
Święta Rafka swoim życiem uczy nas, że ból jest łaską, a nie karą za grzechy. Ta święta pokazuje, jak doskonale przeżywać cierpienie łącząc je z Męką Chrystusa. Często powtarzane przez nią słowa: W łączności z Twoim Krzyżem i z koroną cierniową, wskazują nam, w jaki sposób powinniśmy przeżywać ból i chorobę. Można już za życia doświadczyć Nieba, niosąc krzyż. Św. Rafka jest patronką m.in. chorych, cierpiących, skłóconych, prześladowanych, a także rozeznających wolę Bożą. Jej wspomnienie liturgiczne przypada 23 marca.
Nasza bohaterka urodziła się 29 czerwca 1832 roku w wiosce Himlaya w Libanie. Była jedynym dzieckiem Murada Sabera i Rafki Al-Rayes. Na chrzcie nadano jej imię Boutroussieh (jest to żeńska forma imienia Piotr).
Zostaniesz mniszką!
Rodzice uczyli ją kochać Boga i modlić się codziennie. Była doświadczana od dzieciństwa. Gdy Rafka miała siedem lat, zmarła jej matka. Cztery lata później z powodu kłopotów finansowych ojca została wysłana do pracy jako służąca. Po czterech latach powróciła ze służby, ale wtedy okazało się, że jej ojciec ponownie się ożenił. Macocha chciała wydać ją za swego brata, a z kolei ciotka wyrażała życzenie, by poślubiła jej syna.
Rafka prosiła Boga o oczyszczenie jej myśli i pomoc w wyborze drogi życiowej zgodnej z Jego wolą. Wtedy odkryła w sobie powołanie do życia zakonnego. Gdy pewnego dnia weszła do miejscowego przyklasztornego kościoła, poczuła nieopisaną radość, a gdy modliła się przed wizerunkiem Matki Bożej Wybawienia, usłyszała głos: Zostaniesz mniszką!
Przełożona Sióstr Córek Maryi przyjęła ją od razu, lecz kiedy dowiedział się o tym ojciec, przybył, aby zabrać córkę do domu. Rafka odmówiła i pozostała w zakonie, gdzie po dwóch latach przyjęła habit i złożyła czasowe śluby (19 marca 1861 roku). W tym czasie została oddelegowana do seminarium duchownego jezuitów w miejscowości Ghazir, gdzie pracowała w kuchni, uczyła się arabskiego, arytmetyki i kaligrafii. Po roku przeniesiono ją do klasztoru w Deir El Qamar, by uczyła dzieci katechizmu. Niestety, wkrótce w Libanie rozpoczęła się krwawa wojna domowa. Rafka z narażeniem własnego życia uratowała wtedy życie małego dziecka, które ukryła pod swoim habitem. W 1863 roku trafiła do szkoły w Byblos, gdzie nauczała dziewczęta wiary chrześcijańskiej, a po roku przeniesiona została do Maad, gdzie tworzono nową placówkę oświatową. Była bardzo lubiana zarówno przez uczennice, jak i ich rodziców. Spędziła tam 7 lat.
W tym czasie jej macierzyste zgromadzenie przeżywało trudny czas, w wyniku prześladowań i utraty środków utrzymania. Gorąco więc prosiła Boga o pomoc w podjęciu decyzji zgodnej z Jego wolą. Pewnego dnia we śnie ukazali się jej św. Jerzy, św. Szymon Słupnik i św. Antoni Wielki. Ten ostatni powiedział: Wstąp do Zakonu Libańskich Mniszek Maronickich. Tak też zrobiła. Została przyjęta do klasztoru św. Szymona Słupnika w Al-Qarn, gdzie 12 lipca 1871 roku otrzymała habit nowicjuszki i przyjęła imię Rafka na cześć swojej matki. Rafka to libański odpowiednik imienia Rebeka. 25 sierpnia 1872 roku złożyła śluby wieczyste. Przeżyła w tym klasztorze 26 lat, dając przykład posłuszeństwa, gorliwości w modlitwie, ascezy, poświęcenia i pracowitości.
Łączę moje cierpienia z Męką Chrystusa
Rafka, uznając wielką wartość cierpienia we wzroście duchowym, prosiła o nie podczas modlitwy: Boże Mój! Dlaczego oddaliłeś się ode mnie? Dlaczego omijają mnie choroby? Czy zapominasz o swej służebnicy? Jej prośba została natychmiast spełniona: ból nie do zniesienia dotknął jej głowy i oczu. Przyjęła to cierpienie z radością i przez 4 lata nie przyjmowała jakiejkolwiek pomocy. Jej przełożona nalegała jednak, by przeszła terapię. Trafiła pod opiekę amerykańskiego lekarza, który zdecydował o natychmiastowej operacji prawego oka. Rafka odmówiła znieczulenia. W trakcie operacji doszło do dramatycznego zdarzenia, w wyniku którego zakonnica straciła to oko. Rafka nie skarżyła się, lecz zwróciła się do chirurga: Łączę moje cierpienia z Męką Chrystusa. Niech Bóg ci wynagrodzi!
W krótkim czasie choroba zaatakowała lewe oko i nasza święta całkowicie oślepła. Została też sparaliżowana. Jej ciało wysychało i przypominało szkielet pokryty skórą. Ostatnie siedem lat życia spędziła leżąc na prawym boku. Jedynie dłonie miała sprawne i robiła na drutach skarpety dla sióstr. Na jej lewym ramieniu pojawiła się wielka rana, o której sama mówiła: To rana, jaką miał Chrystus na Krzyżu. Przez całe też życie powtarzała: Nie zapominajcie o szóstej ranie, jaką miał Jezus – na ramieniu! Rafka tłumaczyła, że ta rana na ramieniu, na którym Jezus niósł ciężki Krzyż, była szczególnie bolesna. Do dzisiaj siostry z klasztoru św. Józefa w Jrabta, w którym Rafka też przebywała, odmawiają 6 razy: Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… dla uczczenia sześciu ran Chrystusa i ku pamięci niezwykłej świętej.
Kiedy umrę, Bóg da mi prawdziwe życie!
Przez następne 12 lat nadal odczuwała intensywny ból głowy. Jak zawsze, pozostała cierpliwa, modląc się o dar przeżywania cierpienia z umęczonym Zbawicielem. Przebywała w całkowicie zaciemnionej celi. Modliła się, nie skarżąc się na nic i dziękując Chrystusowi za cierpienie, którym ją hojnie obdarzył. Rafka mawiała, że Bóg może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy. Centrum jej życia duchowego stanowiła Msza Święta i kiedy już była w bardzo ciężkim stanie, czołgała się ze swojej celi do kaplicy, aby w niej uczestniczyć. Doświadczała mistycznych wizji, a także była obdarzona nadprzyrodzonymi łaskami. Prosiła Pana Jezusa, aby przed śmiercią pozwolił jej choć raz ujrzeć współtowarzyszki i klasztor, w którym spędziła lata. Pan wysłuchał jej żarliwej prośby. Przez całą godzinę oglądała klasztor, siostry i otoczenie. Poczytano to za jeden z cudów z jej udziałem. Na trzy dni przed śmiercią zaniemówiła, ale w dniu odejścia do wieczności, zapytana przez przełożoną czy się boi, odpowiedziała z uśmiechem: Nie boję się. Czekałam na śmierć długo. Kiedy umrę, Bóg da mi prawdziwe życie!
Cudowne wydarzenia i droga na ołtarze
Zmarła 23 marca 1914 roku. Miała 82 lata. 29 lat żyła w wielkim cierpieniu. Trzeciego dnia po śmierci jej grób zaczął promieniować dziwną jasnością. Miały też miejsce cudowne wydarzenia. Pierwszym z nich był cud uzdrowienia matki Urszuli Doumit – przełożonej klasztoru, gdzie zmarła św. Rafka. We śnie usłyszała ona głos, który powiedział: Weź ziemię z grobu Rafki i obłóż nią szyję. Następnego dnia tak zrobiła. Guz na szyi matki Doumit natychmiast zniknął, a chora została całkowicie uzdrowiona. Kiedy rozeszły się wieści o cudach za wstawiennictwem Rafki, ludzie przybywali zewsząd do jej grobu, prosząc o trochę ziemi, aby uzyskać błogosławieństwo i uleczenie. Tysiące chorych doznaje do dziś niewytłumaczalnych uzdrowień za jej przyczyną.
Dzięki cudom przypisywanym wstawiennictwu Rafki, już w roku 1925 przesłano do Stolicy Świętej prośbę o uznanie jej świętości. Zanim to nastąpiło, minęło kilka dekad. 17 listopada 1985 roku św. Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną, a 10 czerwca 2001 roku uroczyście kanonizował. Podstawą do ogłoszenia tego aktu był cud, który tutaj opiszemy.
W październiku 1984 roku dwuletnia Celina Rbeiz z Bejrutu nie mogła jeść ani pić. Spała cały dzień. W rezultacie trafiła do szpitala. Badania wykazały, że jej lewa nerka została uszkodzona. We wrześniu 1985 roku ją usunięto. Raport patologii wskazywał na obecność zaawansowanego nowotworu. Pomimo chemioterapii rak zajął wątrobę. Zdrowie Celiny gwałtownie się pogorszyło. Lekarze uznali, że nie pozostało jej więcej niż 24 godziny życia.
Babcia Celiny przeczytała artykuł o św. Rafce. Była bardzo poruszona jej historią i zdobyła ziemię z grobu świętej. Chora z trudnością zjadła pierwszą łyżkę ryżu na mleku z dodatkiem tej ziemi. Po kilku sekundach poczuła, że wraca jej siła i zjadła pozostałą część posiłku. Godzinę później całkowicie odzyskała zdrowie, chodziła po szpitalnym korytarzu, a mama wypisała ją ze szpitala. Wcześniej cierpiała na nowotwór trzeciego stopnia, a za wstawiennictwem św. Rafki została całkowicie wyleczona. Stało się to 23 listopada 1985 roku.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego