Nieco w cieniu św. Siostry Faustyny Kowalskiej pozostaje jej duchowy opiekun błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko. Pan Jezus wybrał go na promotora kultu Bożego Miłosierdzia. Gorliwy kapłan pozostał wierny temu zadaniu aż do śmierci.
Michał Sopoćko przyszedł na świat 1 listopada 1888 roku w majątku Juszewszczyzna na Wileńszczyźnie, dzierżawionym przez ojca. Miał to szczęście, że jego rodzice, Wincenty i Emilia, byli ludźmi bardzo pobożnymi i dbali, by miłość do Boga i Kościoła przekazać dzieciom.
W gorliwej, katolickiej rodzinie, chłopiec wzrastał do kapłaństwa. Zaczęło się od zabaw w księdza, budowania ołtarzy… Czasem rodzice pozwalali mu prowadzić rodzinną modlitwę. Po przystąpieniu do Pierwszej Komunii Świętej został ministrantem. To właśnie uwaga kogoś, iż z pewnością będzie księdzem, wypowiedziana pod wrażeniem zaangażowania chłopca w służbę ołtarza, uświadomiła mu, że jego powołaniem jest kapłaństwo. Zanim jednak mógł wcielić w życie to marzenie, czekała go niełatwa droga do stanu duchownego.
Trudna droga do seminarium
Przede wszystkim rodzice ledwo wiązali koniec z końcem i z obawą myśleli o dodatkowych wydatkach na edukację syna. Dobre wyniki, jakie uzyskał na egzaminie do szkoły miejskiej w Oszmianie, zachęciły ich jednak do wysiłku finansowego. Choć Michał uczył się bardzo dobrze, lata szkolne nie były jednak dla niego okresem beztroski. Władze carskie uczyniły ze szkoły narzędzie rusyfikacji. Młody Sopoćko, który z domu rodzinnego wyniósł gorącą miłość do polskości, buntował się przeciw temu. Wziął udział w proteście uczniów przeciw katechizacji prowadzonej w języku rosyjskim przez nauczyciela nienawidzącego wszystkiego, co zachodnie.
Niestety, trudna sytuacja materialna rodziców uniemożliwiła Sopoćce naukę w gimnazjum. Wprawdzie nie zamykało mu to drogi do seminarium, jednak zmuszało do nadrobienia braków w wykształceniu. Z pomocą przyszedł chłopcu proboszcz z Zabrzezia, który założył przy parafii szkołę wiejską i zaproponował Michałowi nauczanie. Niestety, Rosjanie z niechęcią patrzyli na działalność placówki krzewiącej wśród najmłodszych przywiązanie do Boga i polskości. Policja bardzo szybko rozwiązała ten problem…
Na szczęście Sopoćce udało się uzyskać posadę wychowawcy w prywatnym internacie w Wilnie, która miała mu zapewnić kilkumiesięczne utrzymanie i warunki do nauki. W rzeczywistości pracował tam dłużej, ponieważ rosyjski gubernator oprotestował jego kandydaturę do seminarium. Stanowiło to zemstę za nauczanie w Zabrzeziu. Na szczęście rok później władze wycofały swój sprzeciw i młodzieniec w końcu przekroczył bramę seminarium, by rozpocząć studia.
Gorliwy kapłan
14 czerwca 1914 roku biskup żmudzki Franciszek Karewicz udzielił Michałowi Sopoćce święceń kapłańskich. Początki posługi duszpasterskiej neoprezbitera zbiegły się z wybuchem I wojny światowej. Pierwszą parafią, do której został przydzielony na dłużej, były podwileńskie Taboryszki. Tam zdobywał doświadczenie i wcielał w życie nowoczesne metody ewangelizowania. Zorganizował chór, bibliotekę, a po ucieczce Rosjan stworzył sieć 30 szkół ludowych.
We wrześniu 1918 roku ks. Sopoćko w obawie przed aresztowaniem wyjechał do Warszawy. Wkrótce zgłosił się do Kurii Polowej z prośbą o przydzielenie go do jednostek liniowych jako kapelana. W życiu kapłana zaczął się okres intensywnej posługi wśród żołnierzy. Swoją gorliwością zwracał na siebie uwagę przełożonych, a nawet Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego. W tym czasie kapłan prowadził także akcję abstynencką wśród młodzieży.
Gdy nadarzyła się okazja, ks. Sopoćko przeniósł się w rodzinne strony. Od końca grudnia 1924 roku pełnił obowiązki kapelana w Wilnie, zajmował się odbudową kościoła garnizonowego oraz organizował duszpasterstwo wśród młodzieży. Jednocześnie pisał pracę doktorską, obroną której zakończył rozpoczęte podczas pobytu w stolicy studia teologiczne.
Pod koniec lat dwudziestych skierowano go do pracy w Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Wilnie. Później został dodatkowo wykładowcą filozofii na wydziale teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego. W maju 1934 roku uzyskał habilitację.
Spowiednik przeznaczony Siostrze Faustynie
17 stycznia 1933 r. abp wileński Romuald Jałbrzykowski mianował ks. Sopoćkę spowiednikiem zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Ta decyzja zaważyła na dalszych losach kapłana. Kilka miesięcy później jego penitentką została s. Faustyna Kowalska.
Poznała go od razu, gdyż wcześniej otrzymała od Pana Jezusa wizję przeznaczonego dla niej spowiednika. Ksiądz Michał, doświadczony i biegły w teologii kapłan, początkowo ze sceptycyzmem przyjmował zwierzenia siostry. Jednak nie odrzucał ich z góry, lecz badał pod kątem zgodności z doktryną Kościoła. Wreszcie postanowił, że należy spełnić wolę objawioną przez Syna Bożego s. Kowalskiej i namalować obraz Jezusa Miłosiernego.
Oczywiście Zbawicielowi chodziło nie tylko o sam obraz, ale także o związany z nim kult Bożego Miłosierdzia. Jego szerzenie stało się misją życiową ks. Sopoćki. Po raz pierwszy obraz został zaprezentowany publicznie podczas Triduum Paschalnego w 1935 roku. Poproszony o wygłoszenie kazań w Ostrej Bramie, spowiednik św. Faustyny kazał powiesić malowidło Eugeniusza Kazimirowskiego w krużganku. Tematem kazania uczynił Boże Miłosierdzie.
Krzewić Miłosierdzie Boże
Od czasu, gdy ks. Michał przekonał się o prawdziwości objawień siostry Faustyny, zaangażował się z całej duszy w rozprzestrzenianie nauki o Bożym Miłosierdziu. Nie baczył na trudności i przykrości, jakie go z tego powodu spotykały. W styczniu 1936 roku, gdy św. Faustyna przyjęła na siebie cierpienia spowiednika, doznała ich w jednym dniu tak dużo, jak nigdy dotąd.
Ks. Michał Sopoćko zgłębiał tajniki nauki o Bożym Miłosierdziu, badał, co na ten temat pisali wybitni teolodzy. Swoją wiedzą dzielił się z innymi, publikując artykuły na ten temat w czasopismach teologicznych. Uzasadniał także potrzebę wprowadzenia do kalendarza święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, co było kolejnym żądaniem przekazanym przez Pana Jezusa Siostrze Faustynie. Jednak decyzję o tym mogli podjąć jedynie biskupi. Dlatego kapłan starał się zainteresować tematem hierarchów katolickich. W 1936 roku przesłał im napisaną przez siebie broszurę Miłosierdzie Boże. Niestety, temat nie wzbudził większego zainteresowania.
Kiedy w 1938 roku w Krakowie zmarła s. Faustyna Kowalska, główny ciężar głoszenia orędzia o Bożym Miłosierdziu spoczął na księdzu Sopoćce. W 1939 roku udał się nawet do Rzymu, by zabiegać o zatwierdzenie nowego kultu, klucz do tego leżał jednak w Polsce – chodziło o zdobycie poparcia episkopatu. Rozmowa z Prymasem Polski kard. Augustem Hlondem upewniła go, że sprawa ma duże szanse powodzenia.
Ucieczka przed Niemcami i Sowietami
Niestety, wkrótce wybuchła II wojna światowa. Ks. Sopoćko wykorzystał ten trudny czas do napisania traktatu o Miłosierdziu Bożym oraz intensywnej pracy nad popularyzacją kultu. Oprócz tego, po wkroczeniu do Wilna Niemców, zaangażował się w ratowanie Żydów. Na wiosnę 1942 roku zainteresowało się nim gestapo. Na szczęście udało mu się uniknąć aresztowania i uciec. Do końca okupacji niemieckiej ukrywał się na prowincji, podając się za drwala.
W 1944 roku, po wyparciu Niemców z Wileńszczyzny przez Armię Czerwoną, ks. Sopoćko powrócił do pracy w seminarium diecezjalnym. Niestety, zaostrzający się kurs antykościelny władz sowieckich i liczne aresztowania kapłanów stawiały pod znakiem zapytania sens dalszego pozostawania na terenach wcielonych do ZSRS. Na polecenie arcybiskupa wileńskiego wyjechał jednym z ostatnich transportów repatriacyjnych do Polski. Nową granicę polsko‑sowiecką przekroczył 6 sierpnia 1947 roku. Osiadł w Białymstoku, pozostałym przy Polsce skrawku archidiecezji wileńskiej. Wkrótce rozpoczął pracę wykładowcy w przeniesionym tam seminarium duchownym.
Jeszcze w latach II wojny światowej w Wilnie, w otoczeniu ks. Sopoćki dojrzewały powołania zakonne kobiet zafascynowanych orędziem o Bożym Miłosierdziu przekazanym s. Faustynie. Po wojnie powstało Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego – tym samym stało się zadość kolejnemu życzeniu Pana Jezusa.
Wierny Bogu i Kościołowi
W latach powojennych kult Miłosierdzia Bożego, choć nie bez trudności, jednak rozkwitał. Niestety, w 1958 roku Kongregacja Świętego Oficjum wydała dekret wykluczający możliwość ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego i zaprzeczający nadprzyrodzoności objawień s. Faustyny. Jednocześnie zabroniono propagowania ich. Wynikało to z błędów w tłumaczeniu Dzienniczka mistyczki, który badała Kongregacja. Nie załamało to jednak ks. Michała. Podporządkował się literze dekretu, nadal jednak zgłębiał i popularyzował naukę o Miłosierdziu Bożym w oparciu o Pismo Święte, liturgię i nauczanie Kościoła.
Niestety, nie doczekał zniesienia zakazów (co nastąpiło w 1978 roku) i nowego rozkwitu kultu. Stał się jednak przykładem gorliwego kapłana, wiernego misji powierzonej mu przez Boga, a jednocześnie pełnego szacunku dla Stolicy Apostolskiej i przełożonych. Zmarł 15 lutego 1975 roku. Pierwotnie pogrzebany został na cmentarzu parafii Wniebowzięcia NMP w Białymstoku. Obecnie jego doczesne szczątki spoczywają w białostockim kościele pw. Miłosierdzia Bożego. Za pontyfikatu papieża Benedykta XVI, 28 września 2008 roku został wyniesiony na ołtarze jako błogosławiony. Jego wspomnienie liturgiczne przypada 15 lutego.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego