Temat numeru
 
Kilka drzew na wzgórzu
Krystian Kratiuk

To przecież tylko kilka drzew na wzgórzu… W dodatku najpewniej nie tych drzew. Ale w bogatej przecież w skarby naszej wiary Jerozolimie, niemal nic nie robi bardziej piorunującego wrażenia.

 

To bez wątpienia było tam. Stąpałeś w sandałach po tej właśnie górze, tak jak ja teraz w swych zakurzonych od bliskowschodniego pyłu butach. Ja lekko spociłem się, wchodząc po chodniczku pod górę, Ty zaś pociłeś się Krwią. Cierpiałeś w tym właśnie miejscu, wiedząc dokładnie, co stanie się za kilka godzin. Pociłeś się, bo widziałeś wszystkie grzechy świata, zarówno te, które już się dokonały, jak i te, które dopiero dokonać się miały.


Jest mi wstyd na tej górze. Bo gdzieś pośród tych drzew oliwnych Ty widziałeś mój każdy grzech – najmniejszy i największy. I postanowiłeś za to umrzeć. Mój wstyd miesza się z wdzięcznością za to, co dla mnie zrobiłeś Panie, za to co zrobiłeś dla nas wszystkich. Jakże wielka musi być Twoja miłość! Jak niepojęcie nieograniczona…

 

Dziś w dawnym ogrodzie Getsemani rośnie już tylko kilka drzew, zapewne inaczej niż wtedy. Są piękne, dostojne, już na pierwszy rzut oka widać, że stare, doświadczone. Pamiętają czasy – jak wyliczyli uczeni – pierwszych krucjat. Zasmuciło mnie, gdy się o tym dowiedziałem, miałem bowiem olbrzymią nadzieję, że są to te same drzewa – niemi świadkowie Twojej świętej trwogi. Ale czytam, że liczą sobie „zaledwie” około dziewięciuset lat. Czytam jednak również, że oliwki mogą ponownie wyrosnąć z korzeni ściętych drzew, więc ci sami uczeni wcale nie wykluczają, że ich korzenie mogły przetrwać od Twoich czasów, Panie.

A więc być może to jednak te same drzewa.

 

O które z nich opierałeś się Panie Jezu, przyjmując na Siebie kielich, którego Ojciec Niebieski nie odsunął? Kielich Krwi pozostającej najbardziej niezgłębionym napojem miłosnym. Pod którym drzewem klęczałeś, modląc się już zlany Krwią, mimo iż nikt jeszcze Cię nie uderzył? Korona, na której rosły oliwki, mogła być ci schronieniem, gdy Twoi uczniowie, zamiast być przy Tobie, oddali się drzemce?

 

Skierowałeś wówczas do nich słowa pełne wyrzutu: Czy jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? I ja teraz, stojąc w tym samym ogrodzie, pytam ich, również z serdecznym wyrzutem – czy nie mogliście czuwać!? Ale po chwili powiew wiatru, który w gorącym Jeruzalem jest przecież zwykle bardzo przyjemny, przypomina mi, że te słowa przeznaczone były nie tylko dla uszu apostołów, ale i dla mnie. Ileż to razy moje serce nie czuwało z Tobą! Ileż to razy zdradziło Cię, a Ty widziałeś każdą z tych zdrad, już klęcząc pod tymi drzewami. Dlaczego nie mogłem czuwać z Tobą?! Zadaję sobie to pytanie co dzień, od kiedy usłyszałem je ponownie, zerkając przez drobne liście drzewa oliwnego w stronę starego miasta, świętego dla tych, do których przyszedłeś.


Piękne to miasto, przejmujące, zjawiskowe. Nawet w XXI wieku. Więc jakże czarowne musiało być dla ludzi Twojego pokolenia! Dziś patrząc na nie z góry, na której Cię pojmano, widzę wieże Twoich kościołów, dachy synagog goszczące tych, którzy Ci nie uwierzyli, oraz złotą kopułę wyznawców miecza skropionego krwią niewinnych.

 

A co widziałeś Ty, Panie, nim nadszedł tamten najgorszy w dziejach świata czwartkowy zmierzch?


Widziałeś świątynię, przecudnie złoconą tak, by odbijało się od niej światło, wskazując, że nie ma ważniejszego miejsca na ziemi. Miejsce, do którego przyniosła Cię Matka, ­słysząc przy tym przejmującą mowę Symeona świadczącego Jej o Tobie: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.

Widziałeś przybytek, z którego wyrzuciłeś przekupniów, przypominając, że Twój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, a nie jaskinią zbójców. I już wtedy miasto, na które teraz patrzyłeś spod drzewa oliwnego, chciało Cię zgładzić. Wszak arcykapłani i uczeni w Piśmie czuli lęk przed Tobą, gdyż cały tłum był zachwycony nauką Twoją, Panie.

 

Szedłeś już wcześniej po tych ciasnych uliczkach. Próbowali Cię tam upokorzyć, schwytać w pułapkę słów. Zastałeś tam niewiarę i wiedziałeś, że nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.


Widziałeś miasto, które zaledwie kilka dni wcześniej przyjęło Cię i powitało najgoręcej, jak potrafiło. Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!

Widziałeś lud, o którym wiedziałeś przecież, że lada moment znów Cię odrzuci. Który zamiast Hosanna, wołać będzie Ukrzyżuj, ukrzyżuj! Chcemy Barabasza!

 

Wszystko to widziałeś z góry, z której ja dwa tysiące lat później, stojąc obok starych oliwek, obserwowałem miejsce, w którym wznosiła się niegdyś świątynia, a dziś rzeczywiście pozostało jedynie kilka kamieni.


Całuję więc ziemię Getsemani. Całuję ziemię, po której stąpałeś, Panie, i na której ukazał Ci się Anioł z Nieba i umacniał Cię, bo w tak tragicznej w dziejach świata godzinie nawet Ty, Syn Boga Żywego, potrzebowałeś umocnienia.


Chciałbym dotknąć dłonią drzew, ale od oglądających oddzielono je płotem. Zbyt wielu chciałoby pewnie uszczknąć sobie na pamiątkę kawałek ich kory, wszak i mnie przeszło to przez myśl. Gdy Ty, Panie, dotykałeś tutejszych drzew, pod górą oliwną już gromadziła się zgraja zbójców na czele ze zdrajcą. Pojmali Cię, a uczniowie, cóż, zbudzili się dopiero wtedy. To stąd zabrali Cię w ostatnią drogę, gdzie stałeś się Drogą każdego z nas. Gdzie Twa Najświętsza Matka spotkała Cię, choć przecież boleściwa, to jako jedyna spośród tłumu była pewna, że jeszcze Cię spotka. Na ulicę, na której twarz otarła Ci Weronika. Poprzez miejsce, w którym zaparł się Ciebie Piotr. Do miasta, któremu kazałeś wtenczas płakać nie nad Tobą, ale nad sobą i nad jego dziećmi.


Do miasta, w którym skazano Cię na śmierć i zabito.

Za moje grzechy.

 

Do miasta, które widział Twój uczeń umiłowany jako Kościół święty, który tworzyłeś nauczając, umierając i zmartwychwstając. I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, co trzymają siedem czasz pełnych siedmiu plag ostatecznych, i tak się do mnie odezwał: Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka. I uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte – Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga. źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu: Miało ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach – dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela. Od wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od południa trzy bramy, i od zachodu trzy bramy. A mur Miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka. (Ap 21,9–14)

 

Wspinając się po eleganckim chodniku do ogrodu oliwnego, mijałem wielu tutejszych i wielu turystów. Część z nich patrzyła na drzewa jak ja, szukając w nich Ciebie, Panie. Część z nich zachwycała się okolicznymi zabytkami, zbudowanymi wszak ku Twojej czci. A jeszcze inni przechodzili obojętnie, uważając zapewne, że to przecież tylko kilka drzew na wzgórzu.

 

Krystian Kratiuk



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina