Temat numeru
 
Rozważania na Wielki Post
O. Jan Strumiłowski OCist

Wchodzimy w okres liturgiczny, w którym przeżywamy najważniejsze wydarzenia dla naszego zbawienia. Ostatnia Wieczerza, podczas której Chrystus Pan ustanowił Eucharystię, Jego wielkopiątkowa Męka na Golgocie, cisza Wielkiej Soboty, w której Chrystus zstępuje do Otchłani, by uwolnić z niej sprawiedliwych, i wreszcie Wielka Noc, gdy nasz Pan ostatecznie ukazuje Swój triumf nad śmiercią, piekłem i szatanem.

 

Ojciec Jan Strumiłowski, cysters, realizujący swe mnisze powołanie w pradawnym klasztorze jędrzejowskim, specjalnie dla Czytelników „Przymierza z Maryją” przygotował nauki na ten Święty Czas. Przeżyjmy więc owocnie te swoiste rekolekcje!


Wielki Czwartek


Wielki Czwartek otwiera święte Triduum Paschalne. Jest to szczególny czas celebracji i uobecnienia świętych tajemnic, których dokonał Chrystus w czasie swojej Męki. Nie ulega wątpliwości, że w całej historii wszechświata nie było ważniejszych i bardziej doniosłych wydarzeń od tych, które dokonały się w Jerozolimie przed dwoma tysiącami lat w Wielkim Tygodniu między czwartkiem, w którym miała miejsce Ostatnia Wieczerza, a Niedzielą Zmartwychwstania.


Podczas Ostatniej Wieczerzy, jak wiadomo, Pan Jezus ustanowił dwa sakramenty: Najświętszy Sakrament i kapłaństwo. Sama Ostatnia Wieczerza była właściwie pierwszą w historii Mszą Świętą. Co jednak dokładnie oznacza ustanowienie tych dwóch sakramentów?


Wiemy, że Wielki Czwartek miał miejsce w przeddzień śmierci Chrystusa. Nasz Pan był absolutnie świadomy tego, co ma się wydarzyć. Wiedział, że będzie cierpiał, że zostanie ukrzyżowany. Męka i śmierć z ludzkiej perspektywy może wydawać się porażką Chrystusa i tak też na te wydarzenia patrzyli Jego uczniowie, zanim spotkali zmartwychwstałego Pana. Z ludzkiej perspektywy może się wydawać, że grzech, zło, cierpienia i śmierć zapanowały nad Chrystusem, tak jak na co dzień często panują one nad naszym życiem. Wobec cierpienia i śmierci ostatecznie zawsze jesteśmy bezradni.


Chrystus jednak, chociaż po ludzku również podlegał cierpieniu i śmierci, to jednak nie był im poddany. Sam świadczył, że nikt nie odbiera Mu życia, ale że On sam je oddaje. W tym akcie właśnie Chrystus odwraca ­porządek. Tak jak po grzechu cierpienie i śmierć zapanowały nad człowiekiem, tak właśnie w czasie Ostatniej Wieczerzy nasz Zbawiciel swoim aktem ofiarniczym odzyskuje panowanie nad nimi. W sposób sakramentalny oddaje swoje Ciało i swoją Krew, ofiarowuje siebie Ojcu, sam stając się Barankiem Paschalnym.


Można więc powiedzieć, że jeszcze zanim nasz Pan został wydany na śmierć, to w czasie Ostatniej Wieczerzy sam siebie na śmierć wydaje. Staje się Panem sytuacji. W ten sposób też niweczy przemoc grzechu.


Jak wiadomo, grzech w swojej istocie jest sprzeciwem wobec Boga. Jest postawieniem własnej woli ponad wolę Bożą, co w konsekwencji oznacza oddzielenie się od Boga i zwrócenie się ku własnemu „ja”. Chrystus ofiarowując samego siebie w swoim Ciele i swojej Krwi, całkowicie oddaje siebie Ojcu. Oddzielenie krwi i ciała oznacza właśnie śmierć. Zatem Chrystus dokonuje w tej Ofierze rzeczywistego oddania całego siebie bez stawiania żadnych granic względem Ojca. Wszystko, co do Niego należy i czym jest, oddaje Ojcu, aż po kres samego życia. Przyjąwszy ludzkie ciało, oddaje człowieczeństwo Ojcu, przez co dokonuje odnowienia relacji stworzenia ze swoim Stwórcą – naprawia w ten sposób skażenie grzechem.

Zatem, chociaż po grzechu człowiek popadł w niewolę cierpienia i śmierci, to w swojej Ofierze Chrystus poddane śmierci człowieczeństwo oddaje Ojcu. Przez sakrament kapłaństwa zaś czyni narzędzie rozszerzania tej Ofiary na cały Kościół Święty. Tradycja uczy nas, że ten sakrament kapłaństwa został ustanowiony w słowach to czyńcie na moją pamiątkę. Zatem Apostołowie otrzymali od Chrystusa moc uobecniania tej Ofiary Chrystusa w rzeczywistości życia chrześcijan. Sprawując dzisiaj Mszę Świętą, uobecniamy tę samą ofiarę po to, żeby się w tę Ofiarę włączyć.

Na Eucharystii zatem stajemy się realnie i coraz bardziej Ciałem Chrystusa – Kościołem, to znaczy nasze życie podległe grzechowi, mocą Boskiej Ofiary Chrystusa, włączamy w tę Jego Ofiarę. Zostajemy w ten sposób wyrwani z niewoli grzechu oraz śmierci i ofiarowani Ojcu – stajemy się rzeczywiście Jego dziećmi.

Wielki Piątek

Po spożyciu Wieczerzy Chrystus ze swoimi uczniami udaje się do Ogrodu Oliwnego, gdzie rozpoczyna się misterium Jego Męki. Zaczyna pocić się krwią, przeżywa trwogę konania i przy tym niezmiennie pozostaje oddany Ojcu. W Wielki Piątek rzeczywiście rozpoczyna się godzina ciemności. Zło definitywnie chce zaznaczyć swoje panowanie. Chrystus w swoim człowieczeństwie rzeczywiście doznaje trwogi konania. Jednak swoim wewnętrznym aktem woli cały czas pozostaje oddany Ojcu. Owo oddanie okazuje się zaś silniejsze od mocy ciemności.

Św. Augustyn, komentując ewangeliczną scenę konania w Ogrójcu, zaznacza, że poprzez swoją Mękę Chrystus odwraca grzeszny akt Adama – staje się jakby nowym Adamem, który wszystko odnawia. Tak jak Adam w ogrodzie rajskim sprzeciwił się Bogu, tak Chrystus również w ogrodzie, całkowicie oddaje siebie Ojcu. Pierwszy ogród był ogrodem światłości, drugi jest ogrodem ciemności.

W pewnym sensie możemy powiedzieć, że Ogród Oliwny, który jest progiem i bramą Męki Chrystusa, jest miejscem urzeczywistnienia się przemocy zła. Chrystus wkraczając do tego ogrodu, wchodzi zatem w miejsce nie-Boskie, miejsce oderwane od Boga, miejsce sprzeniewierzenia się stworzenia swojemu Stwórcy. Jedynym punktem, który pozostaje wierny Bogu w tym ogrodzie, jest wola Chrystusa, którą przemoc zła usiłuje złamać. Jednakże właśnie w tym ogrodzie, a następnie w Męce Chrystusa urzeczywistnia się realnie

Ofiara Zbawiciela.

To co w Wielki Czwartek stanowiło rzeczywistość wewnętrznego życia i decyzji Chrystusa, to w Wielki Piątek staje się rzeczywistością fizyczną, materialną i egzystencjalną. Oddanie się sięgające progu umierania, oddanie, które nie zna żadnej granicy, w Męce Chrystusa staje się rzeczywistością dotykającą faktycznej egzystencji ludzkiej w Chrystusie.

W Wielki Piątek poprzez to urzeczywistnienie ofiary zostaje też rzeczywiście przemieniony nasz świat. Rzeczywistość cierpienia i śmierci, która jest rzeczywistością z natury nie-Boską, rzeczywistością nie stworzoną przez Boga, lecz będącą skutkiem grzechu, czyli odwrócenia się i odłączenia od Stwórcy, staje się przestrzenią rzeczywistego oddania. To, co było przekleństwem grzechu, czyli cierpienie i krzyż, Chrystus czyni miejscem i ­rzeczywistą realizacją oddania Ojcu. Bezsens cierpienia i śmierci staje się sensem oddania Ojcu. Przestrzeń egoistycznego odłączenia od źródła życia jakim jest Bóg, staje się okazją oddania i wywłaszczenia własnego życia spod hegemonii egoistycznego „ja”.

W Wielki Piątek rzeczywiście Chrystus dokonuje przemiany świata, zmienia kierunek jego biegu i jego dynamikę. Świat zmierzający po grzechu do śmierci i samo nieuchronne zmierzanie do śmierci wypełnia wolą oddania Bogu, który cały jest życiem. Człowieczeństwo skażone grzechem i odłączone od Boga zostaje zatem ocalone i zwrócone Bogu. Zaś to, co nazywamy Ofiarą – czyli właśnie oddaniem Bogu, staje się zasadą życia Kościoła. Krzyż, który od początku był przekleństwem wyłaniającym się z grzechu, staje się rusztowaniem i konstrukcją nowego porządku powrotu człowieka do Boga.

Wielka Sobota

Wielka Sobota jawi się jak pewnego rodzaju „martwa cisza” po wielkiej bitwie. Przenika ją milczenie i oczekiwanie. W pewnym sensie jest ona dniem spoczynku, dniem zachowania szabatu – czyli dniem, w którym Dzieło Boże zostało ukończone. Z ludzkiej perspektywy to ukończenie może jawić się jako zakryte, tajemne, jeszcze nierzeczywiste. Tak też przeżywają Wielką Sobotę uczniowie – milczą, ale jest to milczenie smutku, milczenie, które jeszcze nie dostrzega zwycięstwa Chrystusa.

Z drugiej strony Wielka Sobota jest dniem, w którym dokonuje się jakby przebudowa podstaw świata. Kościół właśnie w Wielką Sobotę wspomina prawdę o wstąpieniu Chrystusa do piekieł, czyli do Otchłani.

Owe „piekła” wspominane w katolickim Credo nie są oczywiście miejscem ostatecznego potępienia. Są bardziej miejscem spoczynku i oczekiwania. Po grzechu pierworodnym człowiek został nie tylko skazany na cierpienie i śmierć, ale też, jak to zaznaczyliśmy, został pozbawiony Boga. Zatem śmierć nie była przed Chrystusem bramą powrotu do Ojca. Ta brama pozostawała zamknięta. Po śmierci wszyscy ludzie udawali się właśnie do Otchłani, do krainy umarłych, krainy cieni, gdzie życie było jedynie namiastką i pozorem życia.
Kościół zaś wyznaje, że w Wielką Sobotę tę krainę umarłych nawiedził Chrystus. Sam umarł i zstąpił do tej krainy, jednakże nie wstąpił jako cień żyjącej istoty ludzkiej, ale jako Człowiek-Bóg, jako człowiek noszący w sobie bóstwo, niosący w sobie pełnię życia. Kraina śmierci została zatem wypełniona życiem.

Ewangelie świadczą o tym pośrednio, mówiąc, że w momencie śmierci Chrystusa, czyli Jego zstąpienia do Otchłani, wiele grobów otwarło się i wyszli z nich umarli. Tradycja liturgiczna i estetyczna często ukazywała tę tajemnicę na sposób wizerunku Chrystusa, który swoim Krzyżem wyłamał bramy Otchłani i wyciągnął z tych czeluści Adama i Ewę oraz innych sprawiedliwych Starego Testamentu, którzy oczekiwali przyjścia Zbawiciela.

Chrystus zatem zstępuje do Otchłani i tam ogłasza wyzwolenie tym, którzy popadli w niewolę grzechu, lecz którzy w Nim pokładali nadzieję zbawienia. Wielka Sobota była więc pewnego rodzaju sądem szczegółowym dla umarłych przed Chrystusem. Ci, którzy wierzyli w Jego przyjście, doczekali się spełnienia swojej wiary. Ci, którzy swoim życiem odrzucali nadzieję na panowanie Boga, gdyż sami chcieli panować, spotykając Chrystusa panującego, spotkali się z ostateczną porażką swoich grzesznych pragnień. W Wielką Sobotę Otchłań została zniszczona, Niebo zostało otwarte, ale też otwarła się perspektywa ostatecznego potępienia. Chrystus stał się wszechwładnym Królem, panującym nad żywymi i umarłymi. Stał się Nadzieją wierzących, Zbawicielem ufających Jego imieniu, Pogromcą grzechu i mocy piekielnych.

W pewnym sensie zatem Wielka Sobota jest już zasiewem Zmartwychwstania. Sam Chrystus, który ­spoczywa w grobie, jawi się niczym ziarno rzucone w ziemię, które poprzez swoje obumarcie wyda plon stokrotny…

Niedziela Zmartwychwstania

Niedziela Zmartwychwstania w pewnym sensie jest zaś ruchem dokładnie odwrotnym, aczkolwiek realizującym się w tym samym Chrystusie. Święty Paweł pisze o tym w następujący sposób: Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. Dlatego mówi Pismo: Wstąpiwszy do góry, wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary. Słowo zaś „wstąpił” cóż oznacza, jeśli nie to, że również zstąpił do niższych części ziemi? Ten, który zstąpił, jest i Tym, który wstąpił ponad wszystkie Niebiosa, aby wszystko napełnić (Ef 4, 7–10).

W Wielką Sobotę Chrystus zstąpił do Otchłani, niosąc tam zasiew własnego Bóstwa. W Niedzielę zaś wstąpił na Niebiosa, niosąc tam przemienione mocą Bóstwa człowieczeństwo.
Zatem w Sobotę udziałem ludzi odłączonych stało się wyzwalające podarowanie im obecności Boga w Chrystusie. W niedzielę zaś samo człowieczeństwo zostało porwane do Nieba i definitywnie włączone w życie Boże. I tym właśnie jest Zmartwychwstanie – jest wejściem w rzeczywistość samego Boga, włączeniem człowieka w życie Trójcy Świętej. Tak jak wcielenie jest aktem, w którym to Bóg włącza się w życie ludzkie, staje się obecny w przestrzeni rzeczywistości stworzonej, tak w Zmartwychwstaniu człowiek jakby wciela się w rzeczywistość Boską, zostaje włączony w życie Boga i ma w tym Życiu udział.

My, żyjąc na ziemi, ale już posiadając zadatek Ducha, jesteśmy ludźmi, którzy przeżywają swoje życie jako już obdarowane Bożą obecnością. Bóg przez wiarę i chrzest mieszka w naszych sercach. Czyli jest obecny w naszym życiu. Doświadczamy Jego obecności, lecz jeszcze podlegamy skutkom grzechu. W naszych ciałach toczy się jeszcze walka. Ta walka chrześcijańska polega właśnie na podporządkowywaniu ciała Duchowi, czyli podporządkowywaniu swojego „ja”, swojego życia woli Bożej, która już jest naszym udziałem. Wiemy, że ta walka nie jest łatwa. Wiemy, że w tej walce cały czas nasze „ja” jest centrum naszego życia, że jeszcze przez grzech za bardzo należymy do siebie. Istotą walki jest właśnie oddanie siebie Bogu.

Zmartwychwstanie zaś jest kresem walki, w Zmartwychwstaniu wszystko, co nas stanowi, zostaje oddane Bogu, włączone w Jego Życie. Zatem po Zmartwychwstaniu pulsem naszego istnienia i zasadą naszego życia nie jest już nasze „ja”, ale Bóg. I dzieje się to do tego stopnia, że podarowane nam życie Boże staje się fundamentem i wyznacznikiem naszego istnienia.

W Chrystusie Zmartwychwstałym widzimy przebłyski tego nowego porządku. Po Zmartwychwstaniu posiada On nadal prawdziwe, realne ciało, którego uczniowie mogą dotknąć. Jednakże cała rzeczywistość cielesna jest podporządkowana rzeczywistości Boskiej. Chrystus na przykład może przechodzić przez zamknięte drzwi, gdyż zasadą jego istnienia nie jest już cielesność i materialność stworzenia, ale Duch Pański. Jego ciało jest ciałem uwielbionym, jego życie jest życiem miłości Ojca, a ciało w tym życiu uczestniczy.

I taki stan właśnie nazywa się zbawieniem – stan w którym człowiek odzyskuje ocalenie w Bogu, w którym definitywnie powraca do Boga, ma udział w Jego życiu, staje się zatopiony i przeniknięty Miłością Bożą, a sama Miłość Trójjedynego staje się strumieniem i fundamentem ludzkiego istnienia. Jest to zatem stan życia, który przekracza wszelkie ludzkie oczekiwania i pragnienia. A wszystko to dzięki Miłości naszego Boga i Zbawieniu, które zostało nam podarowane w Chrystusie.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina