Temat numeru
 
Bramy piekielne Go nie przemogą!


Niejeden i niejedna z nas staje coraz częściej przed dylematem: co zrobić, gdy w naszej obecności atakowany jest Święty Kościół Katolicki? Jak pogodzić w sobie, a następnie wytłumaczyć innym świętość Kościoła w zestawieniu z informacjami na temat coraz częstszych przypadków zdrad i zgorszeń ze strony katolików tak świeckich, jak i – co znacznie gorsze – duchownych? Dlaczego dzisiaj coraz częściej bombardowani jesteśmy przez media informacjami o skandalach i problemach, jakie ten i ów ksiądz wywołuje, i czy w ogóle można, nie ponosząc uszczerbku na własnej wierze, wytłumaczyć sobie i innym przyczyny tego zła?

Czy Kościół ma wrogów?



Zanim odpowiemy sobie na pytanie o to, jak odnosić się do prawdziwych lub też wyolbrzymionych informacji na temat zła w Kościele, musimy najpierw zastanowić się, czy zawsze słowa krytyki wyrażane pod adresem Kościoła płyną z troski o prawdziwe jego dobro, czy też mają inne źródła i motywy?

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort w swoim wspaniałym dziele pt. Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny w nawiązaniu do sceny po grzechu pierwszych rodziców z Księgi Rodzaju i słów skierowanych wówczas przez Pana Boga do węża, stwierdza: Tylko raz jeden położył Bóg nieprzyjaźń, ale nieprzyjaźń nieprzejednaną, która trwać będzie do końca i wzmagać się nieustannie: to nieprzyjaźń między Maryją, czcigodną Matką Bożą, a szatanem, między dziećmi i sługami Najświętszej Dziewicy a dziećmi i wspólnikami Lucyfera (…) Bóg położył nie tylko nieprzyjaźń, lecz nieprzyjaźnie, bo nie tylko między Maryją i szatanem, ale i między potomstwem Najświętszej Dziewicy a potomstwem szatana, tzn. Bóg położył nieprzyjaźń, odrazę i skrytą nienawiść między prawdziwymi dziećmi i sługami Najświętszej Dziewicy a dziećmi i niewolnikami szatana. Nie kochają się oni wzajemnie i żadnej nie ma między nimi wewnętrznej łączności. Dzieci Beliala, niewolnicy szatana, miłości świata – bo to na jedno wychodzi – prześladowali dotąd i w przyszłości prześladować będą więcej niż kiedykolwiek wszystkich, co należą do Najświętszej Dziewicy(…)

W obliczu tych zdecydowanych słów wielkiego apostoła Maryi, jakim był św. Ludwik, nie można żyć w naiwnym przekonaniu, któremu zdaje się dzisiaj ulegać wielu katolików, że Kościół, którego Matką jest Najświętsza Maryja Panna, nie ma wrogów. Koniecznie musimy uświadomić sobie ich istnienie i diabelski spisek. Mając tę świadomość, łatwiej nam będzie szukać prawdy, kiedy zalewani jesteśmy przez medialny potok informacji o tzw. skandalach w Kościele.

Rzekoma troska „życzliwych” informatorów, którzy tak ochoczo piętnują i wyliczają wady oraz grzechy katolików, w tym i wielu duchownych, zasadza się w większości przypadków na celowym sianiu wątpliwości pośród nieugruntowanych w swojej wierze katolików. I nie oznacza to, że wszystkie tak skrupulatnie podawane przez media przypadki zła i zgorszeń są wys­sane z palca, jednak sam sposób ich podawania i proponowane przy tym przez „zatroskanych” komentatorów lekarstwa, bywają mniej lub bardziej zakamuflowaną trucizną. Zamiast leczyć, przysparza ona zniszczeń w duszach katolików. Nie ma chyba pośród czytelników „Przymierza z Maryją” tak naiwnych osób, które by uwierzyły, że pisma tak przewrotne i wrogie Kościołowi jak „Nie” czy „Fakty i Mity” oraz wiele innych w Polsce i na świecie, nie wyłączając stacji telewizyjnych i radiowych, mówią o grzechach w Kościele w trosce o zbawienie dusz. Jakiż może więc być cel takich publikacji i wrzawy w owych z definicji wrogich Kościołowi mediach, jeśli nie uderzenie w sam Kościół.

Czy uwierzysz Drogi Czytelniku, by media, które na co dzień promują aborcję, pornografię i różnego rodzaju zboczenia, w sprawach grzechów ludzi Kościoła nagle chciały walczyć z tym, co wielokroć same promują? Nie ma więc złudzeń, że ludzie, środowiska i media, które w innych razach wielokrotnie szydziły z nauczania katolickiego i ciągnęły tyle dusz na zatracenie w odmętach fałszu i zepsucia, nagle demaskują grzechy w imię prawdy. W takich przypadkach cel jest jeden: uderzyć i podkopać za wszelką cenę autorytet Kościoła i odciągnąć możliwie dużą liczbę ludzi od jego nauczania, w konsekwencji przywodząc tych naiwnych „czytaczy i poszukiwaczy prawdy” (co to rzekomo chcą poznać argumenty drugiej strony) do usprawiedliwiania własnych grzechów, pozostawania w nich, a na końcu potępienia dusz. Bo czy może np. dbać o jakiekolwiek dobro duchowe ten i ów redaktor, który w czasach komunizmu służył systemowi jako megafon do wygłaszania kłamliwych treści, wrogich Kościołowi…


Pretekstów dostarczają niewierne dzieci Kościoła i apostaci

 

Niestety, sami katolicy przez swoje niewierności i grzechy często dostarczają broni i powodów do ataków na Święty Kościół Katolicki. Iluż bowiem ulega własnym słabościom i miast wyznać swoje grzechy w konfesjonale ze szczerym żalem i mocnym postanowieniem poprawy, brnie w różnego rodzaju nałogi i straszliwe grzechy? Iluż grzeszy zuchwale licząc na to, że kiedyś – może przed śmiercią – zdąży się nawrócić? Tymczasem każdy nasz grzech obraża Pana Boga i wyrządza szkodę nie tylko nam samym, ale i całemu Kościołowi, którego częścią jesteśmy.

Na jeszcze większe zgorszenia i zniewagi narażają Kościół ci, którzy wybrani do pełnienia szczególnej misji apostolskiej i duszpasterskiej bądź to przez swoje śmiertelne grzechy i zaniedbania stają się zaprzeczeniem swego powołania, bądź przez świadome zdrady i odrzucenie prawdziwej nauki Kościoła stają się Judaszami i wrogami niszczącymi Kościół od środka. Te zdrady i niewierności przysparzają Kościołowi Świętemu najwięcej cierpień. Bo nie można zapominać, że w myśl zasady komu więcej zostało dane, od tego więcej się wymaga, ci powołani do szczególnej służby Panu Bogu z jednej strony otrzymują specjalne łaski do jej wypełniania, z drugiej zaś są też szczególnie wezwani do wierności i większej doskonałości, ale też muszą być bardziej czujni, bo narażeni są na większe ataki złego ducha.

Inna mądrość Kościoła uczy, że najgorsze jest zawsze popsuciem najlepszego. Oznacza to, że upadki tych, którzy zostali obdarowani szczególnymi łaskami i przywilejami są zawsze najgorsze. Sam Lucyfer miał przeznaczone przez Pana Boga miejsce szczególne i najwyższe w hierarchii anielskiej. Jednak zdecydował się na bunt i słowa bluźnierstwa: Nie będę służył! (non serviam!). Dlatego jego upadek na samo dno piekła był tak wielki. Mógł być najbliżej Boga, a przez pychę jest najdalej.

Tak samo zdrada powołania osoby wybranej do wielkich rzeczy ma zawsze najtragiczniejsze skutki. Grzech publiczny osoby powołanej do doniosłych spraw pociąga za sobą publiczne zgorszenie i grozi utratą wiary przez tych, którzy stoją niżej w hierarchii Kościoła. Wiara bowiem tych najsłabszych potrzebuje autorytetu, który stoi wyżej od nich w hierarchii i posiada większą świadomość zła i dobra. Dlatego też tak wielkim nieszczęściem są grzechy gorszycieli, którzy mieli być przykładem chrześcijańskiego życia, nauczycielami i drogowskazami. Pan Jezus mówił do nich: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze (Mk 9,42). Jaką straszną odpowiedzialność zaciągają na siebie np. gorszący rodzice, których grzechy widzą ich dzieci i przez to narażone są na utratę wiary…

Jaką straszną karę otrzymają wszyscy ci, którzy wezwani do opieki i przewodzenia duszom oraz chronienia ich przed złem, przeciwnie – stają się przyczyną grzechów, zamętów i rozkładu. W różnych objawieniach Pan Jezus i Matka Boża uskarżali się na te niewierności dusz powołanych do szczególnego posłannictwa w Kościele.


Cierpienia Kościoła

 

Każdy, kto z miłością patrzy na Święty Kościół Katolicki i papiestwo, nie może pozostać obojętny na ­antykatolicką furię i zaciekłość ataków, jakie w ostatnim czasie z coraz większą siłą wybuchają przeciwko obu tym instytucjom. Media na całym świecie każdego niemal dnia informując o tzw. skandalach w Kościele, wykorzystują te informacje jako okazje do uderzenia w poszczególne zasady i święte prawa nim rządzące. Dla tzw. reformatorów Kościoła ujawnione grzechy stają się od razu pretekstem do manifestowania Ojcu Świętemu i całemu Kościołowi takich m.in. postulatów, mających być rzekomo „lekiem na całe zło”, jak zniesienie celibatu, wprowadzenie kapłaństwa kobiet, zmniejszenie i ograniczenie roli papieża, uzależnienie hierarchicznego Kościoła od demokratycznej woli większości świeckich czy rezygnacja z części nauczania Kościoła w kwestiach moralnych, takich jak aborcja, antykoncepcja oraz homoseksualizm.

Wszystkie te postulaty, od lat uparcie powtarzane pod pretekstem koniecznych reform, uderzają w same fundamenty nauczania Kościoła i z pewnością nie pochodzą z natchnień Ducha Świętego, ale od ducha tego świata i szatana. Coraz bezczelniej i radykalniej formułowane postulaty, wzmagające się ataki – wraz z niedawnymi domagającymi się zatrzymania i osądzenia Papieża – stają się niczym wrzawa motłochu, który niemal 2 tys. lat temu domagał się ukrzyżowania naszego Pana Jezusa Chrystusa i zwiastują czas nowych prześladowań. Jakże wielki i wstrząsający wymiar zawiera w tym kontekście widzenie, jakie miało jedno z fatimskich pastuszków – bł. Hiacynta. Powiedziała ona kiedyś: Widziałam Ojca Świętego w bardzo dużym domu, na kolanach przed stołem, z twarzą ukrytą w dłoniach, płakał. Przed domem było dużo ludzi, niektórzy rzucali w niego kamieniami, inni obrzucali go wyzwiskami i przeklinali go. Biedny Ojciec Święty, musimy się bardzo modlić za niego!

Przy okazji ostatniej pielgrzymki do Fatimy Ojciec Święty Benedykt XVI przypomniał wizję cierpienia Kościoła zawartą w III części tajemnicy fatimskiej. Jeszcze w drodze do Portugalii powiedział, że objawienia w Fatimie mówią także o atakach na papieża i Kościół. Oprócz ataków z zewnątrz mają one pochodzić od tych ludzi Kościoła, którzy swoimi grzechami przysparzają Mistycznemu Ciału Chrystusa dodatkowych cierpień. – To od zawsze było wiadome, ale dzisiaj widzimy to w naprawdę przerażający sposób. Największy ciężar na Kościół nie spada od wrogów zewnętrznych, ale zrodził się z grzechu wewnątrz Kościoła – stwierdził Ojciec Święty.

 

Nasza odpowiedź


Kiedy zatem rozjuszeni politycy, dziennikarze lub osoby „obrażone na Kościół” sypią jak z rękawa sensacyjnymi przykładami zgorszeń, grzechów i niewierności katolików świeckich i duchownych, nie wolno nam dać się zastraszyć lub zgorszyć. Pomyślmy najpierw o tym, kto i dlaczego prezentuje nam te informacje i czy kieruje się dobrymi, szczerymi intencjami dobra dusz. Często bowiem ten, kto tak zażarcie przywołuje czyjeś grzechy, ma problem z własnym sumieniem i w ten sposób szuka usprawiedliwienia dla swoich win. A jeśli nawet ta czy inna sensacja okaże się bolesną prawdą o grzechu jakiegoś duchownego, nie dajmy się ponieść zwątpieniu, nie traćmy ducha. Zło i zdrady zawsze należy nazywać po imieniu i wskazywać jasno, że nikt z nas, żyjących na tym świecie nie jest wolny od pokus i konieczności walki o zbawienie duszy. Zdrady, zaparcia się i tchórzostwa swoich uczniów doświadczył już sam nasz Zbawiciel. Grzechy innych, nawet gdyby były to grzechy najwyższych hierarchów Kościoła, nie usprawiedliwiają naszych grzechów. Bo cóż nam przyjdzie w wieczności z tego oglądania się na błędy i zdrady innych, gdy razem z nimi znajdziemy się na wieczność w piekle.


Kościół jest święty

 

Niewierności i zdrady katolików nie zmieniają jednocześnie faktu, że Kościół jest święty. W swoich instytucjach, w swojej doktrynie – napisał w rozważaniach do Drogi Krzyżowej prof. Plinio Corrêa de Oliveira – w swoich prawach, w swojej jedności, w swojej uniwersalności, w swojej niezrównanej katolickości, Kościół jest prawdziwym zwierciadłem, w którym odbija się nasz Boski Zbawiciel. Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, my zaś przez chrzest zostaliśmy do niego włączeni i mamy łaskę do niego należeć. Na wzór Najświętszej Maryi Panny Bolesnej, musimy więc współcierpieć, gdy dzisiaj Kościół dźwiga krzyż, znosząc obelgi i zniewagi w drodze na Kalwarię. I choć może nam się wydawać, że nie ma już szans na zwycięstwo, musimy pamiętać o poranku Zmartwychwstania i czasie triumfu nad śmiercią, piekłem i szatanem. Im większe ciemności dokoła i coraz bardziej zajadła wściekłość wrogów, tym większa nasza pewność, że czas Bożej odpłaty i zwycięstwa coraz bliższy. Szatan wie, że jego dni są policzone i im bliżej nadejścia jego Pogromczyni czyli Maryi, tym większe czyni wysiłki, by jak najwięcej dusz zatracić w piekle.

Gdyby tylko mógł, sam lub za pomocą swoich sług na tym świecie, zniszczyłby cały Kościół katolicki. Jednak tak, jak w wizji św. Jana Bosko przedstawionej na okładce tego numeru „Przymierza z Maryją”, na rozszalałych wodach łódź Kościoła z Papieżem na czele, przycumowana do dwóch mocnych filarów – Eucharystii i czci do ­Najświętszej Maryi Panny przejdzie zwycięsko sztorm, aby zajaśnieć niespotykanym blaskiem.

O niezniszczalności swojej Oblubienicy zapewnił przecież sam Pan Jezus, kiedy przekazał św. Piotrowi władzę nad Kościołem mówiąc jednocześnie, że bramy piekielne Go nie przemogą. Przykład naszego Pana i Mistrza wiernego aż po Kalwarię, każe nam pozostać wiernymi nawet wówczas, gdyby wszyscy dokoła zwątpili, uciekli w przerażeniu lub ulegli presji rozwścieczonego tłumu.

W obliczu zdrad i apostazji tylu chrześcijan, którzy ulegli pokusie bycia w zgodzie z duchem tego świata, i nadciągającej nocy ataków oraz prześladowań ze strony wrogów Kościoła, staje przed nami konieczność opowiedzenia się za Chrystusem lub przeciw Niemu. Nie ma tu miejsca na stanie pośrodku, jak próbował to uczynić Piłat umywając ręce. Konieczność wyboru staje się coraz bardziej paląca nie tylko w obliczu nowych prześladowań, przygotowywanych przez złego ducha i jego wspólników, ale bardziej jeszcze ze względu na nadchodzącą karę, a przede wszystkim zapowiedź zwycięstwa na tym świecie Niepokalanej, co sama oznajmiła w Fatimie słowami: W końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje!

Czy staniemy w szeregach wojska Maryi, czy też z powodu własnych grzechów, lenistwa, głupoty lub strachu odmówimy wstąpienia do Jej armii, Ona zmiażdży głowę węża. Lepiej więc dla nas, abyśmy, gdy nastąpi ta decydująca bitwa, byli pod Jej sztandarem. Jak mówił podczas ostatniej pielgrzymki do Fatimy Ojciec Święty Benedykt XVI, oby te siedem lat, które dzielą nas od stulecia Objawień, przyspieszyło zapowiadany triumf Niepokalanego Serca Maryi ku chwale Trójcy Przenajświętszej.

Sławomir Skiba



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina