W obliczu postawionego w tytule pytania można zastanawiać się po co właściwie taką kwestię roztrząsać. Spontanicznie przecież przeczuwamy, że nienawiść jest czymś złym i godnym potępienia. Nienawiść jest po prostu grzechem. Potwierdza to chociażby autorytet Pisma Świętego. W Pierwszym Liście św. Jana możemy przeczytać na przykład, że każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą (1J 3,15). Czy więc roztrząsając tę kwestię, nie rozmiękczamy nauki moralnej Kościoła po to, by usprawiedliwić ludzkie negatywne uczucia?
Problem pojawia się właśnie między innymi w kwestii naszej uczuciowości. Czy samo uczucie nienawiści jest również grzechem? Czy stan świętości to stan, w którym jesteśmy niezdolni do nienawiści? Czy pojawianie się w naszych sercach negatywnych uczuć jest świadectwem i probierzem naszej grzeszności? Ponadto samo Pismo Święte mówi nam o pewnego rodzaju pozytywnym wydźwięku nienawiści. Chrystus Pan stwierdza na przykład: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Stwierdzenia tego typu oczywiście łatwo jest skwitować semickim sposobem wyrażania się, którego nie należy rozumieć dosłownie. Bo przecież każdy niewygodny czy trudny werset Pisma obecnie można odpowiednio zinterpretować tak, by był zgodny z naszymi upodobaniami… Czy jednak w ten sposób nie jesteśmy przynajmniej blisko relatywizowania Słowa Objawionego?
Akt woli
Nienawiść oczywiście najczęściej jest grzechem – oczywiście jeżeli jest aktem ludzkiej woli. Zatem jeśli dokonuję czynów nienawiści względem ludzi lub jeśli tenże akt jest jedynie wewnętrzny (brak miłości bliźniego lub zaprzeczenie tejże miłości), to jest niewątpliwie grzechem. Inaczej rzecz ma się z samym uczuciem, które jest od nas niezależne. Obecnie dość często słyszymy, że uczucia, jako niezależne od naszej woli, nie mogą podlegać ocenie moralnej, a zatem nie są grzechami. I rzeczywiście, jeśli rodzi się w moim sercu uczucie nienawiści względem innych ludzi, lecz swoją wolą i rozumem nie zgadzam się na to uczucie i nie podążam za nim, to nie jest ono grzechem. Jednakże nie oznacza to, że w takim wypadku, nabywszy świętej obojętności na własne wewnętrzne uczucia, mogę spokojnie z nimi żyć – byleby one mnie nie żywiły i nie kształtowały.
Jeszcze inną kwestią jest samo istnienie takich uczuć. Skoro są one tylko niewygodnym obciążeniem nas samych, wobec których musimy nabrać dystansu i umiejętności ignorowania ich, to dlaczego one w naszej naturze występują? Czy są one jedynie skutkiem grzechu pierworodnego, jakąś plamą na naszej naturze?
Nienawidzić grzechu – kochać grzesznika. Co to znaczy?
Patrząc jednak na zagadnienie nienawiści z jeszcze innej perspektywy, wiemy przecież, że w Kościele popularna jest formuła, jakoby człowiekowi wolno było nienawidzić grzech, ale jednocześnie należy kochać grzesznika. W praktyce jednak bardzo trudno jest zachować tę zasadę. Bo właściwie co ona oznacza? Czy widząc człowieka zdeprawowanego, mam dokonać tak radykalnego rozdzielenia jego osoby i jego grzesznych czynów, jakby nie stanowiły one jego własności? Czy widząc zbrodniarza, mam udawać, że jego zbrodnie tak naprawdę nie są jego, a jeśli tylko pojawi się we mnie jakieś negatywne uczucie względem niego, to mam sam siebie oskarżać? I czy skoro dokonuję tego typu oceny natury i czynów człowieka niegodziwego, która w żadnej mierze nie pozwala mi nawet na jego negatywną ocenę, nie mogę podobnego zabiegu dokonać względem siebie? Przecież w myśl takiej logiki mógłbym powiedzieć, że ja też jestem dobry i kocham siebie, a moja nienawiść tak naprawdę nie stanowi mojej istoty.
Żeby odpowiedzieć na te wszystkie wątpliwości nie musimy tak naprawdę dokonywać wysublimowanych poszukiwań i złożonych operacji intelektualnych. Tradycja katolicka przecież tych pytań nie odkryła dopiero w naszych czasach. Dokładnie rozpatrzył te kwestie chociażby św. Tomasz z Akwinu, a jego odpowiedzi są dość zaskakujące.
Co do rozdzielenia grzechu i grzesznika Akwinata pokazuje nam, jak się sprawa ma w stosunku Boga do człowieka grzesznego. Otóż Bóg rzeczywiście odwiecznie kocha człowieka i odwiecznie nienawidzi grzechu. W Bogu jest nienawiść do grzechu – nie pobłażanie, nie litość i nie tolerancja, ale właśnie nienawiść!
Względem grzesznika Bóg jest oczywiście miłosierny, ale to nie oznacza, że musi On „przymknąć oko” na grzech tak, by mógł On nadal kochać człowieka grzesznego. Święty Tomasz stwierdza, że grzech rzeczywiście jest przyczyną gniewu Bożego. Bóg kocha grzesznika, lecz nienawidzi grzechu. Grzech jednak należy do grzesznika – jest jego aktem. W takiej perspektywie Bóg w obliczu grzechu nie wykazuje się tolerancją wobec grzesznika, ale rzeczywiście pała do niego gniewem. Na grzeszniku ciąży gniew Boży. By ten gniew mógł ustąpić, musi ustąpić przyczyna gniewu, którą jest właśnie grzech.
Dlatego konieczna była ofiara Chrystusa gładząca nasze grzechy. Widzimy zatem, że w rozumieniu Akwinaty niemożliwe jest dokonanie takich akrobacji, na jakie silą się współcześni, by intelektualnie oddzielić grzesznika od grzechu. Jednocześnie podkreślić tutaj należy, że miłość Boga do człowieka będącego w stanie grzechu nie ustępuje, lecz natrafia jakby na przeszkodę, którą jest grzech budzący Boży gniew.
W praktyce zatem w naszej chrześcijańskiej miłości grzech bliźniego nie może pozostać nigdy nam obojętny. Miłość do grzesznika i nienawiść do jego grzechu nigdy nie powinna prowadzić nas do tolerancji czy akceptacji, ale do poszukiwania sposobu nawrócenia brata – tak by porzucił on swój grzech.
Sprzeciw wobec zła
Ponadto z rozważań św. Tomasza przebija intuicja, jakoby nienawiść sama w sobie nie była czymś złym. I rzeczywiście, kiedy Akwinata rozważa jej naturę, to stwierdza, że nienawiść jest pewną niezgodnością pożądania z tym, co uznaje się za wrogie i szkodliwe, a więc za złe. Podobnie więc jak dobro jest przedmiotem miłości, tak zło jest przedmiotem nienawiści. Zatem w naszej naturze, podobnie jak jest zapisane pragnienie dobra, które realizuje się w miłości, tak też jest w niej zapisany sprzeciw wobec zła, który realizuje się w nienawiści. Ponadto dalej Doktor Anielski stwierdza, że nienawiść w ten sposób sprzeciwia się temu, co jest złe, a więc co jest sprzeczne z miłością, a zatem nienawiść sama w sobie jest wynikiem miłości – z niej się rodzi i wobec jej braku lub jej uchybieniu się sprzeciwia. Nienawiść w porządku natury powinna więc strzec miłości!
W rozważaniach Akwinaty mowa jest oczywiście o stanie natury takiej, jaką ją stworzył Bóg. Problem z nienawiścią nie wynika więc z samej jej natury czy jej istnienia, ale z jej nieuporządkowania, które jest skutkiem grzechu pierworodnego. Na skutek grzechu nasza natura została okaleczona, nasz umysł osłabiony i rozeznanie zachwiane. Dobra przestaliśmy upatrywać w samym Bogu na rzecz swojej egoistycznej żądzy. Zatem naturalna nienawiść, która miała być wymierzona przeciwko grzechowi – czyli temu, co sprzeciwia się Bogu, na skutek naszego obciążenia grzechem pierworodnym, wymierzona jest teraz przeciwko temu, co sprzeciwia się naszemu „ja”. W procesie uświęcenia zatem chodzi o odnalezienie właściwego kierunku, o nawrócenie od własnego „ja” do Boga.
Święty gniew
Z tych wszystkich rozważań wynika kilka ważnych kwestii. Po pierwsze nienawiść bliźniego jest zawsze grzechem. Jednakże akceptacja cudzego grzechu również nim jest. Nienawiść grzechu powinna budzić w nas troskę ewangelizacyjną.
Po drugie nienawiść jest czymś naturalnym i ukierunkowanym na sprzeciw wobec tego, co obiektywnie jest dla nas złe. Można więc mniemać, że również w stanie świętości i zjednoczenia z Bogiem człowiek będzie nienawidził grzechu, i to w sposób absolutny.
Po trzecie, wspomniana w Ewangelii nienawiść siebie nie jest nienawiścią własnej natury, ale jest nienawiścią własnego egocentryzmu. Jest koniecznym aktem zakwestionowania siebie jako „najwyższego dobra” na rzecz odnalezienia najwyższego dobra w Bogu. Podobnie rzecz ma się z nienawiścią bliskich. Ta nienawiść ma być nienawiścią stawiania ich na piedestale, na miejscu należnym Bogu.
Zatem właściwe spojrzenie na nienawiść tak naprawdę służyć ma właściwemu spojrzeniu na miłość. Kwestionując nienawiść w sposób całkowity, łatwo możemy z miłością pomylić tolerancję czy akceptację. W rzeczywistości jednak tolerancja wobec grzeszników kochających i promujących grzech jest zaprzeczeniem miłości. Tolerancja bliższa jest obojętności, która jest odwrotnością miłości. Nienawiść zaś nie tyle jest przeciwieństwem miłości, co sprzeciwem wobec braku miłości.
I właśnie w takim świetle bardziej zrozumiałe stają się słowa św. Pawła, który napomina nas, mówiąc: Gniewajcie się, ale nie grzeszcie (Ef 4,26). I bardziej zrozumiałe są takie kategorie obecne w starożytności i średniowieczu, jak chociażby święty gniew. To wcale nie jest tak, że kiedyś niektóre rodzaje gniewu nazywano świętym, gdyż czasy były mniej humanistyczne niż nasze. To my dzisiaj nie potrafimy w sposób święty się gniewać, gdyż nasze czasy są bardziej zsekularyzowane i pozbawione Boga.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel