W jej autobiografii pt. Dzieje duszy, napisanej na polecenie Matki Agnieszki od Jezusa (jej rodzonej siostry Pauliny), odnajdujemy klucz do zrozumienia tajemnicy tej Małej Wielkiej Świętej. Opisuje swą drogę od najwcześniejszego dzieciństwa aż po ostateczne odnalezienie odpowiedzi na dręczące ludzkość pytanie o sens życia. Widząc przez jakie cierpienia przeszła ta święta, zaczynamy lepiej rozumieć misterium odkupieńczej Męki Zbawiciela i to, że w „maluczkich” objawia się najpełniej Jego potęga i moc.
Rodzina oazą…
Przyszła święta, najmłodsza z rodzeństwa, otrzymała imiona Marie Françoise Thérèse. Miała szczęście urodzić się w rodzinie szczerze katolickiej. Między rodzicami świętymi Marią Zelią i Ludwikiem Martin (kanonizowanymi w roku 2015) wychowującymi ośmioro dzieci panowała zgoda i miłość.
W domu państwa Martin modlono się wspólnie, czytano lektury duchowe, uczęszczano na nabożeństwa do Kościoła, myślano po katolicku i odnoszono do Boga wszystkie zdarzenia. Dziecku wychowanemu w takiej atmosferze trudno było wyobrazić sobie, że można nie wierzyć w Boga, choć wiara była rugowana z życia publicznego postrewolucyjnej Francji.
Cierpienie kierujące ku powołaniu
Sielanka nie trwała jednak długo. Już w wieku czterech lat spadło na dziewczynkę ogromne cierpienie. Zmarła jej ukochana matka, a mała Marie Françoise – pogodna dotąd i tryskająca energią – stała się smutna i niezwykle drażliwa. Trwało to kilka lat. I nikt nie umiał temu nic zaradzić.
W końcu ojciec, widząc nadzieję jedynie w Bogu, wysłał do sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej w Paryżu prośbę o odprawienie nowenny w intencji odzyskania zdrowia przez jego córeczkę. Miała wtedy osiem lat. Modlitwy przyniosły skutek i stan duszy Tereski wkrótce odmienił się.
Po kilku latach harmonii i intensywnego przeżywania więzi z Panem Bogiem czternastoletnia dziewczyna doszła do wniosku, że chce znaleźć się w zakonie karmelitańskim, do którego wstąpiła wcześniej jej siostra Paulina. Ojca nie było trudno przekonać, ale „schody” zaczęły się później. Kapelan klasztoru uznał bowiem, że petentka jest zbyt młoda, a wobec jej nalegań, odesłał ją do biskupa. Od biskupa Tereska usłyszała to samo. Pozostała zatem tylko jedna możliwość…
Ojciec Święty Leon XIII ogłosił właśnie obchody jubileuszu swego kapłaństwa w roku 1887. Teresce udało
się nakłonić swego tatę do odbycia pielgrzymki do Rzymu. Dotarłszy na miejsce, ustawili się w kolejce po błogosławieństwo papieskie, a gdy przyszła ich kolej, dziewczę przemówiło do papieża, prosząc o zgodę. Papież miał odpowiedź: Jeśli taka jest wola Boża – wstąp.
Ofiara za grzechy ojczyzny
Kolejny okres życia św. Tereski stanowi skumulowanie wszystkich cierpień. Dziecko wychowane w dostatku nagle znalazło się w zakonie o bardzo ostrej regule. W klasztorze panowało przenikliwe zimno, cele, korytarze i kaplica były nieogrzewane, a do spania na twardym sienniku siostry otrzymywały tylko jeden koc. Często nie mogła więc spać w nocy z powodu zimna i przysypiała potem na modlitwie. Miała też wielkie trudności ze skupieniem się na rozmyślaniach duchowych, którym mniszki poświęcały aż dwie godziny dziennie. Był to wszakże jedynie drobny przedsmak cierpień, jakimi Pan Bóg pragnął zahartować i przysposobić do niebiańskiej nagrody jej szlachetną duszę.
Niedługo po wstąpieniu do klasztoru doszły ją wieści o chorobie psychicznej, na którą zapadł jej ukochany ojciec. Do tego ona sama zachorowała na gruźlicę, ponieważ jej słaby organizm nie wytrzymał ciężkich warunków życia. A do tego doszły jeszcze innego rodzaju cierpienia…
Tereska słuchając o skutkach straszliwej rewolucji we Francji, poczuła nieodparte pragnienie zadośćuczynienia za tak wielkie grzechy. Pan wysłuchał jej prośby i tak zaczęła się dla tej Bożej służebnicy droga prawdziwego naśladowania Ukrzyżowanego Chrystusa.
W poszukiwaniu sensu
Od początku drogi zakonnej Święta doświadczała utrapień duchowych – teraz jednak okazało się, że miała już na zawsze porzucić na tej ziemi słodycz płynącą z Bożego pocieszenia. Miała świadomość, iż Bóg jest, ale zupełnie przestała to odczuwać.
Swoją relację z Bogiem zaczęła nazywać „małą drogą”. Zachęcała wszystkich do naśladowania samego Chrystusa, który powiedział: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty.
Poruszona przez Miłość, coraz bardziej stateczną i wciąż pozbawioną pierwiastka uczuciowego, pisała: Jedynie tylko Jezus jest, nic innego nie jest. Odkrywała Jego piękno i nadzieję, jaką zostawił ludziom: On jest piękną lilią naszych dusz. Tak! Oblicze Jezusa jest promienne, ale jeżeli jest ono tak piękne pośród ran i łez, jakież będzie, gdy ujrzymy je w Niebie?
Na niwie cierpień wykwitała miłość coraz bardziej niepohamowana i pragnąca ofiar. Ale Tereska odczuwała coraz silniej skumulowane w sobie pragnienie spełniania naraz wszystkich powołań, jakie istnieją w Kościele…
Święta wyznawała, iż pragnie „oświecać dusze jak Prorocy, Doktorzy”, być misjonarzem w różnych częściach świata jednocześnie i ponieść wszystkie możliwe rodzaje męczeństwa, by tylko wstąpić w ślady Chrystusa i zjednoczyć się z Nim.
Miłość jest wszystkim
W poszukiwaniu odpowiedzi na swe rozterki, św. Tereska sięgnęła do listów świętego Pawła, gdzie przekazuje on nauczanie o Mistycznym Ciele Chrystusa i różnych rodzajach powołania jego członków. Z lektury wyciągnęła najważniejszą lekcję, iż wszystkie dary Boże i rodzaje powołania nic nie znaczą… bez miłości. Odpowiedź tak prosta, ale będąca prawdziwym objawieniem dla tej Bożej wojowniczki! – Zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca, jednym słowem – jest wieczna – pisała.
Dopiero wraz z tym odkryciem jej Mała Droga stała się pełna, a szerokie pragnienie miłości rozrywające dotąd serce Tereski, w całości zostało ukierunkowane na to, w czym może ona okazać miłość swemu Panu – na doskonalenie w codziennym cierpieniu i pokonywaniu samej siebie. Okazuje się, że nie trzeba wyjeżdżać na pole bitwy, aby być prawdziwym zwycięzcą.
Wystarczy odnosić triumfy w codziennych drobnych potyczkach, co dla świętej Teresy od Dzieciątka Jezus oznaczało rozmaite umartwienia woli i miłości własnej.
Święta na wszystkie czasy
Powtarzając za świętym Piusem X, iż święta Teresa z Lisieux jest „największą świętą na współczesne czasy” – można powiedzieć więcej. Jest ona jedną z największych świętych na wszystkie czasy, ponieważ daje prawdziwie katolicką odpowiedzieć na pytanie o sens życia, które od zawsze zadaje sobie człowiek.
Filip Obara
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego