Słowo kapłana
 
Troska o potrzeby wspólnoty Kościoła
Ks. Adam Martyna

Drodzy w Chrystusie Panu!

Niedawno przeżywaliśmy czas Zmartwychwstania Pańskiego, najważniejszy i najbardziej radosny okres w ciągu roku liturgicznego. Jeżeli przyjrzymy się dokładniej modlitwom liturgicznym tego okresu, zauważymy, że bardzo często nawiązują one do sakramentu chrztu. Chrzest wszczepia nas w Chrystusa, w Jego życie i śmierć. Wszyscy wiemy, że sakrament ten gładzi grzech pierworodny. Trochę mniej mówi się o innym, równie ważnym skutku chrztu, mianowicie o włączeniu do Kościoła.

 

Od chwili Chrztu św. stajemy się członkami Kościoła katolickiego, a także członkami Kościoła lokalnego: pewnej konkretnej diecezji i parafii. Wiemy, że wszystkie wspólnoty na tej ziemi dają swoim członkom pewne prawa i stawiają przed nimi pewne wymagania. Prawa i obowiązki katolików zawarte są m.in. w Kodeksie Prawa Kanonicznego, zaś ich najbardziej podstawowy skrót to pięć przykazań kościelnych. Chciałem dziś powiedzieć kilka słów o piątym przykazaniu, które obecnie brzmi: Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.


Antykatolickie media często wypaczają sens tego przykazania, oskarżając Kościół o zbytnie przywiązanie do dóbr materialnych. Tymczasem troska o potrzeby wspólnoty ma swoje źródło w Ewangelii, która mówi nam, że sam Pan Jezus i Apostołowie przyjmowali datki od ludzi, które składano do wspólnego trzosa.

 

Jeszcze więcej mówią nam Dzieje Apostolskie, czytane na Mszy Świętej w okresie wielkanocnym. Ta ostatnia księga informuje nas, że właściciele pól albo domów sprzedawali je, a pieniądze składali u stóp Apostołów. Pieniądze te szły na potrzeby wspólnoty Kościoła i na potrzeby biednych chrześcijan, tak by nikt spośród wierzących w Pana Jezusa nie cierpiał niedostatku.

 

Troska o potrzeby Kościoła istniała w czasach trzech stuleci prześladowań, istniała także potem i jest konieczna też dziś. Szczególnie dzisiaj oczekuje się od Kościoła i jego kapłanów pomocy duchowej, ale także materialnej. Kościół, także ten parafialny, prowadzi wiele dzieł, które wymagają nakładu pracy i pieniędzy. Tak jak przed wiekami, także i dziś Kościół liczy na wielkoduszność swoich wiernych.

 

troska o potrzeby KościołaPrzykazanie o zaradzeniu potrzebom wspólnoty jest stare, jak stary jest Kościół. Zostało ono sformułowane na nowo, ponieważ w dzisiejszych czasach wymagania wobec Kościoła rosną, natomiast niektórzy wierni zwalniają się od obowiązku choćby dawania na przysłowiową tacę. Kościół, z którym najczęściej się spotykamy, Kościół w naszej rodzinnej parafii, też musi być utrzymany. Nawet jeżeli aktualnie nie prowadzi się jakichś poważniejszych inwestycji, np. malowania, opłacenia centralnego ogrzewania czy innych tego typu, to istnieją zwykłe „codzienne” potrzeby: opłacenie prądu, zakup świec, troska o kwiaty itd. Za te sprawy w parafii wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Dlatego nikt nie może powiedzieć sobie: ja na tacę nie dam, niech dają inni. Troska o potrzeby wspólnoty jest troską nas wszystkich. Oczywiście nikt nie ustala, jaką kwotą mamy wesprzeć nasz Kościół parafialny, to sprawa naszego sumienia. Chodzi jednak o to, żeby mieć tę świadomość, iż ciążą na nas pewne obowiązki względem Kościoła jako wspólnoty, w tym także obowiązki materialne, ponieważ Kościół żyje i działa na ziemi i też potrzebuje środków ziemskich.

 

Ostatnio dużo mówi się też o „Kościele ubogich”. Czy zatem Kościół nie powinien zrezygnować w ogóle ze środków materialnych i stać się bardzo ubogi, jak proponują na przykład niektóre media?

 

Otóż trzeba rozróżnić dwie sprawy: potrzeby i wystawność. Kościół od wieków ukazuje życie ubogie jako ideał i zaleca go zwłaszcza pasterzom i zakonnikom. Tam gdzie to tylko możliwe, kapłani są wzywani do poprzestawania na tym, co konieczne. Jednak nawet te najbardziej konieczne środki trzeba mieć i nikt nie ukrywa, że liczy się w tym przypadku na dobre i ofiarne serca parafian. W zamyśle Kościoła i przede wszystkim Pana Jezusa, kapłan ma się całkowicie oddać głoszeniu Ewangelii w różnych formach: odprawianie nabożeństw, ale także spotykanie się z grupami wiernych w parafii, odwiedzanie chorych itd. Na to potrzebny jest czas. Dlatego księża nie pracują zawodowo, aby mogli się całkowicie poświęcić służbie Bożej i służbie swoim parafianom. O tym pomyślał Pan Jezus, kiedy nie kazał Swoim uczniom brać na drogę ani trzosa, ani torby. Kazał im całą ufność pokładać w Bożej Opatrzności, która działa przez dobroć innych ludzi. Poza tym, o ile w życiu osobistym kapłan ma zadowalać się tym, co skromne i liche, o tyle w sprawach kultu Bożego nie należy żałować środków.

 

Niestety, niektórzy postępują jak Judasz. Pamiętamy tę historię z Ewangelii, kiedy tuż przed Męką pewna niewiasta namaściła stopy Chrystusa drogocennym olejkiem. Judasz bardzo żałował pieniędzy, które wydała na olejek i usprawiedliwiał swoją małoduszność troską o ubogich. Dziś bardzo wielu domaga się, żeby Kościół sprzedał skarby kultury i pieniądze rozdał biednym. Trzeba jednak zapytać, co by to dało? Czy zlikwidowałoby ubóstwo i nędzę na ziemi? Na pewno nie. Wszystko można spieniężyć i przejeść, ale to nie rozwiąże problemu. Chrystus Pan zapowiedział uczniom, że ubogich zawsze będą mieć u siebie.

 

Św. Franciszek z Asyżu, najbardziej ubogi ze świętych, nakazywał swoim braciom do Mszy Świętej używać najbardziej drogocennych naczyń, bo one mają bezpośredni kontakt z Ciałem i Krwią Chrystusa. Przez ofiarowanie tego, co najbardziej na ziemi cenne, wyrażamy nasze przywiązanie i miłość do Chrystusa. Dlatego nie wolno oszczędzać na przedmiotach kultu, świątyniach, pięknie ksiąg liturgicznych itd. Ich piękno mówi o naszej czci i przywiązaniu do samego Pana Jezusa.

 

Drogie Siostry i Drodzy Bracia! Nie pozwólmy się niepokoić tym, którzy pod pozorem miłości bliźniego chcą wlać w nasze serca nieufność i zazdrość względem Kościoła – naszej Matki. Jeżeli mamy jakieś wątpliwości, zapytajmy swojego duszpasterza, poprośmy o wyjaśnienie, ale nie wierzmy ślepo wrogom Kościoła, a więc także i naszym, bo i my jesteśmy Jego częścią.

 

Niech Matka Boża Fatimska umacnia nasze serca w ufności do Chrystusa i Kościoła. Amen.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza