(…) Każdy człowiek jest bytem osobowym, niepowtarzalnym i choć zachodzą w nim pewne typowe czynności, są one znowu niepowtarzalne, po swojemu przyjmowane. Zwróćmy uwagę na te czynności. Sprowadzają się one do trzech grup: pierwszą jest budzenie ducha. To budzenie ducha dokonuje się dosyć długo, począwszy gdzieś od stanów niemowlęcych do około 12. roku życia. Od 12. do 15.–16. roku życia zachodzi drugi okres: odkrywania swojej natury, czyli odkrywania kim się jest (…) – jest to moment odkrywania siebie jako człowieka. Trzeba poznać siebie, żeby można było żyć po ludzku. Okres trzeci ogromnie ważny – gdzieś 15–16 do 18 lat – to czas budowania siebie, budowania własnego człowieczeństwa.
Budzenie ducha
Wspomniałem, że nasze budowanie ciągle się dokonuje, sięgając nawet stanów prenatalnych. Dzisiaj społeczeństwo jest bandyckie, zbrodnicze, bo zabija dzieci jeszcze nienarodzone. A w okresie prenatalnym jest to już człowiek realny, który posiada wszystkie elementy swego człowieczeństwa, a mianowicie ma źródło działania, którym jest dusza ludzka stworzona przez Boga (…). Kieruje ona – począwszy od pierwszego po ostatni moment życia biologicznego – odziedziczonym już w pierwszej komórce kodem genetycznym, który będzie się realizował przez całe życie. Całe życie jest już jakoś w pierwszym momencie dane, zaprojektowane, by później się rozwijać.
Ten pierwszy moment to jest moment działania duszy, by zbudować, zorganizować ciało. Organizacja ciała dokonuje się szybko, w tych dziewięciu miesiącach, kiedy trzeba przyjąć w siebie świat (…). Człowiek, który został poczęty, żyje realnie, co więcej, uczestniczy już w życiu społecznym. Lekarze mówią, że tyle dzieci rodzi się z chorobami. Dlaczego? Rodzina jest chora, a chora rodzina wywiera wpływ na dziecko. (…) Trzeba pamiętać, że matka nosi w sobie człowieka realnego (…) i jej postępowanie, postępowanie społeczne wokół niej, wpływa bardzo realnie na to, jak się ukształtuje realny człowiek. Ten człowiek żyje na razie przy pomocy biologicznych sił matki – ma mieszkanie, ma ogrzewanie, ma oddychanie. Gdy się taki człowiek rodzi, to mógłby myśleć, że umiera, bo wszystko nagle traci: traci mieszkanie, traci oddychanie, traci pokarm (…). Ale właśnie pierwszy krzyk dziecka, pierwszy oddech, gdy przechodzi na swoje własne życie, gdy dusza poprzez uformowane własne ciało zaczyna działać – oznacza moment początku samogospodarzenia.
Jest tu ogromny, ciągle niedoceniany, największy wpływ matki, która musi wydobyć z dziecka, niemowlęcia – ludzkiego ducha. I to się dokonuje długo, przez prawie 2 lata, podczas których matka nieustannie do dziecka mówi (…) – ta mowa nie jest na darmo, gdyż budzi ona powoli ludzkiego ducha. To budzenie ludzkiego ducha dokonuje się najpierw poprzez dotknięcie piersi matki (…). Owe pierwsze zetknięcie się ze światem – to powolne budzenie świadomości. Dziecko wszystkiego próbuje, musi wszystko eksperymentalnie poznać. (…)
Wreszcie padają pierwsze słowa […]. To jest ten pierwszy okres pourodzeniowy, niemowlęcy, w którym człowiek budzi ducha i zaczyna posługiwać się tym najwspanialszym narzędziem, jakim jest ludzki język, uczy się języka. Pierwsze bardzo powolne, ale zasadnicze uczenie się języka bez tej rocznej czy dwuletniej pracy matki w ujawnianiu ludzkiego ducha nie byłoby możliwe. Czas poświęcony wówczas dziecku procentuje potem w całym ludzkim życiu.
Ogromnie jest ważne dla życia ludzkiego wprawianie się w odróżnianiu siebie od przedmiotów zastanych. Przychodzi okres drugi: dziecko uświadamia sobie, że już się nie utożsamia ani z mamą, ani z tatą, ani z łóżkiem i pierwsza reakcja dziecka, gdy pytają: „Chcesz tego?” – jest taka, że na wszystko mówi: „Nie!”. To jest bardzo ważny okres, gdyż wówczas dziecko buduje własną podmiotowość, różną od swojej rodziny, odróżnia siebie od innych, odróżnia, że jest źródłem działań i że może – w stosunku do rzeczywistości, która go otacza – akceptować ją lub odrzucać. I właśnie ta próba odrzucenia rzeczywistości jest próbą podkreślenia własnego ja, własnej podmiotowości. Jest to rzeczą ogromnie ważną; rodzina musi wobec tego dziecięcego „nie” być bardzo wyrozumiała i rozumieć, że to jest budowanie człowieka poprzez przeciwstawianie się otoczeniu (…).
Otwarcie na transcendencję
Później przychodzi (od 2. roku życia) okres dziecięcy w budzeniu ducha. Co jest wówczas ważne? Ważne jest, by stać się człowiekiem. Ludzie zapominają o tym i krzywdzą swoje dziecko, pozbawiając je transcendencji Boga. Jest mianowicie konieczna wspólna modlitwa z matką. Dziecko musi już na samym początku wiedzieć, że nie jest przypadkiem, że nie jest czymś przypadkowym na świecie, (…) że wchodzi w kontakt nie tylko z rodzicami, ale także z Bogiem. Te pierwsze słowa modlitwy z matką są ogromnie ważne. (…) Moja mama uczyła mnie pacierza, później studiowałem filozofię, teologię, ale w najważniejszych momentach posługuję się tymi słowami, któreśmy razem z mamą odmawiali (…): Wierzę w Ciebie, Boże żywy, w Trójcy jedyny, prawdziwy, wierzę, coś objawił, Boże, Twe słowo mylić nie może. Ufam Tobie, boś Ty wierny, wszechmocny i miłosierny, Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie. Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję, nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty dobro nieskończone. Ach, żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie grzesznemu, dla Ciebie odpuszczam bliźniemu. Cały sens życia w tej krótkiej modlitwie jest zawarty i wszystkie teologiczne sprawy właśnie tu znajdują swoje uzasadnienie […].
Rola wyobraźni
Dziecko w wieku 5-6 lat trzeba uczyć wyobraźni. Całe ludzkie rozumowania, ludzkie wynalazki są oparte na wyobraźni czynnej, więc wyobraźnia musi być żywa. Do budzenia wyobraźni świetnie nadają się bajki. To jest ogromnie ważne, bo bajki ożywiają wyobraźnię przenosząc człowieka w inny świat (…). Tu rodzi się ogromne niebezpieczeństwo zabicia wyobraźni, wtedy uniemożliwia się człowiekowi zostanie autorem. Wyobraźnię zabija się kinem i telewizją, gdzie narzuca się obrazy aparatowi poznawczemu i już nie trzeba sobie nic wyobrażać, tylko najwyżej operować tymi narzuconymi obrazami. (…) Bardzo ważna jest zatem wyobraźnia i mowa do człowieka. (…)
O roli bajek i opowiadania
Sprawa druga – jakie bajki? W tym okresie życia czyta się np. bajki o krasnoludkach. Czym byłaby nasza literatura dziecięca bez krasnoludków i innych postaci bajkowych? (…) Warto czytać dzieciom bajki o krasnoludkach, bo tam więcej jest prawdy i budowania wyobraźni niż w mediach i w świecie polityki.
(…) W tym czasie jest też bardzo ważne uczenie dziecka czytania, a przez czytanie uczenie dziecka na pamięć wierszy, piosenek. (…) Nie będzie Prusak (czy Niemiec) pluł nam w twarz i dzieci nam germanił. […] Twierdzą nam będzie każdy próg… – to było ogromne doświadczenie narodu podczas rozbiorów, gdy wrogowie Polski, zaborcy chcieli kompletnie opanować ducha polskiego. (…)
Odkrywanie własnej natury
Problem kolejny bardzo ważny: wczesna młodość od 12. roku życia. Wiemy o tym, że w prawie żydowskim uznawano człowieka w 12. roku życia już za odpowiedzialnego za własne czyny. (…) Trzeba przygotować człowieka, by poczuł się odpowiedzialny.
To odkrywanie siebie jest niezwykle ważne. Chłopcy odkrywają wcześniej, że obok nich są dziewczęta, a dziewczęta później, że obok nich są chłopcy. Kiedyś w telewizji pokazano (…), jak pani minister zapytała małą dziewczynkę czy będzie feministką, a dziewczynka: „Nie, bo ja lubię chłopców”. Bardzo prosto odpowiedziała na wszystkie głupie feministyczne zapędy. To jest coś normalnego: chłopak się obraca za dziewczyną, a dziewczyna za chłopakiem. Tu jest początek życia społecznego, początek życia rodzinnego, bo naród, społeczeństwo, nie powstaje dzięki umowie społecznej. Jedyną umowę zawiera to jak uda się „kobicie” przyprowadzić „chłopa” do kościoła, jest ślub i ksiądz pyta: czy chcesz? On: Aaa, a ona mu podpowiada: Chcę, chcę! To jest jedyna umowa, która tworzy społeczeństwo (…), tu musi być odpowiedzialność, bo to już jest przygotowanie do życia rodzinnego. Człowiek rodzi się w rodzinie i jest powołany do tego, by założyć rodzinę. Żeby założyć rodzinę, trzeba odkryć siebie. Szkoła koedukacyjna jest bardzo niedobra, bo właśnie wtedy, kiedy się budzi zainteresowanie chłopca dziewczyną, trzeba go nauczyć szacunku dla niej, a koedukacja to uniemożliwia. Trzeba jednak uznać naturę, inna jest natura kobiety, inna natura mężczyzny, trzeba ją znać i rozróżniać. To wzajemne dążenie jest czymś dobrym, lecz trzeba je wychować, jest ono bardzo silne i dlatego jeszcze silniejszy musi być rozum.
Początkiem samogospodarzenia w młodości jest to, że musisz zagospodarować swoje uczucia, swoją biologiczną naturę, swój stosunek do drugiej osoby, chłopaka do dziewczyny, dziewczyny do chłopca, szanować siebie, by umieć szanować drugiego. Jeśli ktoś siebie nie szanuje, nie będzie umiał drugiego szanować. (…)
W tym okresie ważna jest literatura, szczególnie ojczysta (…), która jest także środkiem wychowania człowieka.
Budowanie siebie w kulturze
Przechodzimy do trzeciego okresu młodości, mianowicie do akceptacji i budowania siebie w kulturze. Gospodarzenie na tym etapie dokonuje się poprzez wejście w kulturę osobistą, narodową, ogólnoludzką. Wejście w kulturę dokonuje się poprzez (…) naukę, poprzez elementy światopoglądowe, filozofię.
Poznawanie przed myśleniem
Jest ogromnie ważne to, by w filozofii odróżnić (…) myślenie od poznawania. Gdy patrzę: tu jest mikrofon, pukam, jest, działa, odzywa się – to poznaję, a mogę też myśleć: chciałbym mieć taki mikrofon, żeby cały świat mnie słyszał – lecz czy to myślenie jest sprawdzalne? Trzeba odróżnić poznanie rzeczy od myślenia. (…)
Czynić dobro i tworzyć piękno
Wchłonięcie w siebie kultury następuje, po pierwsze, poprzez wejście w poznanie naukowe, (…) a po drugie – poprzez moralność. Na początku samogospodarzenia młodzież musi się nauczyć czynienia dobra. Pytaj sam siebie, czy potrafisz czynić dobro. Czynienie dobra to jedyny sprawdzian człowieczeństwa.
Trzecią sprawą jest ogromna dziedzina sztuki rozciągającej się począwszy od sztuki chodzenia, siadania po sztukę mówienia. (…) Ja miałem Juliusza Osterwę jako nauczyciela wymowy przez 2 lata, musieliśmy odbywać ćwiczenia i mówić wiersze, aby było można człowieka rozumieć. Posłuchajmy teraz radia, jak oni gadają, przecież ci dziennikarze samogłoski źle wypowiadają, gramatyki nie umieją, (…) i to ma być uczenie narodu (…)?!
Trzeba czytać i znać polską literaturę (…). Wy, koledzy nauczyciele, jesteście w szkole, na was ciąży obowiązek! (…) Jesteście odpowiedzialni w szkołach, nie minister, nie urzędnik, lecz nauczyciel jest odpowiedzialny za to, jak przedstawia polską kulturę: czy uczy tego, co jest wzniosłe, tego, co było treścią dzieł najwybitniejszych polskich myślicieli i narodu. Oryginał trzeba czytać. Pamiętam że czytaliśmy po łacinie wiersze, a potem na tym tle Mickiewicza czy Sienkiewicza […]. Nauczyciel ma nauczyć kochać literaturę, naszą kulturę narodową, bo to jest kultura ogólnoludzka.
Czwarty element kultury to religia. Tylko zwierzęta są bezreligijne. Bez religii nie ma człowieka.
Prof. Mieczysław Albert Krąpiec OP - fragmenty wykładu wygłoszonego na VII Ogólnopolskiej Konferencji Nauczycieli i Wychowawców zorganizowanej przez Fundację Servire Veritati pt. O młodość z charakterem (Lublin, 1 III 2008). Tekst ukazał się drukiem w kwartalniku „Cywilizacja” (2008) nr 26, s. 8–17.
Pani Grażyna Wolny z Rybnika należy do Apostolatu Fatimy od około 10 lat. W maju 2022 roku zawitała wraz z mężem Janem na spotkanie Apostołów do Zawoi. Oprócz czasu poświęconego na pielgrzymki do Zakopanego, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, udało nam się porozmawiać o tym, za co ceni Apostolat Fatimy, jak kształtowała się jej wiara i pobożność. Oto co nam o sobie opowiedziała Pani Grażyna…
U mnie w domu rodzinnym rodzice nie przymuszali nas do modlitwy. Po prostu klękali i my robiliśmy to samo, nie było nacisku. Gdy przychodziła niedziela czy święta, wiedzieliśmy, że trzeba iść do kościoła, rodzice nie musieli nam tego mówić, każdy to robił i to zostało po dzień dzisiejszy w głowie. Jeszcze dziś mam przed oczami obraz Mamy i Taty, jak klęczeli. To było normalne. Kiedyś nie patrzyłam na to tak jak teraz, gdy mam swoje dzieci.
Moja babcia, mama mojej mamy, pochodziła z Bukowiny Tatrzańskiej; bardzo dużo się modliła, była bardzo wierzącą kobietą. Praktycznie dzień w dzień chodziła pieszo do kościoła, który był oddalony od jej domu o 40 minut; często przystępowała do Komunii Świętej. Jeździłam do niej na wakacje. Zawsze chodziłam z nią do kościoła w środy – na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przykład był naprawdę dobry.
W 2014 roku miałam otwarte, bardzo poważne złamanie nogi. Lekarz stwierdził, że nadawała się do amputacji. Jak widziałam moją nogę, która wisiała tylko na skórze, to mówiłam sobie po cichu: – Jezu ufam Tobie! Po operacji przywieziono mnie na salę, a nad łóżkiem, na którym miałam leżeć, wisiał obrazek „Jezu ufam Tobie”. Po dwóch tygodniach wróciłam do szpitala i przed drugą operacją powiedziałam pielęgniarzowi: – Niech ręka Boża was prowadzi. Po operacji trafiłam w to samo miejsce, do tej samej sali. Pomyślałam, że chyba Pan Jezus czuwa nade mną. Leżąc w szpitalu, odmawiałam litanię do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Różaniec. Na drugi dzień po operacji przyszedł ten pielęgniarz i powiedział: – Ja Panią słyszałem przez całą noc, to co Pani do mnie powiedziała. Noga została uratowana, wszystko się pozrastało, tak że dzisiaj nie mam żadnych dolegliwości, zostały tylko blizny. Różaniec i Koronka ratują mnie w takich trudnych sytuacjach.
Kilka miesięcy później wypadek miał mój młodszy syn i jego nauczyciel. Syn zadzwonił do mnie mówiąc: – Mamo, mieliśmy wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Na miejscu wypadku zebrało się trochę ludzi. Nagle z tłumu wyszedł uśmiechnięty pan i powiedział do nich: – Chłopcy, ja myślałem, że wy z tego wypadku nie wyjdziecie cało. Po czym dał im obrazki „Jezu ufam Tobie” z modlitwą na odwrocie i zniknął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką modlitwą.
Kilka lat temu zmarł mój brat. Chorował na raka wątroby. Jeździł ze mną i moim mężem do spowiedzi, na rekolekcje, na Mszę o uzdrowienie. On był człowiek-dusza, gołębie serce. Zamawialiśmy Msze Święte, żeby umarł pojednany z Bogiem i tak się stało. Byliśmy przy jego śmierci w szpitalu. Modliliśmy się przy nim na Koronce, a po pierwszej dziesiątce Różańca odszedł spokojnie, pojednany z Bogiem.
W Apostolacie Fatimy jestem od około 10 lat, choć Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspierałam już wcześniej. Pewnego razu wzbudziła moje zainteresowanie strona z apelem: Zostań Apostołem Fatimy! Pomyślałam: A czemu nie! I napisałam lub raczej zadzwoniłam, że chcę zostać Apostołem i dostałam wszystkie materiały: obrazek i figurkę Matki Bożej Fatimskiej, Różaniec, krzyżyk. No i „Przymierze z Maryją” – dla mnie to jest naprawdę dobre pismo. Można w nim przeczytać na przykład niezwykle budujące świadectwa innych czytelników…
Piękne jest to, że za Apostołów Fatimy odprawiana jest co miesiąc Msza Święta, że codziennie modlą się też za nas siostry zakonne. Cieszę się, że Apostolat jest taką wspólnotą, którą tworzą podobnie myślący ludzie.
oprac. Janusz Komenda
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdeczne Bóg zapłać za przesłanie pięknej figurki Matki Bożej. Tak bardzo czekałam na Mateczkę Najświętszą. Klękam codziennie i modlę się do Niej, prosząc o łaskę nawrócenia dla mojego męża i dzieci, którzy odeszli od Pana Boga. Będę nieustannie się za nich modlić i błagać o ich nawrócenie. Będę wypraszać i błagać Mateńkę o opiekę nad moimi wnukami, które też są daleko od Pana Boga, a ja nie mogę do nich dotrzeć, bo rodzice nie dają im przykładu. Zaznaczę, że dwóch wnuków mam za granicą i całkiem nie mam na nich wpływu. Pozostaje tylko wiara, nadzieja i modlitwa, że kiedyś moje prośby zostaną wysłuchane. Bardzo się cieszę, że mogę wspomagać Apostolat Fatimy drobnymi datkami, przez co inne rodziny mogą też poznawać to wielkie dzieło dla Matki Bożej. Zapewniam o moim wsparciu, dopóki Pan Bóg pozwoli. Dziękuję za wszystkie dewocjonalia, które do tej pory otrzymałam. Codziennie modlę się na podarowanym mi różańcu. Życzę zdrowia, dużo siły i wsparcia Mateńki Bożej w dalszym posługiwaniu. Proszę o modlitwę. Bóg zapłać za to, że trafiłam do Apostolatu Fatmy i że Matka Boża mnie tam zaprowadziła. Był to zupełny przypadek, gdy na mojej drodze pojawiło się „Przymierze z Maryją”. Bardzo czekam na każdy kolejny numer, który czytam z wielką uwagą. Po przeczytaniu zanoszę do kościoła, aby ktoś inny mógł skorzystać i dowiedzieć się o „Przymierzu…”.
Maria
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Uważam, że jeśli chcemy zadbać o lepszą przyszłość kolejnych pokoleń, musimy zamieszczać na łamach „Przymierza…” artykuły nawiązujące do minionych pokoleń i ludzi, którzy byli wierni Panu Bogu, Ewangelii i żyli według zaleceń i wskazań Kościoła. Teraz widzimy, jaka jest moralność młodzieży, jakie słowa padają z ust nastolatków, nawet dziewcząt. Brak im jakichkolwiek autorytetów. Pokutuje podejście „róbta, co chceta” i, niestety, w ten sposób postępują… To straszne!
Bogusław z Milanówka
Szanowni Państwo!
Chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie przesyłki otrzymane w 2022 roku. Staram się je skrupulatnie przeglądać i czytać. Szczególnie dziękuję za kalendarz, z którego korzystam przez cały rok. Stoi zawsze na honorowym miejscu. Dziękuję bardzo za modlitwę i proszę o dalszą w 2023 roku. Życzę całej Redakcji błogosławieństwa Bożego i życzliwości ludzi w Waszym dziele nawracania na dobrą drogę wiary.
Teresa z Łódzkiego
Szczęść Boże!
Mam propozycję kilku tematów, które myślę, że warto poruszyć na łamach „Przymierza z Maryją”. Proszę rozważyć publikację tekstów modlitw, aktów zawierzenia, proszę także o dalszą publikację tekstów o świętych wzorach do naśladowania. Warto również doradzić Czytelnikom, jak pomagać osobom uzależnionym.
Celina z Dolnośląskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się kilkoma refleksjami od siebie. W mojej rodzinie od 30 lat jest obecna modlitwa „Sen Najświętszej Maryi Panny”. Modlitwa ta pomaga nam w trudnych chwilach, niespodziewanych zdarzeniach, była wybawieniem w sytuacjach bez wyjścia – „A kto będzie odmawiał albo słuchał nie zginie na każdym miejscu; ani na wojnie, ani na drodze, a w którym domu ten sen będzie się znajdował, temu ani ogień szkodzić nie będzie”. Bardzo bym chciał, aby ta modlitwa została jak najszerzej rozpropagowana.
Jan z Lubuskiego
Szanowni Państwo!
Mam kilka propozycji tematycznych. Uważam, że dobrze by się stało, gdyby w pismach katolickich położyć większy nacisk na naukę historii Polski, propagować życiorysy wybitnych Polaków na przykład rotmistrza Witolda Pileckiego, Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, generała Fieldorfa „Nila” czy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pokazujmy odważnie rolę Kościoła katolickiego w powstaniu cywilizacji łacińskiej, która zapanowała prawie na całym świecie. Teraz jest ona bardzo skutecznie zwalczana, a Europa traci swą wiodącą rolę i kroczy ku upadkowi.
Jan ze Skierniewic
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję Państwu za kontakt i przesłanie mi kalendarza „365 dni z Maryją”. Zawarte prawdy w otrzymanym liście wzruszają, bo dotyczą ogromnej roli Matki Najświętszej w naszym codziennym życiu oraz szerzącej się obojętności na wiarę chrześcijańską. Dziękuję bardzo za propagowanie modlitwy w „Przymierzu z Maryją”. Cieszę się, że jesteście, że mogę korzystać i potwierdzać w moim życiu opiekę i dobro Matki Bożej. Mam 88 lat i wszystko, co w życiu zdobyłam, stało się dzięki Maryi, do której zwracam się w modlitwie każdego dnia.
Zofia z Łódzkiego
Szczęść Boże!
Moje dzieci i wnuki mają prawo jazdy, a tym samym własne auta. Jako matka i babcia chciałabym, aby w ich samochodach znajdował się wizerunek patrona kierowców św. Krzysztofa wraz z modlitwą. Myślę, że można którąś z akcji poświęcić kierowcom, aby pamiętali o modlitwie przed podróżą oraz o bezpieczeństwie podczas jazdy.
Teresa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Dostałam dyplom oraz Kartę Apostoła Fatimy, książkę o Ojcu Pio z poświęconym różańcem i obrazkiem z relikwią. Bardzo się cieszę z tego wszystkiego. Akcje, które przeprowadzacie, są wspaniałe. Chciałabym, aby w „Przymierzu z Maryją” było jeszcze więcej listów od Czytelników, więcej świadectw – to ludzi bardzo interesuje. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask.
Halina z Gdyni