Świadectwo
 
Wierzę, że Niepokalane Serce Maryi zatriumfuje!

Pan Leonard Przybysz jest Brazylijczykiem polskiego pochodzenia. Przed niemal 30 laty przybył do kraju przodków, by mieć ogromny udział w powstaniu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi i „Przymierza z Maryją”. Jest członkiem Stowarzyszenia Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (TFP). W roku, w którym nasz współzałożyciel obchodzi 80. rocznicę urodzin, pragniemy przybliżyć jego sylwetkę.

Panie Leonardzie, przede wszystkim z okazji 80. urodzin proszę przyjąć nasze najlepsze życzenia – wielu łask Bożych i opieki Matki Najświętszej.
– Dziękuję bardzo.

Pańscy dziadkowie wyemigrowali z Polski do Brazylii. Na ile znał Pan kraj swoich przodków? Czy w Pańskim domu mówiono po polsku?
– Moja rodzina pochodziła z okolic Poznania. W domu mało mówiło się o Polsce. Dziadkowie przeprowadzili się do nowego kraju i chcieli tam zapuścić korzenie. Dziadek był rolnikiem. Ojciec trochę handlował i miał kawałek ziemi. Oni byli religijni. Polityką się nie zajmowali. W domu prawie nie mówiono po polsku. Języka przodków trochę uczyłem się w niższym seminarium, z własnej inicjatywy kupowałem różne biuletyny po polsku i słownik. Próbowałem czytać, ale język polski jest bardzo trudny. Pierwszym moim językiem jest portugalski, drugim francuski. W Brazylii były duże wpływy francuskie. W czasach mojej młodości w każdym gimnazjum uczono języka francuskiego.

Należał Pan do parafii polskiej czy brazylijskiej?
– Parafia, w której mieszkałem, była brazylijska. To było w Ponta Grossa, 120 kilometrów od Kurytyby.

Czyli nie było nabożeństw po polsku, np. godzinek?
– Nie, ale byli pobożni Polacy. Znałem pewnego starszego pana, który sam śpiewał w kościele godzinki po polsku i odprawiał Drogę Krzyżową. To była taka manifestacja przywiązania do religii katolickiej i do języka polskiego.

A w którym roku po raz pierwszy zetknął się Pan z TFP?
– W 1963, miałem wtedy 21 lat. Początkowo mieszkałem w siedzibie TFP w Ponta Grossa, później przeniosłem się do Sao Paulo. Poznałem prof. Plinia Corrêę de Oliveira, założyciela TFP. Byłem pod ogromnym wrażeniem jego osoby, autorytetu, jego kontrrewolucyjnej myśli, pobożności – głównie maryjnej. On miał bardzo przekonujący program, ukazywał cały proces rozkładowy, rewolucyjny od końca średniowiecza przez protestantyzm, rewolucję francuską, później komunizm aż do dzisiejszego rozkładu wartości. Dla mnie to było przekonujące nie tylko pod względem społecznym, politycznym, ale też religijnym.

Czy profesor Plinio przewidywał w jakiś sposób dzisiejsze genderowe szaleństwo, gdzie mężczyźni i kobiety kwestionują swoją tożsamość?
– On mówił o tym już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Nie zatrzymywał się na politycznym upadku komunizmu. Prof. Plinio wiedział, że komuniści stawiają sobie za cel niszczenie cywilizacji chrześcijańskiej na wszelkie możliwe sposoby. On ­wiedział, że Rewolucja będzie się rozwijała, mutowała. To są te „błędy Rosji”, czyli błędy komunizmu, zapowiedziane przez Matkę Bożą w Fatimie. Wszelkie różnice mają być zniesione. Świat ma się staczać w otchłań niewiary i grzechu. Ale na szczęście Maryja podczas objawień w Fatimie zapewniła nas: Moje Niepokalane Serce zatriumfuje!

Generalnie lata 60. i 70. były dla konserwatyzmu i kontrrewolucji ciężkie. Jak Brazylijczycy przyjmowali zmiany obyczajowe?
– W zasadzie wszystko przyjęli. Grunt rewolucyjny pod to był przygotowany. Choć część Brazylijczyków stawiała opór. Oni są jednak otwarci na naukę katolicką, przywiązani do tradycji i własności.

A jaki przebieg miały posoborowe zmiany w Kościele?
– Zmiany były tam wprowadzane w zastraszającym tempie. Niszczono wszystko, co stare. Niestety, niszczono sacrum.

Czy dużo ludzi odchodziło od Kościoła w Brazylii?
– Tak, do tego stopnia, że obecnie w Brazylli tylko 56 procent mieszkańców deklaruje się jako katolicy. Wielu stało się protestantami.

Przejdźmy teraz do misji w Polsce. Jakie zadania zlecił Panu prof. Plinio, jeśli chodzi o misję w naszym kraju?
– Prof. Plinio de Oliveira miał plan zorganizowania reakcji przeciw Rewolucji, przeciwko temu rakowi, który zżera dziś cywilizację i Kościół, próbując wszystko niszczyć. Ale on miał taki plan również w dziedzinie politycznej, bo zdawał sobie sprawę, że Polak jest urodzonym antykomunistą i miał nadzieję, że tutaj uda się obudzić sumienia ludzi. Najpierw jednak chciał wybadać sytuację, dlatego po raz pierwszy przybyłem do Polski w latach 80. Poznałem kilka osób, nawiązałem kontakty.

A jak wygląda duchowe życie członków TFP?
– Każdy członek TFP powinien codziennie przystępować do Komunii Świętej i codziennie odmawiać Różaniec. Oprócz tego rozwijać się duchowo poprzez lekturę, uczyć się i analizować tematy związane z sytuacją polityczną na świecie.

Pan zawsze interesował się ideami konserwatywnymi, katolickimi?
– Doktrynę katolicką znałem, bo uczyłem się 6 lat w niższym seminarium księży misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Ale czymś, co mnie szczególnie zafascynowało, była kontrrewolucyjna obrona cywilizacji chrześcijańskiej opisana przez prof. Plinia w dziele Rewolucja i Kontrrewolucja. Zainteresowałem się też objawieniami fatimskimi, w których Maryja obiecała zwycięstwo nad komunizmem i triumf Jej Niepokalanego Serca. To zapowiedź nadejścia Jej Królestwa!

A kiedy Pan na stałe przyjechał do Polski?
– W 1994 roku. Miałem tu już pewne kontakty. Poznałem Panów Sławomira Olejniczaka, Sławomira Skibę, Arkadiusza Stelmacha, Adama Kowalika, śp. Artura Górskiego i innych. System komunistyczny upadł kilka lat wcześniej. Było ciekawie. I nie mam na myśli spraw religijnych, lecz polityczne i gospodarcze. Pamiętam, że gdy wprowadzono trochę wolności gospodarczej, to przez Aleje Jerozolimskie w Warszawie nie można było swobodnie przejść, taka była ilość straganów. I potem te sklepiki wokół dworca. Widziałem tę inicjatywę, która później, niestety, została przyhamowana.

Mógł Pan zostać w stolicy i stamtąd prowadzić działalność, a jednak wybrał Pan Kraków. Dlaczego?
– Byłem w Krakowie. Wiedziałem, że to jest stara stolica i tu mieszkali królowie. Tutaj jest stary, piękny Wawel, najstarszy w Polsce uniwersytet. To chyba najlepsze miejsce dla idei kontrrewolucyjnych.

Często wspomina Pan postać Matki Bożej. Jaką rolę pełni Maryja w Pańskim życiu?
– Nabożeństwo do Matki Bożej jest w centrum mojego życia. To jest moja codzienność. Żyję, czekając na spełnienie obietnic fatimskich. Tego mnie nauczył prof. Corrêa de Oliveira. Pamiętam ten jego niewzruszony wewnętrzny pokój. I ja próbuję go w tym naśladować. Kiedyś poruszyliśmy temat Polski, powiedział mi: Gdy tam będziesz i zaczną się jakieś problemy, odwiedź sanktuarium w Częstochowie. Jasnogórska Pani ci pomoże, nigdy w to nie możesz wątpić. I nie wątpię!
W miarę upływu czasu doszedłem do wniosku, że marsz ludzkości zmierza do rozstaju dróg. Ludzkość zdecyduje, czy iść drogą Rewolucji, czy nie. Wierzę, że dzięki interwencji Opatrzności, dzięki wstawiennictwu Maryi, ludzie docierając do tego rozdroża, nawrócą się – w wielkiej liczbie – i zaczną podążać tą nową drogą wskazaną przez Matkę Bożą. Ci, którzy odrzucą to zaproszenie, pójdą drogą Rewolucji; będą chcieli zniszczyć chrześcijaństwo. Jest to jednak droga zatracenia.
Martwi mnie fakt, że wielu katolików zachowuje się tak, jakby nie pamiętali o Maryjnej obietnicy triumfu Jej Niepokalanego Serca złożonej w Fatimie. Ale Ona przyjdzie lub wyśle swoich aniołów, którzy zrobią to, co Ona każe. Będzie to Jej interwencja w celu ustanowienia Jej królestwa na ziemi! Wielki św. Ludwik Grignion de Montfort głosił to już w XVIII wieku. Będzie to grand retour – wielki powrót. Musimy wierzyć że tak się stanie!

A jak postrzega Pan obecnie sytuację Polski w porównaniu z tym, co Pan wcześniej obserwował w Brazylii czy we Francji?
– Istnieje szansa, że Polacy się nawrócą, może nie wszyscy oczywiście, ale duża liczba się nawróci. Rewolucja tego się boi i dlatego możemy ­obserwować tę wszechobecną nienawiść do Polski.

Ta nienawiść bierze się z tego, że ciągle stoimy na gruncie wiary katolickiej?
– Tak, to chyba oczywiste. Polska jest krajem maryjnym. Nic dziwnego, że zły jej nienawidzi.

To nawrócenie, o którym mówimy, musi wiązać się z mocnym odrodzeniem Kościoła…
– Niewątpliwie. Nie można myśleć o nawróceniu, o triumfie Niepokalanego Serca Maryi bez odrodzenia i triumfu Kościoła. Na to zwracał uwagę prof. Plinio. Ja nie wiem, jak ten triumf, jak to odrodzenie się dokona, ale musimy w to wierzyć. Czy będzie temu towarzyszył wielki ruch społeczny? Tak przynajmniej twierdził Plinio Corrêa de Oliveira. Oby w Polsce tak się stało. Choć, niestety, tutaj wiele osób nie chce dostrzegać obecnego kryzysu, jaki trawi Kościół. A prawdziwe nawrócenie jest możliwe tylko na gruncie Prawdy…
Jedno jest jednak pewne – na końcu Niepokalane Serce Maryi zatriumfuje. Jedyne wyjście to pójść do tej Najdroższej Matki i błagać o wybaczenie za grzechy i niewierności.

Jak Pan postrzega dzisiaj misję Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi i „Przymierza z Maryją”?
– Stowarzyszenie słusznie stara się budzić sumienia Polaków do odbudowy wiary i wartości cywilizacji chrześcijańskiej, które dziś są atakowane ze wszystkich stron, a „Przymierze z Maryją” jest w tym celu wysyłane do tysięcy osób. Jest to dobre ziarno, które z pomocą Matki Bożej w odpowiednim czasie wyda owoce.

Czy uważa Pan, że przez te wszystkie lata działalności udało nam się obudzić wiele polskich sumień?
– Trudno powiedzieć, bo nie znamy stanu duszy poszczególnych osób, ale musimy się modlić, żeby ci, którzy są wrażliwi na nasz przekaz, wzrastali duchowo. Myślę jednak, że bez działalności Stowarzyszenia Polska byłaby w gorszej kondycji moralnej. My musimy dalej robić swoje i wypełniać naszą misję.

Na koniec proszę nam powiedzieć, jakich świętych darzy Pan szczególną czcią?
– Oczywiście Najświętszą Maryję Pannę, no ale to nie jest „zwykła” święta, tylko Matka Boża. A szczególną cześć mam dla św. Tereski od Dzieciątka Jezus, św. Tomasza z Akwinu, św. Bonawentury, św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, św. Józefa z Arymatei.

A św. Leonarda?
– Tak, też. Św. Leonard z Porto Maurizio. To mój patron. Ponadto w moim przekonaniu człowiekiem o znamionach świętości był Plinio Corrêa de Oliveira, a także jego matka, Lucilia.
Serdecznie dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali Bogusław Bajor i Adam Kowalik



Czytaj także w innych numerach Przymierza z Maryją:
NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina