Nie tak dawno, 27 września 2015 roku, cieszyliśmy się z beatyfikacji bł. Matki Klary Ludwiki Szczęsnej, współzałożycielki Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Kilka tygodni temu obchodziliśmy 100. rocznicę jej śmierci. Kim była Błogosławiona?
Poświęcić się Bogu…
Ludwika urodziła się 18 lipca 1863 roku we wsi Cieszki na Mazowszu. Ojciec, Antoni Szczesny (tak brzmiało nazwisko rodowe Błogosławionej, później nieco zmodyfikowane) początkowo utrzymywał rodzinę z prowadzenia małego gospodarstwa rolnego. Potem najmował się do pracy w dworach w charakterze ekonoma i gajowego. Matka Franciszka zajmowała się domem. Niestety zmarła, gdy Ludwika miała 12 lat. Pięć lat później apodyktyczny ojciec postanowił wydać córkę za mąż. Ludwika zaprotestowała. Już wtedy poważnie myślała o poświęceniu się Bogu. A że z ojcem dyskusji nie było, postanowiła uciec z domu.
Zamieszkała u krewnych w Mławie. Utrzymywała się z krawiectwa. Przez cały czas była wierna myśli o życiu dla Boga. Niestety, w owym czasie Kościół katolicki cierpiał prześladowania pod panowaniem prawosławnego cara. Za pomoc powstańcom styczniowym Moskale zamknęli większość klasztorów i zabronili przyjmowania kandydatów i kandydatek do nowicjatu.
Rozwiązanie problemu Bóg wskazał jej podczas wizyty w klasztorze oo. Kapucynów w Zakroczymiu. Spowiednik, któremu zwierzyła się ze swoich zamiarów, zaproponował jej, by wstąpiła do tercjarskiego zgromadzenia, tworzonego w tajemnicy przed władzami rosyjskimi. Spowiednikiem tym był błogosławiony o. Honorat Koźmiński.
W tajnym zgromadzeniu zakonnym
Ludwika chętnie się zgodziła. W ten sposób, w 1885 roku trafiła do Zgromadzenia Sług Jezusa i zamieszkała w Warszawie. Dzięki jej umiejętnościom krawieckim siostry otwarły pracownię sukien, zapewniającą środki materialne dla utrzymania małej wspólnoty. W niedziele i święta s. Honorata, bo takie imię zakonne Ludwika wtedy nosiła, odwiedzała młode dziewczęta, by prowadzić z nimi rozmowy na tematy religijne. Charyzmatem Sług Jezusa była bowiem opieka duchowa nad młodymi pracownicami.
Pierwsze śluby zakonne s. Szczęsna złożyła w 1889 roku. W tym czasie przeniosła się do Lublina, by pokierować nowo założonym domem zgromadzenia. Niestety, pomimo zachowywania daleko posuniętych środków ostrożności, o działalności sióstr w Lublinie dowiedziały się władze rosyjskie. W ich mieszkaniu przeprowadzono rewizję, która na szczęście nie ujawniła istnienia Zgromadzenia. Zeszyt zawierający Konstytucje Sług Jezusa, zrządzeniem Opatrzności zaklinował się nad szufladą, dzięki czemu żandarmi nie znaleźli go. Mimo wszystko s. Ludwika musiała zamieszkać sama, by nie doprowadzić szpicli na trop wspólnoty.
W Krakowie…
Ten okres w życiu s. Ludwiki był bardzo trudny. Nocowała u znajomych lub u krewnych w Mławie. Pan Bóg miał jednak w tym swój cel. Wkrótce z przełożoną Zgromadzenia, matką Eleonorą Motylowską i o. Koźmińskim skontaktował się ks. Józef Sebastian Pelczar, który pragnął sprowadzić Sługi Jezusa do Krakowa, by przejęły z rąk świeckiego bractwa prowadzenie przytuliska dla służących bez pracy. Prośba została zaakceptowana i wkrótce Ludwika Szczęsna przekroczyła kordon graniczny, by wraz z dwiema innymi siostrami rozpocząć posługę w Krakowie. Za zgodą przełożonych opiekę duchową nad małą wspólnotą objął ks. Pelczar.
Nowe zgromadzenie zakonne
Oddalenie od głównej siedziby Sług Jezusa, odmienne realia społeczne panujące pod zaborem austriackim, a przy tym wpływ ks. Pelczara, który miał własną wizję pracy i życia duchowego sióstr, sprawiły, że dom krakowski zaczął coraz wyraźniej różnić się od wspólnot w Kongresówce. W końcu doszło do podziału i powołania odrębnego Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Stało się to na początku 1894 roku. Ludwika Szczęsna została jego przełożoną.
Początkowo wspólnota liczyła 12 sióstr. W ich imieniu 15 kwietnia 1894 roku matka Szczęsna, która przyjęła teraz nowe imię zakonne Klara, odczytała akt ofiarowania się Najświętszemu Sercu Jezusowemu. To wydarzenie uznawane jest za początek istnienia nowego zgromadzenia.
Szerzenie kultu Serca Pana Jezusa stało się ważną misją Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego. Innym zadaniem, które przyjęły na siebie siostry, była opieka nad chorymi. Mimo trudnych warunków, w jakich żyły sercanki, i ciężkiej pracy, którą wykonywały, o przyjęcie w ich szeregi prosiły kolejne dziewczęta. Ks. Pelczar oraz matka Klara rozpoczęli starania o budowę nowego klasztoru. Dzień poświęcenia kamienia węgielnego pod obiekt – 2 lipca 1895 roku, był dla matki Szczęsnej podwójnie radosny – wówczas bowiem złożyła śluby wieczyste.
W tym czasie ze Lwowa wpłynęła prośba o otoczenie przez sercanki opieką tamtejszych służących. Zamieszkanie pierwszych Służebnic Serca Jezusowego w stolicy Galicji zapoczątkowało rozrost zgromadzenia. W kolejnych latach powstały domy w innych miastach zaboru austriackiego, a także w leżącym w Alzacji Bischwiller, gdzie siostry podjęły się opieki nad młodymi polskimi robotnicami.
Duchowość błogosławionej
Podziw budzi, jak szybko ta skromna, wiejska dziewczyna wyrosła na matkę duchową szybko rozwijającego się zgromadzenia. Wielka w tym zasługa o. Koźmińskiego i ks. Pelczara. Cechowała ją wielka pobożność i umiłowanie modlitwy. Była wielką czcicielką Najświętszego Serca Jezusowego. W intencji zadośćuczynienia za grzechy zadawane Sercu Bożemu biczowała się. Jako przełożona wprowadziła pokutną praktykę całowania posadzki przy okazji wchodzenia i opuszczania kaplicy, w której adorowano Najświętszy Sakrament. Kult, jaki matka Klara żywiła dla Pana Jezusa Umęczonego skłonił ją do wprowadzenia zwyczaju spożywania w piątki posiłku na klęczkach. Choć sama często pościła, była zwolenniczką rozsądnego podejścia do tej formy pokuty, tak by nie szkodziła zdrowiu ciężko pracujących sióstr.
Osoby znające matkę Szczęsną zaświadczały o ogromnej skromności, jaka ją cechowała. Nigdy nie wynosiła się nad inne siostry, podczas Mszy św. siadała w ostatnich ławkach, a Komunię Świętą przyjmowała po wszystkich. O potrzebie skromności mówiła w sposób obrazowy: Osoba wysokiego wzrostu, chcąc przejść przez niskie drzwi, musi się schylić, aby nie rozbić głowy, coś podobnego zachodzi z naszą duszą.
Ubierała się schludnie i skromnie. W domu nosiła pocerowany habit. W celi posiadała tylko niezbędne rzeczy. Podobne umiarkowanie zalecała także innym siostrom. Zupełnie inaczej sprawa się miała, jeśli chodzi o wyposażenie kaplicy i ołtarza. Nigdy nie oszczędzała, gdy chodziło o chwałę Bożą i zakup cieszących oko paramentów liturgicznych.
Mianowanie przez papieża ks. Józefa S. Pelczara najpierw biskupem pomocniczym (1899), a potem ordynariuszem diecezji przemyskiej, sprawiło, że dużo większa odpowiedzialność spoczęła na barkach matki Klary. Wprawdzie założyciel zgromadzenia nadal chętnie angażował się w sprawy sercanek, jednak nie mógł już poświęcać im wiele czasu.
Ostatnie lata
W 1903 roku lekarze wykryli u Klary Szczęsnej nowotwór. Narastającą słabość fizyczną matka przyjmowała bez zniecierpliwienia. Nadal z oddaniem pełniła swoje obowiązki. Gdy wreszcie lekarze zdecydowali się na interwencję chirurgiczną, matka Klara złożyła ślub Matce Bożej, że jeżeli operacja się powiedzie, wybierze się z pielgrzymką do Lourdes. Tak się też stało i w maju 1912 roku wyjechała na kilka dni do Francji.
Niestety, poprawa zdrowiatrwała krótko. Zapalenie płuc, a potem dolegliwości serca osłabiły matkę Klarę. Wreszcie dopaliła się świeca jej żywota i 7 lutego 1916 roku dusza świątobliwej zakonnicy uleciała do Nieba.
Przez długie lata matka Klara pozostawała w cieniu bp. Józefa Sebastiana Pelczara, którego św. Jan Paweł II w roku 2003 ogłosił świętym. W końcu jednak i jej skromna, a święta postać została dostrzeżona. W 1994 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny, który doprowadził do ogłoszenia jej błogosławioną. Kościół wspomina św. Ludwikę Szczęsną 7 lutego.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel