Słowo kapłana
 
Dobrze wypełniać obowiązki stanu!
Ks. Adam Martyna

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Drodzy w Chrystusie Panu!

W czasie mojej ponad dwudziestoletniej praktyki duszpasterskiej często zdarzało mi się spotykać ludzi, którzy przed przystąpieniem do Sakramentu Pokuty nie robią właściwego rachunku sumienia. Widać to od razu po sposobie spowiadania się. Chociaż jest to odrębny temat, to jednak warto może przypomnieć, że prawidłowy rachunek sumienia powinien obejmować rozliczenie się z własnym sumieniem według dziesięciu Bożych przykazań, 5 przykazań kościelnych i obowiązków stanu.

I właśnie te obowiązki stanu bywają najczęściej „zapominane” w naszych rachunkach sumienia i naszych spowiedziach. Jest rzeczą zrozumiałą, że obowiązują nas Boże przykazania i przykazania kościelne. Ale to nie wszystko. Mamy jeszcze obowiązki wynikające z faktu, że w świecie jesteśmy odpowiedzialni jedni za drugich i wykonywany zawód czy stan w jakim żyjemy. Są one naszą osobistą drogą do zbawienia i dlatego winny być wykonywane poważnie i z szacunkiem.

Jest taka piękna książka o życiu duchowym pt. Filotea. Napisał ją święty biskup Franciszek Salezy. Zwraca w niej uwagę między innymi na to, że w zależności od tego, jaki zawód wykonujemy, mamy różne obowiązki. Autor wspomina, że inne obowiązki ma biskup, a inne mnich, jeszcze inne żołnierz itd. Jednym słowem: złe wykonywanie obowiązków stanu jest poważną przeszkodą w życiu pobożnym i w ogóle trudno takie życie nazwać pobożnym, kiedy człowiek robi wszystko, tylko nie to, co do niego należy. Mogłyby to nawet być dobre czyny, ale jeżeli byłyby przyczyną zaniedbania naszych obowiązków stanu, wcale chwały Panu Bogu nie przynoszą. ­Przypuść­my, że jakaś kobieta bardzo lubi się modlić i chętnie przebywa w kościele, ale przy tym jest żoną i matką. Dzieci przyjdą ze szkoły, mąż wróci z pracy, a obiadu nie ma, bo mama pobiegła na kilka godzin do kościoła adorować Pana Jezusa. To wielka życiowa pomyłka i Pan Jezus takiej adoracji nie pragnie. Nie bez przyczyny powstało kiedyś powiedzenie: Najpierw posłuszeństwo, potem nabożeństwo.

Nie znaczy to, że modlitwa i pobożność są mało znaczące. Przeciwnie, znaczą bardzo wiele. Ale najpierw trzeba sumiennie spełnić codzienne obowiązki. Tak jak bł. Aniela Salawa – tercjarka franciszkańska i zwykła służąca, która przez modlitwę, dobre uczynki i poważne traktowanie swoich obowiązków doszła aż do świętości.

Naturalnie, dziś rzadko się zdarza, żeby ludzie woleli spędzać czas w kościołach. W obecnych czasach jest gorzej, bo obowiązki stanu się zaniedbuje na rzecz spraw zupełnie niepotrzebnych, a nawet szkodliwych. Ile osób nie robi nic, bo całe dnie schodzą im na gapieniu się w telewizor. Dzieci się nie uczą, bo godzinami przesiadują przy grach komputerowych.

Pamiętajmy, że nie da się nadrobić straconego czasu. Czas, który jest przed nami, będzie miał swoje własne obowiązki i łudzenie się, że nadrobimy jutro to, co zaniedbaliśmy dziś, jest okłamywaniem samego siebie.

Dla każdego z nas Pan Bóg ma plan na życie. Jest nim rozwój naszych umiejętności, doskonalenie się w tym, co robimy, aż do końca naszego życia. To jest właśnie owo pomnażanie talentów, o którym Pan Jezus mówi w Ewangelii. Kto zaniedbuje obowiązki stanu, zawodu, nie jest w stanie wypełnić planu Bożego względem siebie.

Pomyślmy, gdyby wszyscy młodzi ludzie uczyli się tyle, na ile ich stać, mielibyśmy w przyszłości wielu znanych lekarzy, odkrywców, dobrych kapłanów, świętych… Zaniedbywanie obowiązku, jakim jest nauka, prowadzi do tego, że albo młody człowiek nie osiąga w życiu swojego celu, albo może nawet uda mu się coś osiągnąć, ale nie tyle, ile by mu się udało, gdyby się pilnie uczył.

Niestety swoje obowiązki często zaniedbują też rodzice – nie interesują się tym, co ich dzieci robią w wolnym czasie, z kim się zadają, jakie mają zainteresowania, czy chodzą na Mszę Świętą… Później, gdy dojdzie do jakiegoś nieszczęścia, mają pretensje do Pana Boga i do całego świata! Tymczasem winę ponoszą oni sami, bo gdyby byli rodzicami nie tylko z nazwy, wcześniej zauważyliby niebezpieczeństwo i mogli mu zaradzić.

Oczywiście, wymieniłem przykładowo tylko te dwa rodzaje obowiązków stanu: ucznia i rodzica, ale tych obowiązków jest tyle, ilu jest ludzi, bo każdy znajduje się w jedynej, niepowtarzalnej sytuacji, która niesie ze sobą spełnianie różnych powinności względem Boga, siebie i innych ludzi.

Ogólnie można by powiedzieć, że naszym głównym obowiązkiem jest naśladowanie Syna Bożego, który zanim rozpoczął głoszenie Ewangelii, był synem i cieślą, i te Swoje obowiązki spełniał z oddaniem jako wolę Swojego Ojca.

Podchodźmy i my poważnie do naszych codziennych obowiązków. Nie dajmy się wciągnąć w pułapkę marzycielstwa w stylu: gdybym miał inne życie, inne dzieci, inne miejsce zamieszkania, to byłoby lepiej. To są tylko pokusy. Starajmy się kwitnąć i przynosić owoc tu, gdzie Pan Bóg nas posiał. Każde miejsce jest dobre, jeżeli się je napełni miłością.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina