Słowo kapłana
 
Rozwód to dramat
Ks. Adam

Drodzy Czciciele Matki Bożej Fatimskiej! Jak wiadomo, lato i jesień to czas, w którym celebruje się wiele ślubów. Z roku na rok śluby stają się coraz bardziej ozdobne, kosztowne, mające zrobić jak największe wrażenie w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych. Nie brakuje nawet sytuacji, gdzie państwo młodzi sami instruują księdza, jak będzie wyglądał ich ślub, jakie „udziwnienia” mają być wprowadzone, tak żeby wszyscy akurat ich ślub zapamiętali jako jedyny w swoim rodzaju…

Niestety, bardzo często bywa tak, że wielkie śluby kończą się rozwodem i to nie po 20 czy 30 latach, ale często już po dwóch–trzech. Dziś można z przykrością powiedzieć, że o ile ślub jest często wydarzeniem nadzwyczajnym, to rozwód staje się „normą”. Niedawni małżonkowie zapytani o powód tego smutnego stanu rzeczy kwitują to często jednym zdaniem: Coś się wypaliło. Jako katolicy nie możemy takiej sytuacji uznać za normalną. Po kilku latach można zakończyć uczestnictwo w jakimś klubie czy partii, ale nie zakończyć trwanie rodziny, która powinna z samej swojej istoty być instytucją bezpieczną i trwałą.

 

Pamiętamy dokładnie, że Pan Jezus powiedział: Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Nauka katolicka jest jasna: w Kościele nie ma rozwodów! Oczywiście pomijam prywatne wypowiedzi niektórych kapłanów czy dostojników kościelnych, bo ich opinie nas nie obowiązują. Kościół może jedynie stwierdzić, po dokładnym przebadaniu, że małżeństwo nie istniało od początku, gdyż od samego początku była jakaś przeszkoda, która czyniła je nieważnym i albo nie została rozpoznana, albo przez narzeczonych zatajona. Natomiast ważnie zawarte małżeństwo przez nikogo nie może zostać rozwiązane. Tylko przez śmierć…

 

Bardzo smutny jest fakt, że istnieje przyzwolenie społeczne na tzw. sytuację wolności absolutnej i braku odpowiedzialności za rodzinę. Za swego rodzaju bohaterów uchodzą tzw. celebryci i celebrytki, którzy zawarli już czwarte, piąte małżeństwo cywilne i opowiadają, że z byłymi żonami czy mężami łączą ich przyjacielskie relacje.

 

Otóż w zamyśle Pana Jezusa nie istnieje pojęcie „były mąż”, „była żona”. Tak samo jak nie ma pojęcia „była matka” czy „były ojciec”. Chrystus Pan mówi, że związki między mężem a żoną mają nawet wyższą wagę niż te między rodzicami a dzieckiem: Opuści człowiek ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją i będą oboje jednym ciałem. Głębszej i bardziej wiążącej relacji nie można już sobie wyobrazić.

 

Dlaczego zatem mamy obecnie do czynienia z takim lekceważeniem sakramentu małżeństwa? Myślę, że brak życia sakramentalnego, brak budowania życia rodzinnego na Bogu jest główną przyczyną późniejszych rozwodów. Przed ślubem dba się ze szczegółami dosłownie o wszystko, ale dobra spowiedź jest na szarym końcu. I nie chodzi tu tylko o wymagany podpis spowiednika… Przede wszystkim brakuje modlitwy narzeczonych o Boże błogosławieństwo na nową drogę życia. Jak żyję, nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś zamówił Mszę Świętą o dobrego męża czy dobrą żonę. Tak jakby się ufało tylko swoim własnym wyborom, a wiemy przecież, jak one bywają mylące.

 

Innym powodem jest – moim zdaniem – brak wychowania młodych do wyrzeczenia, ofiarności, miłości, która jest czasem trudna. Dziś młodzi ludzie idą po linii najmniejszego oporu. Wydaje im się często, że życie to gra internetowa lub serial telewizyjny, że można zmieniać warunki gry według uznania, a i tak zawsze się wyjdzie na swoje. Młodzi ludzie bardzo często mają wszystko podane „na tacy”, więc później, kiedy w małżeństwie pojawiają się problemy, zamiast za wszelką cenę zgodnie z przysięgą małżeńską starać się ratować rodzinę, postępują według zasady „zabieram swoje zabawki i idę do domu”. Niekiedy tłumaczą się, że narzeczony po ślubie zmienił swoje postępowanie na gorsze czy też do ślubu „krył się” z jakąś wadą lub nałogiem.

 

O ile dawniej takie tłumaczenie było prawdopodobne, to dziś, kiedy ogromna większość młodych żyje najpierw w tzw. związku partnerskim, a ślub bierze dużo później, to przecież też zna się już od dawna i to całkiem dobrze. Zaryzykowałbym tutaj nawet stwierdzenie, iż poprzez wspólne zamieszkiwanie i życie przyszli małżonkowie poznają się tak dokładnie, że później, kiedy biorą ślub w kościele, są już „starym dobrym małżeństwem”. I zamiast zaczynać od nowa, tylko potwierdzają to, co już od dawna praktykują. Bardzo szybko pojawia się wtedy zniechęcenie, nuda i chęć rozejścia się jak tylko nadarzy się okazja.

 

Drodzy w Chrystusie! Rozwody są strasznym dramatem, choć dziś są zjawiskiem powszechnym. Nie przestają być grzechami, mimo że wszyscy je popełniają. Przede wszystkim łamie się przysięgę daną przed Bogiem i Kościołem drugiej osobie. Nieraz jest to straszny dramat dla osoby opuszczonej, która miała nadzieję, że gdy nawzajem się poślubią przed Bogiem, będzie mogła na małżonku polegać. Poza tym strona opuszczona jest skrzywdzona podwójnie, bo jej nie wolno zawrzeć nowego związku, chociaż to nie ona była przyczyną rozwodu. Jest to niestety efekt zbyt szybkiego zamieszkania razem, bezprawnego korzystania z praw małżeńskich przed ślubem, a później nawet jeżeli się zauważa, że narzeczony czy narzeczona nie są dobrymi kandydatami do wspólnego życia, to wstyd i obawa przed samotnością zmuszają do ślubu kościelnego akurat z tą osobą, której poświęciło się młodość.

 

Nie ma Bożego błogosławieństwa dla małżonków, którzy zamiast przeżyć właściwie narzeczeństwo, zaczynali od związku, który był zwykłym cudzołóstwem, nieczystością, bo tym właśnie jest wspólne mieszkanie bez ślubu.

 

Myślę, że rozumiemy, że dla dzieci największym dramatem jest rozwód rodziców. Dziecko kocha obydwoje rodziców, i obydwoje pragnie mieć. To że potem jednego unika, jest spowodowane doświadczeniem życiowym albo niewłaściwym wychowaniem. Jednak w rodzinach dobrze funkcjonujących dzieci pragną mieć obydwoje kochających się rodziców.

 

Rozwód powoduje straszliwe rozdarcie; świadomość, że skoro ich rodzina się rozpadła i rodzice mają teraz innych współmałżonków, nie mogą korzystać z sakramentów, jest dla dzieci, szczególnie dorastających, doświadczeniem, które może rzucić cień na całe ich życie. Rozwód rodziców może niestety sprawić, że dzieci z małżeństw rozbitych, nie wiedząc, czym właściwie jest normalna rodzina, sami też tej rodziny nie będą w stanie założyć.

 

Umiłowani! Dzisiaj, kiedy katolickie wychowanie jest wyszydzane, dołóżmy starań, by przynajmniej modlić się w intencji młodych, aby dobrze przygotowali się do sakramentu małżeństwa. Błagajmy Boga, by młodzi małżonkowie nie traktowali swojego życia jak beztroskiej przygody, bo kiedy tak się dzieje, cierpi zbyt wiele osób…

 

Ks. Adam

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina