Święte wzory
 
Św. Hieronim - mnich i tłumacz Pisma Świętego
Adam Kowalik

Św. Hieronim należy do elitarnego grona ojców i doktorów Kościoła. Sporządzone przez niego tłumaczenie Pisma Świętego z języków oryginalnych na łacinę odegrało ogromną rolę w ewangelizacyjnej misji Kościoła. Odcisnęło także niezwykłe piętno na kulturze świata zachodniego, kształtując język i wyobraźnię elit intelektualnych. Jako ciekawostkę dodajmy, że w dniu wspomnienia św. Hieronima, 30 września, obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Tłumacza.

 

Informacji o najwcześniejszym etapie życia św. Hieronima zachowało się niewiele. Wiadomo, że na świat przyszedł w miejscowości Strydon, leżącej gdzieś na pograniczu Dalmacji i Panonii. Już jednak odnotowana przez Prospera z Akwitanii data urodzin – 331 rok, jest przez wielu historyków podważana i przesuwana o ponad 15 lat (na 347 rok).


Młode lata

Rodzice Świętego byli chrześcijanami. Zgodnie z dość powszechną wówczas praktyką, zwlekali jednak z ochrzczeniem syna. Bali się, że w młodzieńczych latach – okresie buntu i silnych namiętności – chłopiec może popaść w grzech ciężki, co wiązałoby się potem z obowiązkiem odbycia długiej i ciężkiej pokuty.


Dysponując znacznym majątkiem, postanowili wysłać chłopca na studia do Rzymu. Towarzyszył mu przyjaciel zabaw dziecięcych Bonozus. Obaj rozpoczęli naukę w elitarnej szkole, prowadzonej przez nauczyciela Aeliusa Donatusa. Pod jego kierownictwem poznawali gramatykę, retorykę, literaturę rzymską, a przy okazji filozofię.


W starej stolicy imperium nie brakowało rozrywek, z czego młody student chętnie korzystał. Potem, po latach, ubolewał nad swoją ówczesną lekkomyślnością i popełnionymi grzechami. W końcu jednak nawrócił się i w roku 366 przyjął sakrament chrztu świętego z rąk papieża Liberiusza.


Entuzjasta monastycyzmu

Wielką niewiadomą stanowi dla nas kolejny etap życia Hieronima, kiedy po wyjeździe z Rzymu, na dłuższy czas zatrzymał się w Trewirze, siedzibie cesarzy zachodniorzymskich. Nie jest znany cel tego pobytu. Być może młodzieniec liczył, że uda mu się objąć jakieś intratne stanowisko w administracji państwowej. Ostatecznie jednak skupił się na pogłębianiu wiedzy teologicznej. Indywidualne studia nad doktryną chrześcijańską kontynuował w Akwilei, gdzie zamieszkał u kapłana Chromancjusza, przyszłego biskupa.


Niestety, po pewnym czasie z niejasnych przyczyn wiele osób, z którymi Hieronim utrzymywał dotąd zażyłe stosunki, odwróciło się od niego. Być może była to sprawka jego wrogów, którzy poprzez pomówienia zniszczyli mu dobrą opinię w środowisku chrześcijan. Przy zamiłowaniu Hieronima do ciętych polemik, z pewnością obrażonych nie brakowało. Pogorszyły się także jego relacje z krewnymi. Rodzice, którzy przez lata łożyli na wykształcenie starszego syna spore sumy, musieli być rozczarowani jego planami, zapragnął bowiem zostać mnichem. Oliwy do ognia dolało rozpoczęcie pod wpływem Hieronima życia ascetycznego przez jego siostrę.


Wśród mnichów syryjskich

W tych warunkach przyszły Święty postanowił udać się do Jerozolimy. Niestety, po drodze rozchorował się i utknął na rok w domu zaprzyjaźnionego kapłana Ewagriusza w Antiochii. Gdy poczuł się lepiej, podjął studia w tym ważnym ośrodku teologii.


Prawdopodobnie właśnie wtedy przeżył wielką przemianę wewnętrzną, uwalniając się od silnego przywiązania do literatury pogańskiej, która odciągała go od studium Pisma Świętego (język Biblii uważał dotąd za mało wyszukany, żeby nie stwierdzić – prostacki). Gdy leżał osłabiony chorobą, miał wizję, że stanął przed Bożym Trybunałem. Zapytany przez Sędziego kim jest, odpowiedział: Chrześcijaninem.Jesteś cyceronianinem, nie chrześcijaninem! – usłyszał odpowiedź-oskarżenie. Wstrząśnięty, na dłuższy czas zarzucił lekturę książek pogańskich, pilnie pracując na niwie literatury kościelnej.


Po wyzdrowieniu spełnił w końcu swoje marzenia i zamieszkał wśród mnichów na Pustyni Syryjskiej. Modlił się, pościł i uczył panować nad własnym ciałem. Nagrodą było wspaniałe uczucie bliskości Boga. Inaczej niż większość pustelników, najczęściej prostych, nieumiejących czytać chłopów, miał ze sobą obszerną bibliotekę dzieł religijnych, które gorliwie zgłębiał. Rozpoczął także naukę języka hebrajskiego. Lekcji udzielał mu mnich pochodzenia żydowskiego.


Niedane było jednak Hieronimowi dokonać dni w swojej celi. W tym ­czasie w Syrii rozgorzał spór teologiczny na temat Trójcy Świętej. Ostrożna postawa Hieronima sprawiła, że znalazł się na marginesie społeczności mniszej, która oczekiwała od niego jednoznacznych deklaracji. Rozczarowany wrócił do Antiochii, by kontynuować studia nad Biblią. Tam uległ namowom biskupa i przyjął święcenia kapłańskie. Postawił jednak warunek, że pozostanie mnichem i nadal zajmować się będzie pracą intelektualną.


Gdy w 381 roku obrady zainaugurował sobór w Konstantynopolu, do stolicy wschodniego imperium udał się także Hieronim. Pilnie śledził przebieg dyskusji. Poznał św. Grzegorza z Nazjanzu i zaprzyjaźnił się ze św. Grzegorzem z Nyssy.


W tym czasie znał już dość dobrze grekę i zachłannie zapoznawał się z bogactwem literatury teologicznej powstałej w tym języku na Wschodzie. Zapragnął udostępnić ją Kościołowi na Zachodzie, tłumacząc wybrane księgi na łacinę.


Po zakończeniu soboru Hieronim opuścił Konstantynopol i w towarzystwie biskupa Paulina z Antiochii udał się do Rzymu, na synod. Podczas pobytu w Wiecznym Mieście zyskał przyjaźń papieża Damazego I, który zatrzymał go przy sobie jako sekretarza i doradcę. W tym czasie Hieronim roztoczył opiekę duchową nad kręgiem pobożnych kobiet, które pragnęły prowadzić życie ascetyczne. Niestety, mieszkańcom metropolitalnego Rzymu ideały wyrzeczeń były obce. Toteż po śmierci papieża gorliwy propagator ascezy znów stał się ofiarą intryg nieprzychylnych mu ludzi. Oskarżany o spowodowanie śmierci jednej z podopiecznych, jakoby przez narzucanie zbyt wielu wyrzeczeń, udał się na wschód.


Osiedlił się w Betlejem. Za nim przybyło tam kilka pobożnych rzymianek, ceniących sobie jego kierownictwo duchowe. Ostatecznie dzięki funduszom jednej z nich, św. Pauli, wzniesiono tam kompleks 3 klasztorów żeńskich oraz jednego dla wspólnoty męskiej. Działała przy nim szkoła klasztorna, w której Hieronim wykładał.


Dzieło życia

Jeszcze podczas pobytu Hieronima w Rzymie Damazy I zlecił mu wykonanie korekty używanych w liturgii i duszpasterstwie tłumaczeń ksiąg Nowego Testamentu na łacinę. Rewizja Ewangelii w oparciu o tekst grecki zajęła mu dwa lata. Nie jest pewne, czy równie wnikliwej korekcie poddał także inne księgi Nowego Testamentu. Pracę kontynuował potem w Palestynie. W 390 roku Hieronim przystąpił do całkowicie nowego tłumaczenia ksiąg Starego Testamentu z języków semickich.


Przekład Pisma Świętego dokonany przez św. Hieronima, nazwany po wiekach Wulgatą (od łac. słowa vulgatus – rozpowszechniony, zaakceptowany) przyjął się w Kościele. Wywarł ogromny wpływ na myśl teologiczną średniowiecza i późniejszych epok. Sobór Trydencki uznał go za autentyczny, a więc wolny od błędów. Tym samym stał się oficjalnym tekstem Kościoła.


Ostatnie lata

Klasztor w Betlejem był ostatnim domem św. Hieronima. Tu pracowicie spędził ostatnie lata życia, tworząc komentarze biblijne oraz czuwając nad funkcjonowaniem betlejemskich wspólnot klasztornych. Nadal z wielkim zaangażowaniem uczestniczył w polemikach teologicznych. Gwałtownie opowiedział się przeciwko błędnym naukom nieżyjącego już wtedy wybitnego myśliciela chrześcijańskiego Orygenesa, mimo że jego twórczości wiele zawdzięczał. Gorliwie zwalczał heretyckie poglądy Pelagiusza, błędnie interpretującego naukę Kościoła o grzechu pierworodnym. Zwolennicy pochodzącego z Brytanii herezjarchy w odwecie podpalili nawet klasztor w Betlejem.


Z zatroskaniem Hieronim śledził klęski świata rzymskiego: spustoszenie Wiecznego Miasta przez Wizygotów i napady plemion arabskich na Palestynę.


Zmarł w opinii świętości 30 września 420 roku. Jego zasługi dla rozwoju teologii, a przede wszystkim biblistyki, zaowocowały nadaniem mu przez Kościół tytułu doktora Kościoła.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego