Temat numeru
 
Wzór kapłana - Ksiądz Piotr Skarga
Karol Stanek

Rok 1517, w którym Marcin Luter zbuntował się i wystąpił przeciw Kościołowi, stanowi wielką cezurę w dziejach chrześcijaństwa. Nic więc dziwnego, że historycy Kościoła przyjęli tę datę jako symboliczne zamknięcie epoki średniowiecza. Rewolucja protestancka, która się wtedy rozpoczęła, zachwiała porządkiem społecznym w Europie. Wielkie zagrożenie dla dusz, jakie przyniosła ze sobą eskalacja wystąpień heretyckich, pociągnęło za sobą reakcję Kościoła katolickiego – mobilizację wszystkich sił do walki z błędami. W ogniu polemik wytworzył się nowy typ kapłana nowożytnego, człowieka pobożnego, wykształconego i gotowego do poświęceń dla dobra Kościoła. Na wypracowanych wówczas wzorach przez kolejne wieki opierała się – a w pewnej mierze opiera nadal – formacja nowych księży w seminariach.

Oczywiście błędem byłoby twierdzić, że wzór ów zrywał z modelem kapłaństwa poprzednich wieków. Nic podobnego, cechy dobrego duszpasterza w każdej epoce są takie same, opierają się bowiem na jednym wzorze, którym jest Jezus Chrystus. Po prostu metody formowania kapłana potrydenckiego bardziej odpowiadały nowym czasom i aktualnym wyzwaniom. Przed duchowieństwem stanęło zadanie ochrony sumień katolików, narażonych na wpływ intensywnej akcji propagandowej błędnowierców oraz walka o odzyskanie dla katolicyzmu zbłąkanych dusz.

Agresywny czy gorliwy?

Często pod adresem „potrydenckiego” duchowieństwa padały zarzuty, że było ono „agresywne”. W okresie PRL-u w formułowaniu tego typu oskarżeń przodowali historycy marksistowscy.

Rzeczywiście, ówcześni kapłani nie uciekali przed konfrontacją z protestantami, a potem z rewolucjonistami różnych epok, ich postępowanie nie wychodziło jednak poza granice wyznaczone przez Ewangelię. Gorliwy pasterz, któremu powierzono opiekę nad owcami, nie może uciekać przed wilkami, kiedy te rzucają się na stado, by je przetrzebić. Obowiązkiem opiekuna stada jest także czynienie zabiegów o odzyskanie owiec, kiedy te zostaną uprowadzone przez złodziei. Trzymając się tej biblijnej analogii, kapłani mają obowiązek zabiegać o doprowadzenie do Zbawienia powierzonych sobie dusz, używając do tego wszelkich, oczywiście godnych, metod.

Z tego punktu widzenia problemem jest raczej zbytnia spolegliwość czy asekuranctwo duchownego, a nie dążenie do konfrontacji z ludźmi szerzącymi grzech i dążącymi do destrukcji ładu społecznego opartego na prawie Bożym.

Św. Franciszek Salezy twierdził nawet, że nic tak nie gniewa Boga, jak sytuacja, kiedy ci, których On przeznaczył do walki, szukają pokoju. Lekceważenie przez księży obowiązku sprzeciwiania się złu świadczyłoby o braku troski o ludzi albo lekceważeniu przez nich nauki o piekle, jako straszliwym miejscu kaźni potępionych.

Nastawaj w porę i nie w porę…

W historii Kościoła wielu było wybitnych kapłanów. Niektórzy zostali wyniesieni na ołtarze, jak patron proboszczów św. Jan Maria Vianney czy św. Ludwik Maria Grignion de Montfort. Wielu innych za ciche, skromne, ale owocne życie, zajęło miejsce po prawicy Najwyższego Kapłana w Niebie. Także Polska szczyci się szeregiem wybitnych księży, którzy gorliwie zabiegali o dobro powierzonych im dusz. Do jaśniejszych gwiazd w tej plejadzie należy na pewno jezuita ks. Piotr Skarga, który decyzją Sejmu RP stał się patronem roku 2012.

Czego jak czego, ale braku gorliwości w pracy apostolskiej ks. Skardze zarzucić nie można. Wstępując najpierw w szeregi duchowieństwa diecezjalnego, a potem do założonego przez św. Ignacego Loyolę Towarzystwa Jezusowego, wyzbył się własnych ambicji, przyjmując za cel życia pracę dla dobra Kościoła Świętego. Z pewnością można go nazwać łowcą dusz, pozyskał bowiem dla katolicyzmu licznych innowierców. Za sukcesem jego misji stała gorliwość w głoszeniu nauki Chrystusa. Na pewno głęboko wziął sobie do serca słowa św. Pawła, który pisał w drugim liście do Tymoteusza: Głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś na duchu z całą cierpliwością w każdym nauczaniu (2 Tm 4,2). Taką gorliwością powodowany tuż przed wyjazdem do Rzymu, gdzie miał wstąpić do nowicjatu, odwiedził w Gródku gorliwych protestantów – wojewodę Mikołaja Mieleckiego i jego żonę, córkę Mikołaja Radziwiłła Czarnego.

Niestety, próba nawrócenia ich zakończyła się fiaskiem, a ksiądz Piotr omal nie stracił przy tym życia, ponieważ napomnienia tak rozgniewały możnowładcę, że rozkazał zrzucić kapłana do fosy. Na szczęście służba polecenia nie wypełniła.

Innym przykładem tak gorliwego i nieliczącego się z niebezpieczeństwem działania Skargi, była jego działalność w sprotestantyzowanych Inflantach.

Propaganda antykatolicka często przedstawiała Skargę jako prześladowcę innowierców. Prawdą jest, że bywał w swych kazaniach ostry i stanowczy, jednak nad wszystkim brała górę miłość bliźniego. Prawda, iż złe heretyctwo, ale ludzie dobrzy; złe błędy, ale natury chwalebne; złe odszczepieństwo, ale krew miłą; złe grzechy, ale krewkość użalenia godna jest – pisał. Dlatego łatwo przebaczał winy popełnione względem niego, a potem nie żywił urazy. Tak też było w przypadku wspomnianego Mieleckiego, który po opamiętaniu przeprosił kaznodzieję.

Święty kapłan – dobra parafia

Wielką zasługą reform podjętych podczas soboru trydenckiego było utworzenie systemu seminariów dla kandydatów do kapłaństwa. Pozwoliło to podnieść poziom umysłowy i teologiczny duchowieństwa. Miało to także wielki wpływ na jego poziom moralny. Podobnie jak to się dzieje dzisiaj, czas studiów w seminarium był także okresem formowania duchowego kleryków. Wspomniany święty Proboszcz z Ars twierdził na podstawie obserwacji: Święty kapłan – dobra parafia; dobry kapłan – przeciętna parafia; przeciętny kapłan – zła parafia; zły kapłan – żadna parafia! Seminaria przysporzyły Kościołowi kapłanów „z górnej półki”.

Ks. Piotr Skarga nie przeszedł formacji seminaryjnej, należał bowiem do nieco starszego pokolenia kapłanów. Wiedzę teologiczną zdobywał na Akademii Krakowskiej. Zanim przeszedł formację w duchu ignacjańskim w rzymskim nowicjacie oo. jezuitów, dał się poznać we Lwowie jako zdolny i pobożny kaznodzieja. Jak sam pojmował ideał duszpasterza, można się przekonać z lektury jednego z jego kazań. Od kapłana wymagał on, aby ludzkiemu zbawieniu pomagał, prawdę i cnotę szczepił, a fałsz i złe obyczaje wykorzeniał, a na żadny się zysk i świata tego dobra i na dochody i na żadną zapłatę doczesną nie oglądał.

Siła z Eucharystii

Centralne miejsce w życiu każdego kapłana winna zajmować Msza św. i Eucharystia. Znamienne, że pierwsze kroki po przybyciu do Ars św. Jan Maria Vianney skierował do kościoła, by pomodlić się przed tabernakulum. Potem codziennie spędzał w tym miejscu długie godziny na adoracji.

Także ks. Piotr Skarga siłę do pracy duszpasterskiej – głoszenia kazań, słuchania spowiedzi, dzieł miłosierdzia – czerpał z Eucharystii. Należał bowiem do wielkich czcicieli Najświętszego Sakramentu. Jego pragnieniem było udostępnienie Komunii św. wszystkim chętnym. Gdy rozpoczynał pracę w Wilnie, z żalem pisał do prowincjała: Tyle tysięcy ludu katolickiego bez pasterzy, bez chleba, o który proszą maluczcy, tak dalece, że niektórzy z nich muszą odbyć 20 mil, aby spowiadać się w Wilnie. Już wtedy wzorem rzymskim założył w stolicy Litwy Bractwo Najświętszego Sakramentu. Warto podkreślić, że cześć dla Jezusa Eucharystycznego łączył on z potrzebą niesienia wsparcia ubogim i chorym. Może dlatego wspomniane bractwo połączył w końcu z innym, także założonym przez siebie – Bractwem Miłosierdzia.

Właśnie kult, jaki ks. Piotr żywił dla Najświętszego Sakramentu, a nie chęć popisów intelektualnych, skłonił go do podjęcia polemiki z tezami głoszonymi przez jednego z polskich zwolenników Zwingliego. W trzech rozprawach zbijał błędne nauki adwersarza, podważające katolicką naukę o obecności Chrystusa w Eucharystii. Gdyby nawet pod cudzym imieniem miała być ma praca ogłoszoną, mniejsza o mój honor, byle Chrystus Pan był uwielbiony – pisał w jednym z listów.

Sztuka kaznodziejska

Kilka wieków po śmierci, ks. Piotr Skarga istnieje w pamięci przeciętnego Polaka przede wszystkim jako wielki kaznodzieja. Porównanie ideałów głoszonych przez niego z ambony z jego życiem kapłańskim chlubnie świadczy o konsekwencji i wierności Chrystusowi wybitnego jezuity. Sam zresztą mawiał: – Kaznodzieja, gdy sam źle żyje, mało kazaniem zbuduje. Starał się więc żyć zgodnie z ideałami ewangelicznymi. Z kościoła spieszył do szpitali, więzień i cierpiącej nędzy i wszędzie niósł wsparcie, pomoc i pociechę religijną. Ubogi rozsiewał wsparcie tysiącom nędzarzy, a jego wymowa, przykład dobrych uczynków, jakie nieustannie pełnił, i życie – działały bardzo i skutecznie.

Rzeczywiście, ambona była miejscem, gdzie Skarga czuł się najlepiej. Miał predyspozycje intelektualne i dar wymowy niezbędne do głoszenia kazań. Czarował słowem i formą wypowiedzi, porywał zapałem, z jakim przemawiał. Był następcą, ale i uczniem takich wielkich kaznodziejów, jak święci: Augustyn, Jan Chryzostom zwany Złotoustym, Grzegorz z Nazjanzu, Jan Damasceński i inni. Wiele czasu strawił, studiując treść pozostawionych przez nich kazań. Szybko sam stał się wzorem dla innych i to poniekąd niedoścignionym. Sława Skargi jako mówcy przyćmiła dokonania innych zdolnych kaznodziejów polskich. Wszystkich porównuje się do niego. Słynący z ważnych i ze swadą głoszonych kazań ­XIX-wieczny zmartwychwstaniec o. Hieronim Kajsiewicz swoim talentem i pracą zasłużył na tytuł zaledwie… drugiego po Skardze.

Wynalezienie ruchomej czcionki upowszechniło dostęp do rozmaitych dzieł religijnych. Polemiki teologiczne, które wybuchły po wystąpieniach Lutra, Zwingliego, Kalwina, szybko znalazły swe odzwierciedlenie w treści krążących wśród ludzi publikacji. Książka stała się niejako przedłużeniem ambony. Co wybitniejsze homilie ukazywały się w druku. Kazanie było po prostu jednym z gatunków literackich, a wiele dzieł noszących w tytule taką nazwę, w rzeczywistości nigdy nie było głoszonych z ambony. Homilie ks. Skargi ukazywały się również w formie książkowej. Zresztą królewski kaznodzieja sięgał po pióro nie tylko w celu przygotowania mów. Swoje myśli i obszerną wiedzę wykorzystał także pisząc traktaty. I w tej dziedzinie osiągnął sukces. I to jaki! Udała mu się rzecz, o której śnił później Adam Mickiewicz – księgi, których był autorem, „zbłądziły pod strzechy”. Szczególną popularność zdobyły zwłaszcza Żywoty świętych. Od pierwszego wydania aż do połowy XX wieku stanowiły podstawową lekturę pobożnościową Polaków.

Miłość Ojczyzny

Kościół składa się z wielu wspólnot lokalnych żyjących ze sobą w komunii. Zachowujący jedność z Rzymem katolik jest jednocześnie członkiem wspólnoty narodowej, diecezjalnej, parafialnej, a także rodzinnej. Patriotyzm nie kłóci się więc z nauką katolicką. Wręcz przeciwnie, jest rzeczą pozytywną, a nawet pożądaną. Miłość do Ojczyzny, podobnie jak i szacunek dla rodziców, wynika z nauki danej Kościołowi przez Boga. Kapłan posłany do konkretnej wspólnoty, głosi jej członkom prawdy wiary, których strażnikiem jest Stolica Apostolska. Przywiązanie do ziemskiej ojczyzny cechuje więc wszystkich dobrych kapłanów. W Polsce symbolem takich duchownych stali się m.in. o. Augustyn Kordecki, ks. Ignacy Skorupka, św. Maksymilian Kolbe, ks. kard. Adam Stefan Sapieha, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, bł. Jan Paweł II. Tego typu gorącym patriotą był także ks. Piotr Skarga. Z jego dzieł tchnie wielka troska o los Rzeczypospolitej. Napisane przez niego Kazania sejmowe stały się dla wielu pokoleń szkołą umiłowania ojczyzny i aktywności obywatelskiej. Bogu, ale i Polsce poświęcił swoje życie, pracując jako kaznodzieja królewski, człowiek niestroniący od odważnego zajmowania stanowiska w dyskusjach społeczno-politycznych. Szczęście Ojczyzny widział w wierności jej obywateli Chrystusowi i Kościołowi Świętemu. Zaangażowanie ks. Skargi w sprawę powrotu Cerkwi prawosławnej do jedności z Rzymem zaowocowało zawarciem Unii Brzeskiej. Kościół Polski wydał wielu wybitnych kapłanów, którzy są chlubą narodu, a także ozdobą Kościoła Powszechnego. Chwalebny przykład ks. Piotra Skargi niech skłoni nas do refleksji nad rolą, jaką odgrywają kapłani w naszym społeczeństwie, a przede wszystkim stanie się impulsem do wznoszenia próśb do Pana Zastępów o nowe, liczne i dobre powołania kapłańskie.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Ty też masz zostać świętym!
W tym numerze pragniemy zastanowić się z jednej strony nad fenomenem śmierci, a z drugiej – nad świętością. Jedno jest pewne, śmierć to dopiero początek nowego Życia. Życia bez końca. Jakie jednak ono będzie, zależy od naszych codziennych wyborów.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Maryja mnie wysłuchała

Pani Stanisława Tracz pochodzi z parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej, niedaleko Kraśnika. O swoich początkach w Apostolacie Fatimy mówi tak: – Znalazłam ulotkę w skrzynce pocztowej, zauważyłam że jest na niej wizerunek cudownej Matki Bożej Fatimskiej, przeczytałam i postanowiłam przystąpić do tej duchowej wspólnoty. A było to już prawie 20 lat temu…

 

Panią Stanisławę poznałem w trakcie pielgrzymki Apostolatu do Fatimy w maju tego roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że tam byłam i że zwiedziłam tyle sanktuariów. To trzeba przeżyć, bo tego nie da się opisać. Przeżyłam to głęboko i bardzo dziękuje całemu Stowarzyszeniu powiedziała kilka tygodni po powrocie do Polski.


Nasza rozmowa była jednak przede wszystkim okazją do tego, żeby dowiedzieć się, skąd Pani Stanisława wyniosła swoją głęboką wiarę i wyjątkową cześć do Najświętszej Maryi Panny.


Zasługa mamy i babci


Wiarę przekazała mi szczególnie moja mama Stanisława i babcia Wiktoria. Babcia była bardzo skromną kobietą. Pamiętam jak mama wysłała mnie do niej w Wielki Piątek, a babcia powiedziała wtedy do mnie: Dziecko, dzisiaj jest Wielki Piątek, je się tylko chleb i pije się tylko wodę.

Mama nauczyła mnie między innymi, że na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święci się ziele, a na zakończenie oktawy po uroczystości Bożego Ciała święci się wianki. To co widziałam u mamy, starałam się naśladować i zachować. W dzień ślubu dostałam od niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej.

Uważam, że wszystkie łaski błogosławieństwo i opiekę Maryi dla rodziny i dla siebie otrzymałam dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jasnogórskiej Pani. Gdy byłam chora, prosiłam Matkę Najświętszą o zdrowie i zostawałam wysłuchana. To tylko umacniało moją wiarę. Swoimi modlitwami wspomagałam też inne chore osoby z mojej rodziny. A teraz, w każdą sobotę, odmawiam nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej, a każdego 13. dnia miesiąca dziękuję Matce Bożej Fatimskiej za zdrowie i opiekę.


Róża Różańcowa


W swojej parafii Pani Stanisława należy do koła różańcowego pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej; niedawno została jego zelatorką. – Do Róży Różańcowej należy 15 kobiet. Trudno o więcej osób, bo młodzi nie bardzo się garną. Staramy się, żeby odmawiany był cały Różaniec włącznie z tajemnicami światła dodanymi przez Jana Pawła II. Zmianki mamy w pierwszą niedzielę miesiąca.


Piękno katolicyzmu ludowego


Doskonałym wyrazem i świadectwem wiary Pani Stanisławy jest pomoc w prowadzeniu modlitwy przy zabytkowej kapliczce i krzyżu, znajdujących się w jej rodzinnej miejscowości. Na nabożeństwa majowe i czerwcowe chodzę pod krzyż i do kapliczki z obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Modlę się tam przeważnie z sąsiadkami i koleżankami. Czasami w środy, z moją siostrą cioteczną Józefą, odmawiamy przy kapliczce nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, młodą dziewczyną, to w tym miejscu też się modlono. Teraz my staramy się przekazać ten zwyczaj młodszemu pokoleniu.


Na trudne sprawy święta Rita


Oprócz szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej Pani Stanisława zwraca się też często do świętej Rity. Koronkę, modlitwy i książkę o św. Ricie otrzymałam ze Stowarzyszenia. Do tej świętej modlę się codziennie, a zwłaszcza 22. dnia każdego miesiąca. Robię też bukiet na jej cześć. Wzięłam również udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie akcji złożenia róż w sanktuarium św. Rity we Włoszech.


Maryja słynąca łaskami


Warto nadmienić, że parafia Pani Stanisławy w Rzeczycy Ziemiańskiej posiada piękny, drewniany i zabytkowy kościół pochodzący z połowy XVIII wieku. Można w nim podziwiać rokokowe rzeźby i malowidła ścienne, ambonę i chrzcielnicę. Najważniejszą ozdobę bogato zdobionego wnętrza świątyni stanowi ołtarz główny z obrazem Matki Bożej Łaskawej.

Oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od długiego czasu biłam się z myślami, czy podzielić się świadectwem o otrzymanych łaskach w szerokim gronie Czytelników, czy głęboko trzymać to w swoim sercu. Zadaniem każdego katolika jest jednak szerzenie wiary, mówienie o otrzymanych łaskach głośno, zwłaszcza teraz, gdy młodych ludzi w kościołach jest coraz mniej.

Rok 2017 był bardzo trudnym czasem w moim życiu. Od 3 lat byłam młodą mężatką, bardzo chciałam mieć dziecko. Miałam wszystko: dom, pracę, miłość, poukładane życie religijne, bardzo dobre wyniki zdrowotne, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Dni mijały, a ja zaczęłam popadać w depresję. Małżeństwo bez dziecka wydawało mi się bez przyszłości, coraz częściej dochodziło do kłótni między mną a mężem. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, w której był różaniec. Moje zdziwienie było ogromne: Skąd? Jak? Za darmo? Dla mnie? Odczytałam to jako wołanie Matki Bożej o modlitwę. Zaczęłam modlić się na tym różańcu, jednak nadal nie mogłam zajść w ciążę, a mój entuzjazm znów opadł. Zaczęły pojawiać się nawet myśli samobójcze…

Pewnego dnia w odwiedziny do moich teściów przyjechał znajomy ksiądz. Porozmawiałam z nim, a on wręczył mi modlitwę, którą wziął ze sobą niby przypadkiem. Był to „Akt oddania się przeciwko niepokojom i zmartwieniom”. Od pierwszego przeczytania poczułam w sobie spokój, którego nie miałam od 2 lat. Odmawiałam ten akt codziennie i modliłam się na różańcu. Uwierzyłam, że Bóg da mi dziecko, potrzeba tylko cierpliwości i wytrwania. Po kilku miesiącach miałam bardzo realny sen, obudziłam się cała zapłakana z radości. We śnie towarzyszyła mi ogromna jasność i usłyszałam piękny głos: „Będziesz miała dziecko”. W rocznicę ślubu zaszłam w ciążę, a dziś mam już dwie córki.

Teraz Matka Boża i słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” pomagają mojej drugiej córce w walce o zdrowie, gdyż urodziła się z wadą serca. Na dziś rokowania są dobre. Polecam odmawianie tej pięknej modlitwy każdemu, kto ma problemy życiowe. W życiu bywa ciężko, jednak z Bożą pomocą łatwiej jest przez to przejść, czego i ja jestem przykładem.

Anna

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za przesłanie obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Jest on dla mnie bardzo ważny! Wiele modliłam się przed tym obrazem w Klinice Akademii Medycznej we Wrocławiu, kiedy mój mąż był po wypadku. Miał 1 procent szans na przeżycie. Najpierw była trudna operacja, potem długa rehabilitacja. Dzisiaj mąż jest całkowicie sprawny. Dziękuję za tę łaskę! Pozdrawiam Was serdecznie.

Blandyna z Dolnośląskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie mi „Przymierza z Maryją” wraz ze smutnym listem… W liście pisze Pan Prezes o odległym miejscu w Iraku, gdzie znajduje się katolicka świątynia, w której to podczas niedzielnej Mszy Świętej dochodzi do zamachu. Terroryści z Państwa Islamskiego strzelają do bezbronnych ludzi, są zabici i ranni.

Panie Prezesie, ta porażająca scena jest nie do przyjęcia i w głowie się nie mieści. Możemy sobie wyobrazić, jakby to się wydarzyło w Polsce, choć już słyszymy o profanacjach i zakłóceniach Mszy Świętych, pobiciach księży. W naszych czasach nie słyszało się o napadach czy profanacjach. My, Apostołowie Fatimy, nie możemy jednak ograniczać się do emocji. Kiedy widzimy takie zło na świecie, musimy odpowiedzieć sobie, co teraz możemy zrobić, aby to zmienić? Aby z Bożą pomocą to zło zmienić w duchowe dobro dla siebie i bliźnich. Jak wiemy, wielu świętych naszych patronów to też byli męczennicy za wiarę katolicką. W naszym 130. numerze „Przymierza z Maryją” głównym tematem jest męczeństwo i prześladowania chrześcijan. Zyskaliśmy więc rzetelną wiedzę na temat współczesnych prześladowań.

Pisze Pan Prezes, że musimy wysłać „Przymierze…” do 202000 osób i musimy zebrać 670 000 zł. Ta kwota nie jest jeszcze taka duża. Zbieraliśmy większą i daliśmy radę, to teraz razem też damy radę. Martwi mnie jednak, że coraz rzadziej docieramy do naszych bliźnich. Co się z nimi dzieje? Czy nie chcą współpracować z naszym Stowarzyszeniem?

Dobrze jest sobie uświadomić, że mój datek pieniężny w żaden sposób nie równa się z ofiarą życia, którą składają codziennie nasi prześladowani bracia i siostry w różnych częściach świata…

Ewa z Olkusza

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowni Państwo, bardzo szczytny cel akcji, związanej z szerzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia moim skromnym zdaniem zasługuje na to, aby ją wspierać. Odmówiłem modlitwę błagalną do Matki Miłosierdzia, jest piękna, bardzo Wam za nią dziękuję.

Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłbym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję raz jeszcze, że jesteście i działacie tak prężnie.

Wojciech z Rodziną z Buska-Zdroju



Szczęść Boże!

Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Fatimskiej, że jesteście i czynicie piękne dzieła na chwałę Bożą i rozpowszechniacie kult Fatimskiej Pani. Wszystko, co robi Stowarzyszenie, jest według mnie zawsze aktualne i ma głębokie znaczenie dla nas, katolików. To dla mnie zaszczyt być Apostołem Fatimy i wierzę, że to dzieło Matki Bożej. Módlmy się za siebie wzajemnie i nie ustawajmy w szerzeniu kultu Maryjnego!

Iwona z Wielunia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Droga Redakcjo, skończyły się już na szczęście obostrzenia związane z koronawirusem, a niestety w naszych świątyniach Komunia Święta nadal jest rozdawana na rękę. W związku z tym warto propagować szczególnie 111. numer „Przymierza z Maryją” z roku 2020, w którym znajduje się artykuł „Komunia Święta na rękę. Czy to się godzi?”, który bardzo poważnie traktuje tę kwestię. Przy okazji pragnę podziękować Państwu za Waszą działalność. Ona wniosła wiele dobra do mojego życia i przyczyniła się do pogłębienia mojej wiary. Dziękuję za przesyłanie „Przymierza…”, mimo że nie zawsze mam możliwość wsparcia Państwa finansowo. Pozdrawiam serdecznie.

Karolina