Problemy
 
W Afryce nie ma ateistów
ks. dr Jacek Gniadek SVD

Afrykanie są zdolnymi ludźmi, tylko muszą mieć dobre wzorce i należy od nich wymagać – mówi misjonarz werbista o. Jacek Gniadek w rozmowie z Pawłem Kotem.

 

Czy często zdarzają się przypadki, że jakiś Afrykanin po raz pierwszy spotyka się z wiarą chrześcijańską?

– W Afryce ciężko już znaleźć kogoś, kto nie usłyszał o Chrystusie. Jest to kontynent w dużej mierze chrześcijański, chociaż oczywiście żyje tutaj także wielu muzułmanów. W tych krajach afrykańskich, w których byłem, nie spotkałem człowieka, który nie wierzyłby w Boga. Nie ma ateistów ani agnostyków. Są ludzie, którzy wierzą. Jest to dla nich tak naturalne jak powietrze i oddychanie. Bóg jest ich stwórcą, jest ich ojcem, a oni są stworzeni na jego obraz i podobieństwo. Są to dla nich sprawy bardzo oczywiste. Dlatego można powiedzieć, że misjonarz ma trochę uproszczone zadanie. Chodzi o to, jak być świadkiem Chrystusa.

 

Jakie jest więc największe wyzwanie dla katolickiego misjonarza w Afryce?

– Największym problemem jest tu podejście do Eucharystii. Jak pokazać, że istnieje w tym względzie różnica między Kościołem katolickim a wspólnotami protestanckimi. Że my, katolicy, wierzymy, iż Pan Jezus jest obecny w Eucharystii realnie. Afrykanie z jednej strony w to wierzą, a z drugiej – mogą pójść w niedzielę na nabożeństwo protestanckie i nie widzą żadnej różnicy. To jest największe wyzwanie dla katolickiego misjonarza w Afryce – w jaki sposób pokazać im Eucharystię i realną obecność Chrystusa pod postacią chleba i wina. Oczywiście mówię o większości, bo dla grupy zaangażowanych i świadomych katolików Eucharystia jest w ich życiu centralnym punktem odniesienia.

 

Czy można powiedzieć, że protestanci lepiej sobie radzą na misjach w Afryce?

– Wspólnot protestanckich jest tam naprawdę mnóstwo. Istnieją tzw. niezależne Kościoły afrykańskie. Są to wspólnoty tworzone w duchu protestanckim – wokół lidera, a Pismo Święte jest interpretowane w zależności od lidera danej grupy. Nie mają jakiegoś centralnego systemu, magisterium nauczania. Jest ich tysiące, setki upadają w ciągu roku. Następnego roku znowu przybywa nowych… Jest im łatwiej niż katolikom o tyle, że jest w tym wszystkim więcej „spontaniczności” i najpewniej to bardziej odpowiada mentalności afrykańskiej niż fakt, że u nas rzeczy są poukładane, że mamy ustaloną liturgię, że jest schemat, którego trzeba się trzymać itd. Na przykład modlitwa wiernych czytana z kartki raczej im nie odpowiada. Oni by woleli modlitwę spontaniczną…

 

Czy katolicy w Afryce chodzą do kościoła tylko w niedzielę?

– Nie, nie tylko w niedzielę. Mamy coś takiego jak wspólnoty podstawowe. Ludzie przychodzą na Mszę Świętą, a po południu jeszcze raz się spotykają, rozważając Pismo Święte. Na przykład w Zambii każdy członek Kościoła katolickiego musi należeć jeszcze do jakiejś grupy. Są różne organizacje dla kobiet, dla mężczyzn – św. Józefa, św. Anny. Jest ich naprawdę dużo. Na mojej parafii było ponad 10 takich organizacji. Były też dwie, trzy organizacje młodzieżowe. Nie wystarczy być tylko przeciętnym członkiem parafii, ale każdy musi wybrać sobie jakąś organizację, w której spotyka się raz w tygodniu. Tych spotkań jest bardzo dużo. We wspólnotach podstawowych rozważają Pismo Święte – przygotowując się do niedzieli, bo już wcześniej analizują Ewangelię. A więc przychodzą przygotowani na Mszę Świętą. I czekają z niecierpliwością, w jaki sposób będzie to Słowo interpretowane przez kapłana w kazaniu. To nie tylko Msza Święta – wokół tego jest jeszcze wiele rzeczy, co może zdziwić katolików w Polsce, ale powinni się uczyć tego od nich – to nie tylko jedna Msza w tygodniu. Jest to cała seria różnych spotkań na różnych poziomach, co pozwala stworzyć wspólnotę w oparciu o wiarę.

 

Jak się układała współpraca z tamtejszymi władzami świeckimi? Jakie jest ich nastawienie do religii?

– W krajach, w których byłem, nie ma prześladowań ze względu na religię. Można powiedzieć, że Kościół jest w sytuacji uprzywilejowanej dlatego, że wszyscy się modlą, chodzą do świątyni, nikt z Kościołem nie walczy. I to jest ciekawe: nikt z Kościołem nie walczy, a on się rozwija. A u nas jest tak, że mamy też wolność religijną, a czasami myślimy, że było lepiej w PRL-u, w którym tej wolności nie było. W wielu państwach afrykańskich jest wolność religijna i Kościół się rozwija. Można się więc zastanowić, dlaczego tam jest tak, a u nas inaczej.

 

Jak ksiądz uważa, dlaczego tak właśnie się dzieje?

– Pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy, to fakt, że w Polsce, Europie, za bardzo jesteśmy uzależnieni od państwa. Mamy wolność religijną, ale jesteśmy uzależnieni finansowo od państwa. System emerytalny nie jest kapitałowy, a taki, że jedno pokolenie pracuje na następne, a to sprawia, że powstaje kryzys demograficzny. Skoro dzieci mojego sąsiada będą na mnie pracować, to po co ja mam mieć dzieci. Podobnie jest w Kościele. Gdybyśmy musieli w zgromadzeniu zależeć od nowych członków, którzy przyjdą do nas, a nie od systemu emerytalnego, funduszu kościelnego, to byśmy pracowali mocniej, bardziej efektywnie. To chyba ma wpływ na to, że tych powołań nie ma, że jest kryzys. A w Zambii, w Afryce, ludzie są zdani na własną pracę. Od państwa otrzymują bardzo mało, ale też bardzo mało temu państwu dają – podatki są niskie. To sprawia, że nie ma kryzysu demograficznego i nie ma kryzysu w Kościele. Ludzie mają większą wolność ekonomiczną, mimo że panuje tam bieda, która jest pochodną czegoś innego. Jest skutkiem naszego błędnego podejścia do Afryki. Bo my pomagamy Afryce, wysyłając pieniądze, które są konsumowane przez elitę, nie docierają do zwykłych ludzi. Co więcej, robią tyle złego, że uzależniają te państwa od pomocy i sprawiają, że państwa te nie są kreatywne i konkurencyjne. Nie są przedsiębiorcze, ponieważ żyją z pieniędzy, które płyną z Europy. Jest to bardzo destrukcyjne dla ich gospodarki.

 

Mówi ksiądz o pomocy międzypaństwowej, ale co, jeśli chodzi o działania charytatywne, czy mają one większy sens?

– Tak, o ile jest to pomoc oddolna. Pomoc odgórna nigdy nie będzie efektywna. Pieniądze są w ten sposób marnowane na dużą skalę i czynią zło. Zambijska ekonomistka Dambisa Moyo pisze, w jaki sposób pomagać Afryce: Nie pomagać jej! Handlować z nią, robić z nią interesy. Krótko mówiąc, traktować ich jak partnerów, a nie jak kogoś, kto sobie nie może poradzić w życiu. Bo Afrykanie są zdolnymi ludźmi, tylko muszą mieć dobre wzorce i należy od nich wymagać. Przede wszystkim należy znieść z naszej europejskiej strony ochronę celną i zacząć handlować z Afryką, a nie dawać im jakiś tam procent PKB. Bo mamy wyrzuty sumienia, że stan, w którym znajdują się kraje Afryki, jest pochodną tego, że były to kiedyś kolonie. Najwyższy czas traktować ich z godnością, jako osoby rozumne i wolne. Wtedy świat będzie wyglądał inaczej.

 

Dziękuję za rozmowę.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina