Temat numeru
 
Miłosierdzie nie akceptuje grzechu!
Krystian Kratiuk

Miłosierdzie nie ma nic wspólnego z akceptacją grzechu! Czy zatem można być świadkiem Bożego Miłosierdzia tam, gdzie ludzie się na nie zamykają? Można, choć wymaga to sporej odwagi. W rozmowie z „Przymierzem z Maryją” przekonuje o tym ksiądz Sebastian Heliosz, kapłan Archidiecezji Katowickiej w rozmowie z Mateuszem Ochmanem.

Tyle słyszymy o Bożym Miłosierdziu, ale gdy przychodzi do jego opisania, to wielu z nas ma z tym trudności. Czym ono zatem jest?

– Miłosierdzie to przymiot samego Boga, realizuje się najpełniej w tajemnicy Jezusa Chrystusa. O tym mówi sam nasz Boski Zbawiciel w czasie nocnej rozmowy z Nikodemem: Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego dał. Celem tego daru był powrót całej ludzkości do Boga, przezwyciężenie muru, który powstał po grzechu pierworodnym. Miłosierdzie to dar Boga z Siebie, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości, abyśmy na nowo mogli wejść w relację ze Stwórcą. Jedyną barierą jest nasza wolna wola, bo zawsze możemy się Bogu przeciwstawić, nie pragnąc Jego pomocy. Bóg nas na siłę nie będzie uszczęśliwiał.

Nie ma takiego grzechu, takiej przewrotności, której nie zwyciężyłoby Boże Miłosierdzie. I nie chodzi tu tylko o to, że Bóg przebacza, ale właśnie o to, że dzięki miłosierdziu każdy z nas ma możliwość odtworzenia raju w swoim życiu. Bóg bowiem nie wypomni nam przebaczonych grzechów, nie będzie wyciągał z nich konsekwencji. Chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, że gdy popełnimy jakąś głupotę, kogoś skrzywdzimy, to ta osoba nawet jeśli nam wybaczy, to i tak pamięta. Bardzo rzadko mamy możliwość powrotu do dawnej gorliwości, beztroski, totalnego zaufania. U Boga jest właśnie zupełnie inaczej, On, niejako dzięki miłosierdziu, zapomina nasze grzechy, nigdy ich nie wypominając.

 

Czy w takim razie Boże Miłosierdzie wpływa w jakiś sposób na Bożą Sprawiedliwość?

– Często się zdarza, że Boże Miłosierdzie przeciwstawia się Bożej Sprawiedliwości. Gdybyśmy wyciągnęli z tego logiczne konsekwencje, doszlibyśmy do absurdalnego wniosku, że w Bogu samym jest jakieś rozdwojenie jaźni, co jest nie tylko herezją, ale i głupotą.

Prawdą jest natomiast, że do natury Boga należy zarówno sprawiedliwość, jak i miłosierdzie. Dopóki człowiek żyje i może żałować za swoje grzechy, może także obficie korzystać z Miłosierdzia Bożego, może ochotnym sercem przylgnąć do Boga, wrócić do Niego czasem po wielu latach, może się wyspowiadać i docelowo zmienić swoje postępowanie. Ostateczną granicą miłosierdzia jest śmierć człowieka, po niej nie ma możliwości zmiany życia, zatem wtedy pozostaje już tylko Boża Sprawiedliwość.

 

Zatem w jakich sytuacjach najpełniej – jeśli można tak powiedzieć – mamy możliwość doświadczenia Bożego Miłosierdzia?

– Chyba kwintesencją tego rozważania są słowa św. Jana Pawła II z encykliki Dives in misericordia: Miłosierdzie – tak jak przedstawił je Chrystus w przypowieści o synu marnotrawnym – ma wewnętrzny kształt takiej miłości, tej, którą w języku Nowego Testamentu nazwano agape. Miłość taka zdolna jest do pochylenia się nad każdym synem marnotrawnym, nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad nędzą moralną, nad grzechem. (DiM 6)

Czyż ten powrót syna marnotrawnego, to wyczekujące spojrzenie ojca, owo odnowienie godności, odkrycie prawdy o sobie nie dokonuje się w sakramentach, szczególnie w spowiedzi świętej, gdzie każdy grzesznik staje w pełnej prawdzie przed Bogiem, odnajduje siebie w relacji do Stwórcy i odchodzi jakby nowo narodzony? Zresztą po dobrze przeżytej spowiedzi świętej człowiek czuje pewną nowość, patrzy na świat już nie z przyzwyczajenia, ale dostrzega więcej dobra i pragnie je realizować w swoim życiu.

Miłosierdzie jest podstawą każdego z sakramentów. Warto dbać zatem o życie w łasce uświęcającej, by jak najczęściej korzystać z owoców zbawczej męki Chrystusa, która dokonała się dzięki miłosierdziu.

Czy możemy w jakiś sposób współpracować z Panem Bogiem, aby Jego Miłosierdzie szerzej rozlewało się w świecie? Czy możemy być narzędziami Bożego Miłosierdzia?

– Oczywiście, że tak. Bóg zaprasza nas nieustannie do współpracy ze Sobą, jesteśmy bowiem, jak słusznie zauważył Benedykt XVI, „współpracownikami Prawdy”. W kontekście miłosierdzia ma to bardzo praktyczny wymiar.

Kościół zna i poleca uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała. Obejmują one szerokie spectrum zachowań i postaw względem drugiego człowieka, gdyż jako bliźni jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Chrześcijanie w starożytności byli rozpoznawani właśnie po tym, że nie tylko mówili o miłości, ale ją praktykowali. Mówiono przecież o naszych przodkach: patrzcie, jak oni się miłują.
Spowiednik siostry Faustyny, bł. ks. Michał Sopoćko lubił powtarzać, że zbawienie świata zacząć należy od rzeczy najprostszych, dlatego też polecał ciekawą praktykę. Spróbujmy ją realizować, jest ona nietrudna. W swoim domu znajdźmy miejsce na Pismo Św. położone i gotowe do lektury, obok niego połóżmy wypisane na osobnych karteczkach uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała. Codziennie rano przy okazji modlitwy albo wieczorem, jak nam wygodniej, wyciągnijmy jedną karteczkę. To zadanie na cały najbliższy dzień dla nas. Zrobić musimy wszystko, by dany uczynek miłosierny zrealizować, oczywiście nic na siłę, to ma być raczej mobilizacja do otwartości na drugiego człowieka, dostrzeganie jego potrzeb, pragnień. Czasem naprawdę jedno dobre słowo, uśmiech, podanie ręki może mieć znaczenie zbawcze.

 

Skoro już rozmawiamy o uczynkach miłosierdzia, to proszę powiedzieć, dlaczego można odnieść wrażenie, że bardziej skupiamy się na uczynkach względem ciała, zaniedbując tym samym te wobec duszy?

– Dzieje się tak dlatego, że paradoksalnie te uczynki względem ciała są prostsze dla nas do realizacji. ­Zawsze znajdzie się ktoś w bliższym czy dalszym otoczeniu, kto potrzebuje pomocy. Wzrost postaw charytatywnych, rozmaite fundacje, zbiórki świadczą o tym, że mamy jako Polacy bardzo otwarte serca i portfele dla innych. Uczynki miłosierdzia to jednak przede wszystkim kontakt z drugim, postawa otwartości na bliźniego. Chętnie się podzielimy jedzeniem, ale żeby już zjeść z bezdomnym chociaż kawałek chleba czy napić się herbaty, to przekracza nasze wyobrażenie. Dlatego tak trudno chyba nam przejść z uczynków względem ciała do uczynków względem duszy.

Dlatego też założyłem przed 5 laty bardzo prężnie działającą Charytatywną Grupę Młodzieżową, która podejmowała wiele akcji w kraju i za granicą pomagając najbardziej potrzebującym. Zawsze powtarzałem moim wychowankom, że miłosierdzie zaczyna się w domu, od zwykłych czynności wykonywanych z miłością.

Kiedy byłem jeszcze w seminarium i wracałem przed świętami wielkanocnymi do domu, spotkałem na dworcu w Katowicach grającą na gitarze i zbierającą datki młodą osobę. Spontanicznie podszedłem i zapytałem, czy nie chce się napić czegoś ciepłego. Przyniosłem herbatę i pączka i po prostu się dosiadłem. Porozmawialiśmy parę minut i każdy wrócił do swojego życia. Po roku ta osoba odnalazła mnie na jednym z portali społecznościowych i poprosiła o spotkanie. Okazało się, że była w sekcie, że grała, żeby zarobić dla grupy, a ja byłem jedynym, który dostrzegł w niej normalnego człowieka. Dziewczyna ta wyspowiadała się, odkryła budującą wspólnotę. Teraz jest mocno zakorzeniona w Kościele i czyni miłosierdzie, gdzie tylko się da. A zaczęło się od wspólnie wypitej herbaty i zjedzonego pączka. Uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy niech się po prostu przenikają. Wtedy owoce są największe.

 

A co robić, by nie wpaść w pułapkę błędnego rozumienia Bożego Miłosierdzia? Można przecież pomyśleć, że skoro jest ono tak wielkie, to można żyć byle jak, a i tak Pan Jezus będzie przymykał na to oko i koniec końców i tak osiągniemy zbawienie…

– Wystarczy przytoczyć opowieść o Jezusie i kobiecie cudzołożnej, którą tłum chciał ukamienować. Chrystus po odejściu ludzi, patrząc na kobietę, mówi, że jej nie potępia, ale ma iść i nie grzeszyć więcej. To jest właśnie fundament Miłosierdzia Bożego. Nie wolno nam myśleć, że Bóg na siłę będzie chciał nas uszczęśliwiać. Przecież piekło nie jest puste, Bóg ubolewa nad każdym upadkiem, ale dał nam wolną wolę i to od nas zależy, jak z niej skorzystamy. Od nas zależy, jak będziemy z miłosiernym Panem współpracować.

Miłością mamy odpowiadać na miłość. Jeśli wpadam w wodospad Bożego Miłosierdzia, to powinienem chociaż mały strumyczek z siebie też dać. Mocne postanowienie poprawy i zadośćuczynienie są aktami penitenta w sakramencie spowiedzi, bez nich spowiedź jest nieważna. Jeśli nie zapragniemy zmienić swojego życia, nie otrzymamy Bożego przebaczenia. Zakłada ono bowiem pragnienie naprawy, tego, co było złe. To pragnienie może być niedoskonałe, słabe, ale jest kluczowe. Idź i nie grzesz więcej, a przynajmniej zrób wszystko, by nie popadać znowu w te grzechy, zrób cokolwiek, aby naprawić dawne krzywdy. Tego wymaga od nas Bóg. To jest właśnie najgenialniejsza współpraca z Jego Miłosierdziem.

 

Jest jeszcze inne niebezpieczeństwo: mam na myśli ludzi, którzy powołują się na miłosierdzie, a chodzi im o coś zgoła innego; ludzi wmawiających innym, że miłosierdziem jest akceptacja zła czynionego przez innych: aborcji, eutanazji, homoseksualizmu. Czy to naprawdę jest miłosierdzie?

– Miłosierdzie nie ma nic wspólnego z akceptacją grzechu. U podstaw miłosiernej miłości Boga staje prawda o człowieku jako grzeszniku. Prawda musi być głoszona w miłości. Przykład spotkania Jezusa z Zacheuszem na sykomorze dobrze to pokazuje. Chrystus przechodząc obok drzewa, mógł skupić uwagę towarzyszącego tłumu na grzeszniku, wytknąć mu błędy, zło, pastwić się nad jego przeszłością. Mógł, bo to była prawda. Mógł także wygłosić katechezę o drodze i tym samym skierować wzrok ludzi w stronę ziemi, daleko od Zacheusza. Boski Zbawiciel jednak wybrał drogę miłosiernej konfrontacji. Spojrzał w oczy, odezwał się, zapragnął relacji. A to przemieniło ostatecznie serce grzesznika, postanowił naprawić dawne błędy i radykalnie zmienić życie.

 

Czy zatem miłosierdzie może być szorstkie? Czy powodowany miłosierdziem mogę przyjąć bezkompromisową postawę tam, gdzie widzę, że mój bliźni idzie na zatracenie swojej duszy?

– Jezus spotykając Zacheusza, przyjął właśnie taką postawę otwartości na grzesznika i zamknięcia drogi dla grzechu. Kościół zaleca właśnie takie podejście. Jeśli w moim otoczeniu jest ktoś, kto grzeszy wielce, mam obowiązek upomnienia braterskiego, jeśli tego nie czynię, to popełniam grzech przeciwko miłości.

 

Takie upomnienie wymaga sporej odwagi… Nie można wtedy po prostu milczeć?

– Na pewno nie można milczeć w obliczu grzechu, ale trzeba być też delikatnym i wrażliwym, by nie zrazić. To trudne, ale konieczne. Nie możemy bowiem nigdy ustawać w byciu świadkami Prawdy o Bogu bogatym w miłosierdzie. Nie możemy zatem pozostawać bierni, bo czegokolwiek nie uczyniliśmy braciom najmniejszym, tego nie uczyniliśmy samemu Bogu.

 

Dlaczego więc miłosierdzie kojarzy się tylko z miłymi uczuciami? Poklepywaniem po plecach, uśmiechem, serdecznością, pobłażliwością…

– Nasz współczesny świat lubi uproszczenia, nie znosi wchodzenia w głąb, jest do przesady przesiąknięty duchem indywidualizmu. Wypaczono przez to pojęcia. Tolerancja, która jest znoszeniem z bólem, stała się totalnym zezwalaniem na wszystko, a miłosierdzie, które wymaga postawy głębokiego nawrócenia, odpokutowania i nowego życia, stało się afirmacją tak naprawdę obojętności. Jakże bowiem inaczej nazwać sytuację, w której ja, znając Prawdę, nie dzielę się nią, żeby kogoś nie urazić, albo wiedząc, co należy czynić, nie przekazuję tego dalej, ze strachu, by ktoś – broń Boże – nie uznał mnie za jakiegoś fanatyka.

 

Bóg zapłać za rozmowę.

 

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel