Słowo kapłana
 
Czy zakony są jeszcze potrzebne?
Ks. Adam

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Drodzy Czciciele Matki Bożej Fatimskiej! Dawno temu, w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych XX wieku, kiedy się przyjeżdżało do Krakowa, a przypuszczam, że nie tylko tam, to człowiek odnosił wrażenie, że to jest Rzym albo jakieś inne święte miasto. Dlaczego? Na mnie osobiście największe wrażenie wywierały tam kościoły i… habity. Kościoły, które, niczego nie ujmując tym dzisiejszym, od pierwszego wejrzenia przypominały świątynie właśnie.


A habity? Krakowski rynek przypominał wtedy jeden wielki różnorodny klasztor. Dzięki wszechobecnym zakonnikom poruszającym się w swych różnorakich habitach we wszystkich kierunkach, przez moment wydawało się, że nie ma żadnego komunizmu, a dookoła kwitnie wiara katolicka w swojej czystości i swoim pięknie.


Kościół, który posiadał tylu rycerzy, w oczach młodego człowieka był potęgą duchową i właściwie, jako jedyny w tej rzeczywistości, zdawał się mieć nadal sens. Pomijając fakt, że obecny Kraków nie przypomina w niczym tamtego z lat 80. i wcześniejszych i być może łatwiej tam dziś o czcicieli jakichś hinduskich bóstw niż o zakonników w habitach, chciałbym, abyśmy się zastanowili, czy zakonnicy i zakony są jeszcze dziś potrzebne? Co w ogóle dzisiaj symbolizują habity na ulicach i czy mają jeszcze rację bytu?


Jak pewnie wiemy, początki zakonów sięgają pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy to gorliwi wyznawcy Chrystusa, których ominął los męczenników, sami oddalali się na pustynię i tam żyli samotnie, oddając się modlitwie i pracy; wyrzekając się tego świata, a raczej tego, co w tym świecie złe i mogłoby ich oderwać od Boga.


Na Zachodzie jako pierwszy powstał zakon benedyktynów w VI wieku. Później w XI stuleciu wyrosły inne gałęzie benedyktynów: w XI – kameduli, kartuzi czy cystersi. Później powołano do życia zakon norbertanów. W XIII wieku powstali dominikanie i franciszkanie i aż po nasze czasy powstają różne zgromadzenia…


Ale w ogóle… po co istnieją zakony? Są one odpowiedzią na zawarty w Ewangelii postulat tzw. rad ewangelicznych i związanych z nimi: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Do przestrzegania rad ewangelicznych są wezwani przede wszystkim ci ochrzczeni, którzy czują głębokie powołanie naśladowania Pana Jezusa jak najpełniej, nie zostawiając dla siebie nic: ani własności, ani bliskości drugiego człowieka, ani nawet możliwości rozporządzania samym sobą. Bycie zakonnikiem czy mnichem oznacza pragnienie konsekwentnego pełnienia woli Bożej na wzór Pana Jezusa, który we wszystkim był posłuszny Ojcu. To są cechy wspólne dla wszystkich zakonów w Kościele.


Ale poprzestając tylko na tych wymaganiach, moglibyśmy powiedzieć, że wystarczyłby jeden zakon i jednakowy dla wszystkich strój zakonny, skoro wszystkie zakony mają wspólny cel. Otóż tak nie jest. Oprócz celu, powiedzmy nadrzędnego, jakim jest podążanie w ubóstwie za ubogim Chrystusem, są jeszcze cele właściwe każdemu z zakonów. I tak na przykład benedyktyni mieli za cel służbę Bożą, śpiewanie Liturgii Godzin. Stąd potrzebowali ksiąg. Dlatego też chętnie przepisywali księgi potrzebne w służbie Bożej, a potem także inne starożytne księgi przynoszące pożytek duchowy, które to księgi ocalili dla nowej, rodzącej się Europy.


W XIII wieku bracia Zakonu Kaznodziejskiego, czyli dominikanie, odkryli wartość nauki teologii, prowadzenia dysput z innowiercami. Był to impuls do rozwoju pierwszych europejskich uniwersytetów. W tym samym czasie wielu mężczyzn poszło za św. Franciszkiem z Asyżu, który z kolei na nowo odkrył Pana Jezusa jako Człowieka, od żłóbka po Krzyż, zachwycił się ubóstwem Zbawiciela i postanowił właśnie przede wszystkim to ubóstwo naśladować. I tak jest po dziś dzień: istnieje wiele wspólnot franciszkańskich – męskich i żeńskich.


Ile razy Kościół przeżywał gwałtowną potrzebę świadectwa o swojej tożsamości, kiedy zagrażała Mu utrata gorliwości, zapomnienie o najważniejszym celu na tej ziemi – głoszeniu zbawienia dokonanego przez Chrystusa, tyle razy Pan Bóg powoływał świętych ludzi albo raczej zwyczajnych ludzi, którym pomagał zostać świętymi, i przypominał przez nich Kościołowi o najważniejszym celu, jaki ma do spełnienia. Ci święci ludzie znajdowali naśladowców i tak rodziły się zakony – męskie i żeńskie – w całej historii Mistycznego Ciała Chrystusa.


Zakony przez swoją modlitwę, oddanie, wynagradzanie za zniewagi, jakie dotykają Bożą sprawiedliwość, są dla świata ratunkiem. Tylko Pan Bóg wie, ile strasznych nieszczęść ominęło świat dzięki modlitwie zakonników i zakonnic. Przez swój styl życia i habit zakonny, mnisi i zakonnicy „głoszą kazania” nawet wtedy, kiedy milczą: o celu życia, o ciągłej obecności Boga, o tym, co najważniejsze, czyli o pójściu za Chrystusem jako najważniejszym celu człowieka. Wszystko inne przecież przeminie, pozostanie tylko to, co sami „odłożyliśmy” jako nasz skarb w Niebie. Zakony propagowały kulturę, przyczyniały się do budowy katedr czy uprawy roli, łącząc te zadania zawsze z tym, co najważniejsze – z uwielbieniem Boga za dzieło stworzenia, odkupienia i uświęcenia. Stąd taka popularność ich w dawnych czasach, a i dziś zauważamy powrót do ideałów zakonnych, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy zakon nie utracił swej wyjątkowości, swojego charyzmatu, jeśli nie zrezygnował z tego, co go odróżnia od życia ludzi świeckich: modlitwy, stroju zakonnego, ścisłego przestrzegania reguły i wyrzeczenia. Zakony, które zrezygnowały ze swoich tradycji w imię tzw. postępu i współczesności, nie mają już powołań, a jedyne czego im nie brakuje, to skandale i próby przypodobania się światu za wszelką cenę.


Umiłowani w Chrystusie! Módlmy się o dobre i szczere powołania do zakonów. Zakonnicy wierni swojemu powołaniu są znakiem, że Kościół nie jest z tego świata i że są dobra cenniejsze niż uznanie i poklask tego świata, który dziś nic nie chce wiedzieć o Chrystusie.

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel