Temat numeru
 
Ból i smutek cierpiącego Zbawiciela
W CZASIE, GDY KOŚCIÓŁ KATOLICKI W SPOSÓB SZCZEGÓLNY UPAMIĘTNIA MĘKĘ I ŚMIERĆ NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA, PUBLIKUJEMY PARĘ ZDJĘĆ PIĘKNEGO BAROKOWEGO KRUCYFIKSU Z EPOKI KOLONIALNEJ. NIECH TE ZDJĘCIA I ZWIĄZANE Z NIMI ROZWAŻANIA POSŁUŻĄ NAM DO POBOŻNEJ MEDYTACJI NAD NIEWYPOWIEDZIANYMI CIERPIENIAMI NASZEGO ZBAWICIELA, KTÓRY CIERPIAŁ DLA NASZEGO ZBAWIENIA. ROZWAŻAJĄC TE CIERPIENIA Z TYM WIĘKSZĄ WDZIĘCZNOŚCIĄ OCZEKIWAĆ BĘDZIEMY NIEDZIELI ZMARTWYCHWSTANIA.

Najbardziej poruszający w tym dziele sztuki jest ból i smutek Boskiego Ukrzyżowanego. Przyczyniły się do tego bólu ciosy zadane przez oprawców, którzy bez niegodziwej pomocy o nadprzyrodzonym charakterze, pomocy szatańskiej, zapewne nie osiągnęliby takiego stopnia okrucieństwa.

Bóg-Człowiek cierpiał w swojej naturze ludzkiej. Żaden człowiek, bez specjalnej pomocy Ojca Niebieskiego i Aniołów, nie byłby w stanie znieść takiego cierpienia. A wypada zaznaczyć, że smutek Odkupiciela wynika bardziej z grzechów ludzkości odkupionej przez Jego Mękę i Śmierć niż z udręk fizycznych przez Niego znoszonych.
 
Od dawien dawna widok Jezusa Chrystusa cierpiącego na Krzyżu wywiera ogromne wrażenie, zwłaszcza na ludziach wierzących. Mimo że w czasie Męki miały miejsce inne dramatyczne i wzruszające wydarzenia - takie jak Biczowanie i Cierniem Ukoronowanie, jednak to właśnie kontemplowanie Boskiego Zbawiciela u kresu Jego cierpienia, przybitego do Krzyża, najbardziej porusza pobożność katolickiej duszy.

A przecież to nastawienie jest z gruntu sprzeczne ze światową radością, na którą wpływ ma w dużej mierze atmosfera kreowana w naszych czasach przez środki masowego przekazu i TV: radością sztuczną, frenetyczną, która sięga obłędu, chciwą grzechu lub też już w nim unurzaną.
 
Są tacy, którzy mówią, że katolik powinien zawsze demonstrować radosny wyraz twarzy pełen zadowolenia i przywołują tutaj dla uprawomocnienia tego stanowiska myśl św. Franciszka Salezego: „Smutny święty to święty nieszczęśliwy". Należy przy tym rozróżnić smutek zdrowy i niezdrowy. Ten sam święty mówi o tym jasno w swoim dziele: „Myśli pocieszające" powołując się na nauczanie świętego Tomasza z Akwinu: „Smutek może być dobry lub zły, w zależności od efektów, jakie w nas wywołuje". Tak więc właściwa postawa cnotliwej duszy może polegać na odczuwaniu dobrego smutku, a nawet jego uzewnętrznianiu, ponieważ ubogaca on bliźniego. Nasz Pan doświadczył tego smutku i w pełni dał mu wyraz w Ogrodzie Oliwnym, mówiąc: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci". Także z wyżyn krzyża, ukazując smutek i rozdzierającą boleść osamotnienia, Bóg Słowo Wcielone poruszał i nawracał: przykład dobrego łotra czy Longinusa. Podobnie smutek uzewnętrzniany przez cnotliwe osoby może pociągać i budować. Jest to ten rodzaj smutku, do którego nawiązuje Duch Święty: „bo przez smutek twarzy poprawia się umysł przestępnego". (Koh 7,4 Pismo Święte w przekładzie o. Jakuba Wujka).

Podobnie jak można rozróżnić dwa rodzaje smutku, tak samo można mówić o radości świętej, która buduje, i radości światowej, która gorszy. To do tej ostatniej radości odnosi się Duch Święty, gdy mówi: „...bo jak trzask ciernia pod kotłem gorejącego, taki jest śmiech głupiego. Ale i to marność". (Koh 7,7 op. cit.). Niestety w czasach szaleństwa i nierozwagi, w jakich przyszło nam żyć, w większości środowisk przeważa ta fałszywa radość. Epoka ta wstrząsana jest ogromnym kryzysem o charakterze religijnym i moralnym, który wycisnął łzy na licznych wizerunkach Matki Bożej w wielu zakątkach świata.
 
W obliczu tego wszystkiego jest zrozumiałe, że prawdziwy katolik, chociaż może odczuwać i uzewnętrzniać zdrową radość, nie przestaje odczuwać w głębi duszy tego szczególnego, godnego i mężnego smutku, właściwego temu, kto towarzyszy Męce Naszego Pana aż na szczyt Kalwarii. A tym bardziej temu, kto dzisiaj przyłącza się do Świętej Męki, do Męki Kościoła - Mistycznego Ciała Chrystusa. I dla każdego katolika, cierpiącego w związku z - jak określił to papież Paweł VI - „przedziwnym procesem autodestrukcji" Kościoła, ból odbity na tak wyrazistym obliczu Ukrzyżowanego z tego krucyfiksu nabiera szczególnego znaczenia!


Zdjęcie 1. - Dwa aspekty tej rzeźby pod względem kunsztu artystycznego, a zwłaszcza ekspresji w przedstawieniu fizjonomii, osiągnęły doskonałość. Po pierwsze otwarte usta, między którymi można dostrzec zęby. Lekko opuszczony podbródek sprawia wrażenie takiego osłabienia, które nie pozwala nawet domknąć ust. Następnie oczy, które ze smutkiem wpatrują się w dal. Jednocześnie, paradoksalnie zdają się one nie widzieć tego, co dzieje się wokół. Spojrzenie błądzi gdzieś daleko, jakby utkwione w czymś zupełnie innym, co sprawia Mu niewymowny ból.

Lecz mimo niewyobrażalności tego cierpienia - bardziej o charakterze duchowym niż fizycznym - można zauważyć w postaci Ukrzyżowanego spokój, miłosierdzie i subtelność uczuć, w których nieobecny jest gniew. Co innego smutek. On jest obecny we wszystkim. Lecz smutek tego skazanego na śmierć, Jego postawa jest tak wysublimowana, że o wiele bardziej przewyższa majestat króla!

Artysta bardzo dokładnie przedstawił włosy Naszego Pana. Nie są one starannie uczesane, nie miałoby to sensu, zważywszy na cierpienia, przez które przeszedł. Są więc artystycznie zburzone, tworząc przepiękne sploty. Broda jest tak niewielkich rozmiarów, że trudno byłoby ją zwichrzyć. Dlatego opada w uporządkowany sposób, okalając twarz.

Obrazu dopełnia srebrna aureola nad Boską Głową, w centrum której błyszczy topaz, przemawiając symboliką szlachetnego kamienia. Wyraża on coś, co trudno byłoby wyrazić słowami, gdyby go zabrakło. Topaz, kamień o złocistym odcieniu, zdaje się sugerować, że poza i ponad bólem mimo wszystko jest coś, co jaśnieje promienistym blaskiem: Chwała!

Zdjęcie 2. - Ekspresja rzeźby na tym zdjęciu wydaje się jeszcze bardziej przejmująca niż na poprzednim. Odnosi się wrażenie, jakby lada chwila można było się znaleźć w polu widzenia Ukrzyżowanego. Wyraz smutku jest jeszcze bardziej poruszający. Korona cierniowa jest lepiej widoczna. Wielkie ciernie przeszywają czoło Naszego Pana. Na czole, powyżej lewego oka można zauważyć kłutą ranę. Wygląda na to, że cierń przeniknął to miejsce, pozostawiając głębokie cięcie przedstawione tu przez rubin. Także krew, która spływając, delikatnie ześlizguje się po Boskim ciele, tworzy długie strużki, zakończone kroplami wyobrażonymi również przez rubiny.


Zdjęcie 3. - Mimo że opis ten jest w pewnym sensie subiektywny, można mieć wrażenie, że ból, osamotnienie w cierpieniu i bezbronność zostały lepiej uchwycone na tym zdjęciu niż na wcześniejszych. To ból, który jawi się jako nieunikniony, bezgraniczny i nieubłaganie kończący się śmiercią. Nadchodzi ona nie z zapowiedzią Niebiańskiego pocieszenia, lecz spowita jest w głębokie osamotnienie. Bowiem Ukrzyżowany ma przed oczami zło ludzi, którzy porywają się przeciwko Niemu.

Oczywiście wyraz tej twarzy różni się od wyrazu malującego się na obliczu dobrego łotra, w chwili, gdy słuchał on z ust Zbawcy pocieszających słów: „Jeszcze dziś będziesz ze Mną w Raju". Nasz Pan zapewnił go wówczas, że On tam również będzie i że dobry łotr spotka się z nim. Św. Dyzmas był przeto pierwszym kanonizowanym w historii. Dobry łotr poprosił o wybaczenie i Odkupiciel mu wybaczył. W tamtej chwili Nasz Pan przychylił się łaskawie do jego prośby, aby ten z odwagą mógł przekroczyć straszliwe progi śmierci. Jednak nie widać na Boskim obliczu radości. I jest to zrozumiałe, bowiem Pan Nasz Jezus Chrystus zechciał wychylić czarę goryczy do końca - wypić czarę żółci i wycierpieć to, co było do wycierpienia. Lecz towarzyszowi męki Boski Nauczyciel zechciał w ostatniej godzinie udzielić pocieszenia.

Później On sam doświadczył wzniosłej radości, gdy Przenajświętsza Jego Dusza, hipostatycznie złączona z Trójcą Świętą, odłączyła się od ciała i wyzwoliła z cierpień cielesnych i duchowych. Consumatum est! Ofiara, przyjęta dobrowolnie z miłości do nas i przeżyta w całości, dobiegła końca.

Zdjęcie 4. - Na tym zdjęciu z profilu ból, osamotnienie i cierpienia wydają się jeszcze głębsze. Można by powiedzieć, że śmierć jest już blisko. A cierpienie duchowe, spowodowane grzechami całej ludzkości, wydaje się szczególnie odbite na Boskim obliczu Zbawiciela. Cierpienie to o wiele bardziej przewyższa cierpienia fizyczne, a wyraz twarzy, odzwierciedlający pewne rozterki duchowe, zdaje się wyrażać niewymowną skargę: „Takie wyżyny osiągnęła bezbożność ludzi?"


ODWAGA WIERNOŚCI
Czy nie byłoby właściwe, abyśmy, chcąc zachować Wiarę, unikali wszystkiego, co może jej zagrozić? Unikali lektur mogących ją obrazić? Unikali towarzystwa, w którym jest ona narażona na niebezpieczeństwo? Szukali środowisk, w których Wiara rozkwita i zapuszcza korzenie? Czyż nie żyjemy w pogoni za ziemskimi i przejściowymi przyjemnościami, przebywając tam, gdzie Wiara więdnie i popada w ruinę?

Każdy człowiek, z uwagi na swój instynkt społeczny, ma tendencję do przyjmowania opinii innych. W dzisiejszych czasach te opinie, podobnie jak większość dominujących prądów, są z reguły antychrześcijańskie. Myśl sprzeczna z nauczaniem Kościoła dominuje w sferze filozofii, socjologii, historii, nauk ścisłych i sztuki, czyli właściwie wszystkiego.

Nasi znajomi przystosowują się do sytuacji - idą z prądem. Czy mamy odwagę się z nimi nie zgodzić? Czy strzeżemy naszej duszy przed infiltracją różnych błędnych idei? Czy kierujemy się nauką Kościoła we wszystkim i pomimo wszystko? Czy też niedbale żyjemy, bezwolnie akceptując wszystko to, co narzuca nam duch czasu, po prostu dlatego, że taki jest?

Być może jeszcze nie wypędziliśmy Pana Boga z naszej duszy. Lecz jak traktujemy tego Boskiego Gościa? Czy to On jest przedmiotem wszystkich naszych atencji, centrum naszego życia intelektualnego, duchowego i uczuciowego? Czy to On jest Królem? Czy też po prostu zostawiamy Mu tylko skromne miejsce, gdzie jest On ledwie tolerowany niczym drugorzędny gość, ktoś nieciekawy, ktoś, kto zjawia się raczej nie w porę? Gdy Boski Nauczyciel jęczał, płakał, pocił się krwią w czasie swojej Męki, dręczył Go nie tylko ból fizyczny i cierpienia spowodowane nienawiścią tych, którzy wówczas Go prześladowali. Dręczyło Go także to wszystko, co w nadchodzących wiekach mieliśmy uczynić przeciwko Niemu i Kościołowi. Płakał On z powodu nienawiści wszystkich złych ludzi, wszystkich heretyków i apostatów, lecz płakał również, ponieważ widział przed sobą niekończący się orszak gnuśnych dusz, dusz obojętnych, które choć Go nie prześladowały, nie kochały Go jednak tak, jak należy.

To niezliczony tłum tych, którzy przeżyli życie bez nienawiści i bez miłości. Według Dantego mają oni pozostawać poza piekłem, ponieważ nawet w piekle nie ma dla nich odpowiedniego miejsca. Czy my także znajdujemy się wśród tego tłumu? Oto wielkie pytanie, na które, z Łaską Bożą, musimy udzielić sobie odpowiedzi w tym czasie skupienia, pobożności i pokuty, jakim powinien być nasz Wielki Tydzień.

Oprac. Leonard Przybysz i Sławomir Skiba
na podstawie tekstu Plinia Correi de Oliveira

"Przymierze z Maryją" dociera regularnie do ponad 430 tysięcy osób. Dołącz do grona naszych Przyjaciół i zostań stałym czytelnikiem czasopisma.

NAJNOWSZE WYDANIE:
Dlaczego nas prześladują?
Maryja jest naszą Matką, daną przez Pana Jezusa. I do Niej uciekamy się we wszelkich potrzebach. Będąc Matką, nie przestaje jednak być Królową. Pięknie wyrażają to kolejne wezwania z ostatniej części litanii loretańskiej. Jest wśród nich tytuł: Królowa Męczenników. I właśnie męczeństwu wyznawców Chrystusa poświęcone jest to wydanie naszego pisma.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Płaszczem Maryi okryta

Pani Barbara Kaptur, która jest dzisiejszą bohaterką rubryki poświęconej Apostolatowi Fatimy, należy do naszej wspólnoty od ponad 10 lat.

– Przypadkowo w skrzynce znalazłam ulotkę, to było w 2012 roku, w listopadzie. Wysłałam zgłoszenie i od tego czasu zaczęła się korespondencja. Mam jeszcze pierwszy list, który dostałam 7 grudnia – wspomina.

 

– Pochodzę z parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Trzemesznie. Tam byłam ochrzczona, tam też przystąpiłam do Pierwszej Komunii i tam brałam ślub. Wiarę przekazali mi rodzice. Co niedziela chodzili na Mszę Świętą, a my za nimi podążaliśmy. Nie mówili: musicie chodzić, tylko szykowaliśmy się i tak jak rodzice szli, tak i my szliśmy.


– Gdy miałam 12 lat, w pokoju rodziców zapalił się ołtarz z obrazem Matki Bożej, który peregrynował po naszej parafii. Rodzice spali. Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Na szczęście szybko się przebudziłam i zobaczyłam obraz Matki Bożej w ogniu. Wszystkich pobudziłam i tak uratowałam obraz oraz rodzinę, bo cały budynek poszedłby z ogniem.


U stóp Jasnogórskiej Pani


- Gdy miałam 10 lat po raz pierwszy byłam w Częstochowie, na pielgrzymce dzieci komunijnych, którą zorganizowała siostra zakonna z naszej parafii. Od Trzemeszna byliśmy ścigani przez milicję, której nie w smak był nasz wyjazd, a my grupkami, na różnych stacjach, wsiadaliśmy do pociągu. W końcu wszyscy zebraliśmy się w Inowrocławiu i stamtąd razem pojechaliśmy do Częstochowy.


- Pamiętam jak od zakrystii szliśmy przed sam ołtarz na kolanach, blisko Matki Bożej, nie tak jak teraz trzeba, za balustradą. To zapamiętałam, bo dzisiaj już tego nie ma, takiej czci i oddania. Zawsze mnie ciągnie na Jasną Górę. To jest nasza ostoja! Przedtem jeździłam tam ze swoimi dziećmi, a dziś wożę tam wnuki.


Pielgrzymka do Fatimy


- Kiedyś, w 1987 roku, kupiłam książkę o Fatimie, zapragnęłam tam pojechać i to się sprawdziło. W 2017 roku udałam się do Fatimy z pielgrzymką z Legnicy. W Fatimie naprawdę czuć obecność Matki Bożej. Na miejscu można odczuć takie ciepło, którego nawet nie umiem dobrze opisać. Takie Matczyne! Na kolanach szliśmy i płakaliśmy, że tam jesteśmy.

W Fatimie czułam się chroniona, byłam jakby okryta płaszczem.

- Spotkało mnie tam też takie zdarzenie: byłam zmęczona i poszłam odpocząć na pół godzinki. Wtedy przyśniła mi się kobieta ubrana na niebiesko. Tak jakby mnie chroniła, była ze mną, taka jaką mam w kapliczce przed domem. Szybko się przebudziłam.


Matka Boża chroni mój dom


- Z Fatimy przywiozłam różne dewocjonalia. Jeden z różańców podarowałam wnuczce, która zdawała wtedy maturę. Teraz wnuczka mówi: – Ja wszędzie biorę ten różaniec, bo on mi pomaga. Druga wnuczka jest tegoroczną maturzystką i też uszykowałam dla niej różaniec, żeby ją prowadził.


- Pamiątką z Portugalii jest też figurka Matki Bożej Fatimskiej. Pół roku później otrzymałam też z Krakowa figurkę Fatimskiej Pani, a trzecią mam przed domem. Pojechaliśmy po nią specjalnie do Gniezna, bo byłam wraz z moją rodziną atakowana przez świadków Jehowy. Zrobiliśmy postument z płytek, zadaszenie i powstała kapliczka, żeby statua Matki Bożej była chroniona od deszczu i nieprzyjaciół. Odkąd figura Maryi stanęła w kapliczce przed domem, mam święty spokój – przestali nas atakować i przychodzić. Niestety, są też tacy, którzy wciąż próbują do tej figurki ciskać kamieniami. A ja zawsze jak jest rocznica fatimska i różne inne święta, to zapalam przed nią lampkę.


Cuda i łaski


Z racji przynależności do Apostolatu Fatimy Pani Barbara otrzymuje ze Stowarzyszenia czasopisma, dewocjonalia i inne pamiątki, którymi dzieli się z najbliższymi i parafianami. O jednym z nich tak opowiada: – Kilka lat temu dostałam plastikowy obrazek Michała Archanioła i dałam mężowi Stanisławowi. Jakiś czas potem małżonek miał wypadek: wpadł do dużego i głębokiego zbiornika na nieczystości. Normalnie nie wyszedłby z tego cało, ale miał przy sobie ten obrazek. Cały czas go przy sobie nosił. I św. Michał Archanioł go uratował!


- Codziennie odmawiam z mężem dziesiątkę Różańca do Matki Bożej Fatimskiej i Ona nam daje siły. Mamy z mężem już po 72 lata i jeszcze normalnie funkcjonujemy. Ja zawsze odczuwałam przy sobie obecność Matki Bożej, zawsze Jej się oddawałam. Ona mnie chroni.


Oprac. Janusz Komenda


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Serdecznie pozdrawiam wszystkich pracowników „Przymierza z Maryją” oraz Pana Prezesa. Dziękuję za wszystko, co mi przesyłacie. W „Przymierzu…” są bardzo dobre artykuły – wszystko już przeczytałam i dam sąsiadom do czytania. W miarę moich możliwości nadal będę Was wspierać. Jeszcze raz wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego od Pana Jezusa Miłosiernego. Modlę się za Was Koronką do Pana Jezusa i na Różańcu do Matki Bożej.

Apostołka Zofia z Białegostoku

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Proszę przyjąć serdeczne podziękowania za życzenia, które otrzymałem z okazji moich urodzin. Szczególnie dziękuję za modlitwy w mojej intencji kierowane do Matki Najświętszej oraz Pana Jezusa o udzielanie mi potrzebnych łask. Zbiegło się to w czasie z tym, że zachorowałem. Wtedy właśnie Msza Święta odprawiona w Krakowie 2 lutego za wszystkich Przyjaciół Stowarzyszenia w tym także za mnie oraz modlitwy pozwoliły mi mieć nadzieję na chociaż częściowy powrót do zdrowia, za co również dziękuję. Korzystając z okazji chciałem również podziękować za wszystkie dyplomy i wyróżnienia, wydawnictwa i upominki, które regularnie otrzymuję, szczególnie za „Przymierze z Maryją”. Gazeta ta ma szczególną moc, gdyż wnosi tak wiele w umocnienie wiary w Boga w naszej Ojczyźnie. Bardzo się cieszę, że mogę choć w skromnym zakresie brać w tym udział. Dlatego w miarę moich możliwości angażuję się, aby wydawanie „Przymierza…” trwało jak najdłużej. Kończąc, serdecznie pozdrawiam cały zespół redakcyjny i całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi z Panem Prezesem na czele.

Bogdan z Kielc

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bóg zapłać za czasopismo „Przymierze z Maryją”. Lubię je czytać, podobnie jak moja rodzina i znajomi. Zgadzam się z tym, że ubiór młodzieży i kobiet często jest dziś nieodpowiedni. Czasami trudno na to patrzeć. Same Święta Zmartwychwstania Pańskiego przeżyłam tak jak dawniej, z rodziną. Święta Wielkanocne są pięknymi świętami, pozwalają odnaleźć drogę do Boga. Cieszę się, że wielu Polaków czyta nasze wspólne pismo i również idzie tą drogą. Zmartwychwstał Pan prawdziwie!

Stefania

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Jak wielka jest radość w moim sercu z powodu kampanii Miłosierdzie Boże! To bardzo ważna inicjatywa na dzisiejsze czasy. Jestem młodym człowiekiem, 25 lipca skończę 32 lata. Gdy odszedłem od Boga po bierzmowaniu i zacząłem żyć w grzechu, zgodnie z duchem tego świata, łaska nawrócenia spadła na mnie w wieku 28 lat. Wówczas zmarł mój dziadek, następnie chorowałem, dopadła mnie depresja i leczyłem się psychiatrycznie. Po powrocie do pracy nie mogłem się odnaleźć, aż wreszcie zostałem zwolniony. Świat zaczął mi się walić. Wyprowadziłem się z domu, chciałem nawet popełnić samobójstwo! Gdy przebywałem w szpitalu, przyszedł do mnie pewien mężczyzna i zapytał, czy może się za mnie pomodlić. Powiedziałem mu, że jak chce, to może, a jak nie, to nic mnie to nie obchodzi. Odmówił „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i jeszcze jedną modlitwę, której nie pamiętam. Następnie wyciągnął z kieszeni Cudowne Medaliki i dał je moim kolegom, którzy wtedy u mnie byli. Ja nie dostałem, ale wcale mu się nie dziwię, że mi nie dał, po tym, jak na niego nakrzyczałem. Wtedy poczułem jakiś dziwny ucisk w sercu. Nie wiem czemu, ale poprosiłem tego mężczyznę, by mnie też obdarował. On skinął głową, ucałował medalik i mi go dał. Zacząłem nosić ten medalik i modlić się. Wyspowiadałem się u kapelana, przyjąłem Komunię Świętą i coś zaczęło się we mnie zmieniać. Obecnie mam dobrze płatną pracę, mieszkam i utrzymuję się sam, jednak to wszystko dzięki łasce, którą wyprosiła mi Maryja, powoli i delikatnie przyprowadzając mnie do Swojego Syna, a naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Niech Jezus, Maryja i święty Józef mają Pana i całe Stowarzyszenie w Swojej opiece.

Patryk z Gdańska

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że mogę za pośrednictwem „Przymierza z Maryją” podziękować Panu Bogu i Maryi za otrzymane łaski, rady życiowe i podarunki, które od Was regularnie otrzymuję. Dziękuję Bogu za to, że czuwa nade mną i moją rodziną.

Aleksander

 

 

Droga Redakcjo!

Uważam, że właściwe byłoby zamieszczanie w „Przymierzu z Maryją” treści na temat Mszy Świętej sprzed Soboru Watykańskiego II. Należy też regularnie uświadamiać młode pokolenie, wskazując pewne niepokojące sygnały i wydarzenia w obecnym życiu Kościoła – naszej Matki.

Jolanta z Pszczyny

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie pakietu „Chrzest Święty”. Pięknie, że prowadzicie taką akcję, niech Pan Bóg Wam błogosławi! Jestem babcią dziecka, które ma być w maju ochrzczone i pragnę dla wnuczki Bożej Opieki od Jezusa Chrystusa, a jej rodzicom przekazywać wszelkie wartości wiary chrześcijańskiej, jakie czerpiemy z Pisma Świętego i Kościoła.

Jadwiga z Włocławka

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo Wam dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Proszę zawsze Matkę Bożą o opiekę nad całą rodziną, bardzo się o to modlę. Dziękuję też za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Cieszę się, że jesteście i mogę korzystać z owoców Waszej pracy. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask. Z Panem Bogiem.

Zofia

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za list i pakiet materiałów propagujący Boże Miłosierdzie. Bardzo mnie niepokoi obecna sytuacja w Polsce. To prawda, że katolicy są prześladowani i wykpiwani w mediach. Najbardziej boli mnie atak na świętego Jana Pawła II, który jest przecież uznawany za wielki autorytet na całym świecie.

Maria