Temat numeru
 
Pomoc, która przyszła z Nieba

Cudowny Medalik Maryi Łaskawej jest ogromną pomocą w dzisiejszych czasach głębokiego kryzysu moralnego i religijnego.

Jestem matką 27-letniego syna, z którym miałam przez długi czas wiele kłopotów w codziennym życiu. Rozpoczął życie z kobietą rozwiedzioną, która miała dwoje dzieci. Przeżywałam to ogromnie i gorąco modliłam się o jego powrót do dobrego życia i żeby zszedł ze złej drogi. Całą ufność pokładałam w modlitwie do matki Bożej Cudownego Medalika. Syn wyjeżdżał często w delegacje. Włożyłam Cudowny Medalik do jego podróżnej torby, o czym nie wiedział. Po powrocie z podróży do domu zapytał mnie, kto włożył mu do torby ten medalik. Odpowiedziałam, że ja to uczyniłam, by się opamiętał i więcej nie obrażał Boga. Byłam zdumiona, gdy na moich oczach zawiesił ten medalik na szyi, na srebrnym łańcuszku i nosi go stale. Ku wielkiej mej radości syn zerwał z tą kobietą i za tę łaskę dziękuję Niepokalanej.

Wdzięczna matka

 

***


Oto jedno ze świadectw zawartych w książce „Promienie Pośredniczki łask". To tylko przykład tego, jak niezbędne jest nabożeństwo Cudownego Medalika w dzisiejszych czasach kryzysu dotykającego rodziny i całego społeczeństwa.

Przejmująca Historia Łask

W roku 1830 w Paryżu Maryja ukazała się świętej Katarzynie Labouré, młodej zakonnicy, i nauczyła ją nabożeństwa do Cudownego Medalika.

Przenajświętsza Dziewica powiedziała: „Postaraj się o wybicie medalika na ten wzór! Wszystkie osoby, które będą go nosić na szyi, otrzymają wielkie łaski. Łaski będą obfite dla tych, którzy nosić go będą z ufnością." Ta wspaniała obietnica rzeczywiście spełniała się od tamtego momentu. Kiedy przygotowywano się do wybicia pierwszych medalików, w Paryżu wybuchła straszliwa epidemia cholery. Zaraza zaczęła pustoszyć Francję 26 marca 1832 i trwała aż do połowy tego roku. Już 1 kwietnia zmarło 79 osób, 2 kwietnia - 168; dnia następnego - 216. Liczba ofiar wzrastała w zastraszającym tempie, aby dziewiątego dnia epidemii osiągnąć 861 osób. Według danych oficjalnych zmarło wówczas w sumie 18.400 osób, tym niemniej uważa się, że dane te zostały zaniżone, aby uniknąć paniki, która mogłaby wybuchnąć wśród ludności.

Dnia 30 czerwca zakonnice z klasztoru Córek Miłosierdzia rozpoczęły rozdawanie 1500 medalików wśród osób dotkniętych epidemią. W bardzo krótkim czasie epidemia ustąpiła. Później zaczęły się cudowne wydarzenia, które sprawiły, że w ciągu niewielu lat Cudowny Medalik stał się znany na całym świecie. Arcybiskup Paryża, który wyraził zgodę na wybicie medalika i wkrótce potem otrzymał kilka pierwszych egzemplarzy, natychmiast został obdarzony za pośrednictwem medalika nadzwyczajną łaską i stał się gorącym orędownikiem nowego nabożeństwa. Również Papież Grzegorz XVI otrzymał partię medalików i zaczął je rozdawać odwiedzającym go osobom. W roku 1836 wybito już i rozdano ponad 15 milionów medalików na całym świecie. W roku 1842 liczba medalików osiągnęła 100 milionów. Z najbardziej odległych krajów nadchodziły informacje o nadzwyczajnych łaskach uzyskanych dzięki medalikowi: uzdrowieniach, nawróceniach, obronie przed grożącymi niebezpieczeństwami, etc. W roku 1876, w którym zmarła święta Katarzyna Labouré, już ponad miliard medalików rozsiewało łaski na całym świecie.

Cudowne nawrócenie Żyda

Alfons Ratisbonne, bankier należał do jednej z najbogatszych rodzin żydowskich we Francji. Znany był ze swojej wrogości do Kościoła katolickiego i wydawało się, że nic nie było w stanie tego zmienić. Jako 28-letni mężczyzna miał wejść do Towarzystwa Bankowego swego wuja. Jego życie upływało w dostatku i nie cierpiał żadnej biedy. Jego brat, Teodor nawrócił się na katolicyzm kilkanaście lat wcześniej i kiedy Alfons był na dobrej drodze do kariery bankiera, jego brat kapłan przewodził Arcybractwu Najświętszego Serca Maryi. Alfons, spośród wszystkich członków rodziny, był najbardziej zawziętym przeciwnikiem nawróconego brata. Jesienią 1841 roku Alfons Ratisbonne dla podreperowania swojego wątłego zdrowia udał się do Włoch, gdzie przeżył największe wydarzenie w swoim życiu. Posłuchajmy fragmentów zeznania złożonego na ten temat w Rzymskim Wikariacie przez Teodora de Bussierre - świadka tamtych dni:

Pewnego razu spotkałem Alfonsa u mojego brata. Przyszedł w momencie, kiedy ja zamierzałem wychodzić. Zostaliśmy sobie przedstawieni i wtedy powiedziałem mu, że miałem wiadomości od jego brata zakonnika, z którym jestem głęboko związany, odkąd mam zaszczyt być katolikiem. Odpowiedział mi coś z chłodną uprzejmością (...) Alfons miał zamiar wrócić do Neapolu. Miejsce w dyliżansie miał zarezerwowane na poniedziałek 17 stycznia, na 3 rano. Z tej racji, że byłem przyjacielem jego brata, czuł się zobowiązany wyświadczyć mi grzeczność i złożyć przed wyjazdem swoją pierwszą i ostatnią wizytę (...) Zapytałem o wrażenia z pobytu w Rzymie, a on opowiedział mi krótko o swoich wyprawach i między innymi rzekł: - Byłem również w kościele Ara Coeli na Kapitolu i nie wiem dlaczego ogarnęło mnie wielkie wzruszenie. Mój przewodnik to zauważył i zapytał, co mi się stało, dodając, że wiele razy widział już cudzoziemców doświadczających podobnych uczuć. Pan Ratisbonne zauważył następnie, że w momencie, kiedy opowiadał o tym zdarzeniu dostrzegł w moich oczach jakby błysk elektryczny, a moje spojrzenie mówiło: „będziesz nasz". Podkreślił jednak, że przeżycie w kościele było wprawdzie religijnej natury, ale nie chrześcijańskie i że widok nędzy i degradacji Żydów w dzielnicy, przez którą przechodził opuszczając Kapitol, rozpalił w nim na nowo nienawiść do katolicyzmu. Dodał, że on zawsze wolał być po stronie ciemiężonych, a nie ciemiężycieli. Wydawało mi się w tej sytuacji, że powinienem zwalczyć te dziwaczne poglądy mojego rozmówcy i mówiłem o łagodności, współczuciu, o wzniosłych prawdach chrześcijaństwa. Odpowiedział - zapewne świadomy braku sensu swoich słów - że wszystkie religie są dobre pod warunkiem, że jest się uczciwym człowiekiem. Ja na to, że jeżeli wszystkie są dobre, to prawdziwe jest także stwierdzenie, że wszystkie są złe. Wtedy zaprotestował mówiąc, że człowiek honoru nie zmienia religii i ponieważ on jest od urodzenia Żydem - takim pozostanie.

Starałem się wykazać mu, że ten argument - bardzo wygodny dla pychy i lenistwa - jest po prostu obelgą dla Pana Boga.
- Może pan mówić, co się panu podoba. Czy urodziłem się Żydem, czy muzułmaninem, czy bałwochwalcą, takim zostanę. Honor mi to nakazuje. Czy to panu odpowiada, czy nie, mało jest dla mnie ważne.
- Poza tym - dorzuciłem - jeśli pan jest dobrym i wiernym Izraelitą, przez to samo powinien stać się pan katolikiem; jako Żyd wierzy pan w świętość Ksiąg Starego Testamentu, w natchnienie proroctw, a odnajdując w Kościele katolickim spełnienie wszystkiego, co zostało przepowiedziane, ma pan obowiązek stać się członkiem tego Kościoła. Na to Ratisbonne odpowiedział jedynie niedowierzającym, pełnym politowania uśmiechem (...)
- Ponieważ pan ma tak mocne i pewne przekonanie o swojej postawie, proszę, by pan nosił przy sobie to, co panu dam.
- Zobaczymy o co chodzi - odpowiedział kpiącym tonem.
- Tylko o ten medalik - pokazując odpowiedziałem.
Na te słowa gwałtownie się cofnął.
- Według pańskiego sposobu myślenia, powinno być to panu obojętne, a dla mnie byłaby to wielka przyjemność.
- O, nie dbam o to - zawołał wybuchając śmiechem - Chcę co najmniej móc panu udowodnić, że błędnie oskarża pan Żydów o upór i zarozumiałość nie do pokonania. Zresztą pan mi przez to dostarcza bardzo ciekawego rozdziału do moich notatek z podróży.

Podczas tej rozmowy moje młodsze siostry przygotowały wstążę; zawiesiłem medalik na szyi Alfonsa (...) Chciałem, aby odmówił pobożnie wezwanie św. Bernarda - „Pomnij...". Początkowo ta propozycja została odrzucona (...) Chcąc go zmusić do jej przeczytania, powiedziałem, że mam tylko jeden egzemplarz, co było zresztą prawdą, i poprosiłem go o jej przepisanie. Nie mogąc się dłużej bronić odrzekł z lekką ironią:
- Przepiszę, dam panu moją kopię, a ja zatrzymam pańską.

(...)Czuwałem przed Najświętszym Sakramentem przez pierwsze 4 godziny w nocy z soboty na niedzielę wraz z moimi przyjaciółmi (...), których prosiłem, by włączyli się w moje modlitwy w intencji nawrócenia pewnego Żyda.

(...)Pojechałem i zobaczyłem Alfonsa na ulicy des Condotti. Zatrzymałem więc powóz, a on wsiadł.
- Szukałem pana powiedziałem - aby zaproponować spacer, ale skoro jesteśmy blisko kościoła, gdzie mam załatwić klika spraw, więc wejdźmy. Pan poczeka kilka minut, to nie będzie długo trwało. Zgodził się. Otwierając drzwi zauważył przygotowania do pogrzebu i zapytał mnie, dla kogo to wszystko?
- To - odpowiedziałem - dla pewnego niedawno zmarłego mężczyzny, pana de La Ferronays (...) Ratisbonne zaczął przechadzać się po nawie; jego wzrok zdawał się mówić: ten kościół jest całkiem brzydki. Zostawiłem go i poszedłem do klasztoru (...)

Cała sprawa trwała dziesięć lub dwanaście minut. Powróciłem do kościoła. Początkowo nigdzie nie mogłem dostrzec Alfonsa, lecz po chwili zauważyłem go klęczącego przed kaplicą Anioła Stróża. Musiałem potrącić go trzy lub cztery razy, zanim zauważył moją obecność. W końcu odwrócił się do mnie twarzą i powiedział:
- O, jakże ten zmarły pan modlił się za mnie. Poczułem to, czego doświadcza się przy cudach. Podniosłem go i pomogłem mu wyjść z kościoła pytając, gdzie chce iść.
- Proszę mnie zaprowadzić, gdzie pan chce. Po tym, co widziałem - usłucham. Nalegałem, by mi wyjaśnił, o co chodzi, ale jego wzburzenie było bardzo silne. Wyciągnął wiszący na piersi Cudowny Medalik i pokrył go pocałunkami i łzami (...)
- Ach, jaki jestem szczęśliwy. Jak dobry jest Bóg! Jaka obfitość łask i szczęścia. Jakże ci, co nie wierzą, są godni litości! (...)

Kiedy te szalone emocje zaczęły mijać, Alfons z promienną twarzą, powiedziałbym prawie przeobrażoną, uściskał mnie, ucałował; prosił, bym go zaprowadził do spowiednika; chciał wiedzieć, kiedy mógłby otrzymać chrzest, bez którego nie wyobraża sobie dalszego życia (...) Wkrótce zaprowadziłem go do ojca Villefort, który nakazał mu udzielić wyjaśnień. Ratisbonne wyjął swój medalik, ucałował, pokazał nam i wykrzyknął:
- Widziałem Ją, widziałem Ją!
Następnie uspokoił się i opowiedział nam, ca zaszło. Oto jego własna relacja:
- Byłem już chwilę w kościele, kiedy nagle poczułem się pełen niewytłumaczalnego lęku. Podniosłem oczy. Wnętrze całej świątyni jakby zniknęło. W jednej tylko kaplicy - jakby to powiedzieć - skoncentrowało się całe światło i w środku tego promieniowania stała na ołtarzu, wielka, błyszcząca, pełna majestatu i słodyczy Matka Boża taka, jak jest na moim medaliku. Uczyniła mi znak ręką, bym uklęknął. Jakaś nieodparta siła pchnęła mnie ku Niej. Dziewica wydawała się mówić: „dobrze". Nic więcej mi nie powiedziała, ale wszystko zrozumiałem (...)
- Ach - powiedział ściskając moje dłonie - rozumiem teraz miłość katolików do ich kościołów i pobożność, z jaką je zdobią i wypełniają. Jak tutaj jest dobrze, chciałoby się nigdy stąd nie wychodzić, to już prawie nie jest ziemia.
Realna obecność Boskości wokół ołtarza z Najświętszym Sakramentem miażdżyła go do tego stopnia, że był zmuszony oddalić się, aby nie utracić przytomności. Wydawało mu się czymś strasznym przebywać przed Bogiem Żywym nie będąc ochrzczonym. Poszedł schronić się do kaplicy Matki Bożej.
- Tutaj - powiedział - nie boję się. Wiem, że jestem chroniony przez ogromne miłosierdzie.

Modlił się z największą gorliwością przy grobach Apostołów. Historia nawrócenia św. Pawła, którą mu opowiedziałem, wycisnęła na nowo obfite łzy (...) Alfons wyznał nam, że poprzedniej nocy nie mógł spać. Nieustannie widział przed sobą wielki krzyż bez pasyjki i o szczególnym kształcie. - Czyniłem - powiedział - niewiarygodne wysiłki, by usunąć ten obraz, ale bez rezultatu. Kilka godzin później, widząc przypadkowo i po raz pierwszy rewers Cudownego Medalika, rozpoznał „swój" krzyż (...) Alfons Ratisbonne rozpoczął rekolekcje 8 dni po nawróceniu. Jutro, 31 stycznia będzie ochrzczony w kościele imienia Jezusa. Będzie miał również zaszczyt przyjąć ciało Pana Naszego i odtąd będzie nosił imię Maryi.1

Alfons Ratisbonne, wraz z bratem założył zgromadzenie zajmujące się nawracaniem Żydów.

***


La Salette, Lourdes, Fatima
Objawienia Maryi świętej Katarzynie Labouré w roku 1830 były początkiem całego cyklu wielkich objawień maryjnych. Cykl ten miał swój dalszy ciąg w La Salette (1846), w Lourdes (1858) i osiągnął punkt kulminacyjny w Fatimie (1917). Od roku 1830 Maryja objawia się opłakując grzechy świata, ofiarując przebaczenie oraz miłosierdzie dla grzesznej ludzkości i przepowiada surowe kary, jeżeli ludzkość się nie nawróci. Ale też zapowiada, że po tych karach nadejdzie wspaniały triumf Dobra. W listopadzie 1876 roku, na miesiąc przed śmiercią, święta Katarzyna Labouré potwierdziła: „Nadejdą wielkie katastrofy.... krew popłynie ulicami. Przez chwilę będzie panowało przeświadczenie, że wszystko jest już stracone. Ale wszystko zostanie wygrane. Przenajświętsza Dziewica wybawi nas. Tak, kiedy ta Dziewica, ofiarując świat Ojcu Przedwiecznemu zostanie uczczona, będziemy uratowani i będziemy mieli pokój". Dla naszego pocieszenia 13 lipca 1917 r. Maryja obiecała w Fatimie: „W końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje".

***


Opisy nadzwyczajnych łask
Oto kilka przejmujących świadectw osób, które optrzymały łaski za pośrednictwem Cudownego Medalika, zaczerpniętych z książki „Promienie Pośredniczki Łask" osób. Oby te świadectwa pomogły nam z ufnością uciekać się do obrony Matki Bożej Łaskawej.

Uzdrowienie z groźnej choroby
Choroba zaczęła się 22.IX.1976 roku podczas urlopu w okolicach Krakowa. Diagnoza lekarska: przeziębienie grypy, przeniknięcie wirusa, który poraził system nerwowy z wyjątkiem serca. 25 września skierowano chorą do Gorzowa, a stamtąd 4 października wywieziono karetką reanimacyjną umierającą do Poznania. Lekarz (był nim już nieżyjący dr Mirosław Owsianowski) na oddziale reanimacji nie dał nadziei na dalsze życie. Wiadomość dla całej rodziny była tragiczna.

Parafianka ze Skwierzyny


Nawrócenie ateisty
To, co się działo później, jest nie do opisania. Ratunkiem była wspólna myśl należy się modlić do Najświętszej Maryi Panny Cudownego Medalika. Mocna wiara i nadzieja w Boga Wszechmogącego dały siłę. Modliły się w naszych domach także Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, modlitwa stała się szturmem do nieba. W kościele odprawiono Mszę Św. o zdrowie. Trwało to wszystko przez 6 tygodni pobytu w szpitalu i uzyskano łaskę uzdrowienia. Na Święta Bożego Narodzenia wielka radość cała rodzina była przy stole wigilijnym. Od roku 1978 rekonwalescentka jest mężatką i ma już trójkę zdrowych dzieci.Jedna z członkiń Apostolatu Maryjnego pracowała ze zdecydowanym ateistą. Kiedyś uległ on wypadkowi motocyklowemu i został częściowo inwalidą. Stan jego zdrowia pogarszał się. Został umieszczony w szpitalu. Apostołka w delikatny sposób zaproponowała mu założenie na szyi Cudownego Medalika. Zgodził się. Cudowny Medalik otrzymała również jego żona. Po jakimś czasie ciężko chory poprosił o spowiedź. Pochowany został z Cudownym Medalikiem na szyi.

Apostoł Maryjny z Kłodzka


Nawrócenie podczas choroby
Żona od śmierci męża zaczęła chodzić do kościoła i jest obecnie praktykującą katoliczką.Niewierzący mąż mojej koleżanki z Warszawy zachorował na raka. Powiedziała mi o tym w tajemnicy przed częścią własnej rodziny zamieszkującej w Krakowie. Gdy się o tym dowiedziałem, wysłałem jej Cudowny Medalik. Po pewnym czasie dostałem list z wyrazami wdzięczności i informacją, że operacja się udała, a mąż uwierzył w Jezusa. Medalik nosi do dziś. To cała historia, którą chciałem przekazać.

Student UJ


Zerwanie z nałogiem pijaństwa
Bratanica ze Szczecina mówi: nałogowy alkoholik, który był postrachem domu, nie uczęszczał na Msze św. w niedziele, po otrzymaniu Cudownego Medalika zerwał zdecydowanie z nałogiem ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich. Z żoną przykładnie uczęszcza na Msze św. Taki sam wypadek miał miejsce w innym domu. Ojciec czworga dzieci przestał pić, zajął się rodziną i uczęszcza w niedzielę na Mszę św.

Siostra Miłosierdzia

 

***


Na całym świecie istnieją liczne świadectwa łask uzyskanych za pośrednictwem Matki Bożej od Cudownego Medalika: obrona chorych, uzdrowienia, ulga w cierpieniu, obrona bezrobotnych i osób mających problemy finansowe, ochrona przed wypadkami i niebezpieczeństwami, nawrócenia, łaska odnowy moralnej, ożywienie duchowe, wyjście z nałogów; ochrona przed działaniami szatana, ochrona w przypadkach zamachów, kradzieży, rabunku czy też rozwiązanie problemów z sąsiadami.
Cudowny Medalik również dzisiaj mnoży swe cudowne działania.
Wszyscy potrzebujemy obfitych łask, szczególnie w obecnych trudnych i pełnych zamętu czasach. Dlatego powinniśmy prosić Matkę Bożą Łaskawą z ufnością dzieci Bożych o łaski potrzebne w naszym życiu i dla naszej rodziny.

Łaska

Nabożeństwo do Matki Łaski Bożej: potrzebne do przezwyciężenia ogromnych nieszczęść nękających świat.
Przywoływanie Matki Bożej Łaskawej jest rzeczą przepiękną. Słowo „łaska" ma dwa znaczenia w języku Kościoła katolickiego. Z jednej strony oznacza ono przysługę. Na przykład, jeżeli ktoś jest chory, prosi o wyleczenie i otrzymuje je, a wówczas może powiedzieć: „Doznałem łaski." Prosił niebo o przysługę, a jego prośba została wysłuchana. Ale jest jeszcze jedno znaczenie słowa „łaska", o wiele głębsze. Jest to przysługa tak ogromna, tak wspaniała, że jest łaską w pełnym tego słowa znaczeniu: uczestnictwem w życiu Boskim. Bóg, w swym nieskończonym miłosierdziu i na prośbę Maryi, udziela wszystkim duszom pomocy, siły duchowej, która jest uczestnictwem w Jego własnym życiu. Otrzymując uczestnictwo w Jego własnym życiu, jesteśmy obdarzeni siłą ducha, doznajemy uniesienia, otrzymujemy odwagę, która była cechą niezliczonych świętych i błogosławionych wyniesionych na ołtarze Świętego Apostolskiego Rzymskiego Kościoła Powszechnego.

Łaska jako szczep
Jest to owoc tego uczestnictwa stworzony w życiu Boga, które nie jest stworzone. Nasze życie zostało stworzone, zostaliśmy stworzeni przez Boga, ale poprzez łaskę mamy udział w jego niestworzonym życiu. Jest to uczestnictwo najwyższe i, jeżeli można użyć takiego porównania dającego pewne pojęcie o jego istocie, przypomina ono szczep. Na drzewie - na którym zaszczepia się żywą część innego drzewa dającego cenne owoce - w okresie owocowania narodzą się również wspaniałe owoce na tym drzewie. Tak też jest z łaską. Łaska podobna jest do takiego szczepu życia Boga w każdym z nas. Jeżeli odpowiemy na łaskę, wzniesiemy się na wyżyny świętości.

Jak odpowiedzieć na łaskę?
Nie grzesząc, ale praktykując cnoty. Tak jest się godnym łaski. Na tej ziemi najważniejsze jest wypełnianie woli Boga. Łaska tak rozumiana jest ogromnym darem danym przez Boga wszystkim ochrzczonym. Aż do śmierci łaska towarzyszy nam, wzywa nas i pociąga za sobą, pod warunkiem, że nie zostanie przez nas odrzucona. Jednak nawet wśród najgor szych grzechów łaska nas wzywa.

Nasza pozycja przed Bogiem jest uprzywilejowana

Wyobraźmy sobie osobę oskarżoną o dokonanie zbrodni. Trwa proces, oskarżenie jest niesłuszne, ale wiadomo, że sędzia jest pod złym wrażeniem i ma wydać wyrok skazujący. Oczywiście, ta osoba jest tym bardzo zmartwiona. Ale gdyby ta osoba wiedziała, że matka sędziego jest, na przykład, siostrą jego własnej matki, mogłaby powiedzieć: Ach, co za ulga! Mama porozmawia z sędzią i na pewno coś u niego uzyska. To samo zachodzi w relacji z Naszą Najlepszą Matką - Maryją. Nie zasługujemy na wysłuchanie przez Boga - Najwyższego Sędziego, ale Ona jest Matką nas wszystkich, a jako matka robi wszystko dla swoich dzieci. Jej wstawiennictwo jest tak potężne, że wszystkie modlitwy, z którymi zwracamy się za Jej pośrednictwem, będą wysłuchane. Matka Łaski Bożej, uzyskująca dla każdego z nas potrzebne łaski, uzyskuje dla nas łaskę uczestnictwa w życiu Boskim, która może zaprowadzić nas do nieba.


(1) Promienie Pośredniczki Łask, Kraków 1993, s. 123-135



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel