Świadectwo
 
W wielkich drzwiach Kościoła
Szymon Pipień

W przeciwieństwie do wielu moich kolegów z podstawówki nigdy nie byłem ani ministrantem, ani lektorem. Wydawało mi się to zbyt „kościółkowe”. To nie dla mnie, to zbyt wymagające, szkoda na to czasu - myślałem. Msza Święta raz w tygodniu w zupełności mi wystarczy. Oaza? Nie, dziękuję, to przecież tylko dla tych „świętoszkowatych”, a ja nie chcę zostać księdzem! Wygodniej i bezpieczniej trzymać się na dystans...

 

Wszystko się zmieniło, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z Grupami Apostolskimi - bo tak potocznie mówi się na Ruch Apostolstwa Młodzieży (RAM). Ruch założony z inicjatywy Karola Wojtyły w 1973 roku, powstał z myślą o takiej właśnie „chłodnej” młodzieży, „stojącej w wielkich drzwiach Kościoła”. Swoje początki miał w archidiecezji krakowskiej, obecnie prężnie działa również na Podkarpaciu w diecezjach przemyskiej i rzeszowskiej.


Początki mojej przynależności do Ruchu były podobne, jak większości „RAM-owiczów” – zostałem zewangelizowany przez kolegę ze szkoły. Oczywiście z początku nie byłem świadomy tego, że jestem ewangelizowany, mój kolega zrobił to bardzo subtelnie i zmyślnie. To były czasy licealne, znajomy, o którym tu mowa należał już do Grup Apostolskich, o czym wówczas nie wiedziałem. Znałem go przede wszystkim jako świetnego kumpla z ławki, lubiliśmy tę samą - gniewną (jak to w latach młodości bywa) muzykę. Spędzałem z nim dużo czasu, bo był jedną z niewielu osób, z którą udało mi się złapać dobry kontakt po zmianie szkoły. Kiedy zaproponował mi tygodniowy wyjazd w góry - w dodatku w bardzo atrakcyjnej cenie – zgodziłem się bez wahania. Uprzedził mnie, że ten wyjazd to tzw. „rekolekcje”, ale uznałem, że to nawet lepiej, bo rodzice tym chętniej mnie puszczą.

 

Już pierwszego dnia tego wyjazdu doznałem silnego szoku – ten sam kolega, który w szkole wydawał mi się wyluzowanym kumplem, klęczał w kaplicy, śpiewając pieśni religijne. I co najdziwniejsze – zarówno tam, w szkole, jak i wtedy, w tej kaplicy nikogo nie udawał, w każdym z tych miejsc był sobą. Po wyjściu z kaplicy dalej dało się z nim porozmawiać na każdy młodzieżowy temat. W tym momencie zacząłem sobie powoli uświadamiać, że życie wiarą, bycie blisko Boga, wcale nie przekreśla „bycia normalnym”, to było dla mnie w tamtym trudnym czasie dojrzewania zupełnie nowe odkrycie.


Opowiedziałem to swoje krótkie świadectwo, bo bardzo dobrze pokazuje ono istotę tego, czym są Grupy Apostolskie i jaki jest charyzmat tego ruchu. Burzliwe lata młodzieńcze to okres, w którym człowiek szuka swojej tożsamości, próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie i zdefiniować samego siebie, przejmuje się tym, co inni o nim mówią i myślą. To też okres buntu i negacji. W tym okresie autorytetów szuka się wśród rówieśników, to oni inspirują i wyznaczają wzorce, bo to przecież do nich chcemy się dopasować, przez nich chcemy być akceptowani. Nastolatków mało interesują opinie dorosłych, choćby były słuszne i trafne.

 

I tutaj właśnie jest pole działań dla nas – ewangelizacja we własnym środowisku. Nienachalna, w myśl zasady: czyny mówią więcej niż słowa. Dawanie świadectwa swoim zachowaniem, swoją prawdziwą radością, tak, aby rówieśnicy zachodzili w głowę: co takiego sprawia, że ten człowiek jest tak prawdziwie szczęśliwy?. I aby sami dochodzili do właściwej odpowiedzi. Członkowie Ruchu są jak tajni agenci działający „pod przykrywką”. Nikt nie trafi do młodego człowieka tak, jak drugi młody człowiek.

 

Dzielenie się radością z bycia chrześcijaninem jest misją, którą każdy z nas wykonuje na co dzień. Bardzo często jednak – jak było i w moim przypadku – punktem kulminacyjnym, podczas którego młody człowiek na własnej skórze może odczuć piękno wspólnoty, są tygodniowe wyjazdy rekolekcyjne organizowane w czasie ferii i wakacji. To tam kształtują się wieloletnie przyjaźnie. Poza typowymi rekolekcjami formacyjnymi, dużą popularnością cieszą się rekolekcje tematyczne, podczas których uczestnicy mają możliwość doskonalenia swojego warsztatu muzycznego, aktorskiego czy tanecznego. Są rekolekcje sportowe, turystyczne, fotograficzne... Wszystko po to, aby każdy młody człowiek mógł znaleźć coś dla siebie, aby zrozumiał, że świętość to nie świętoszkowatość, lecz normalność. Nie musi się jej osiągać kosztem swoich zainteresowań, ale często dzięki nim.

 

Na zakończenie pragnę wspomnieć o takim właśnie „świętym w normalności” - bo takie określenie przylgnęło do śp. Grzegorza Wesołowskiego – wieloletniego animatora Grup Apostolskich. Zmarł nagle i niespodziewanie, robiąc to, co kochał - grając w siatkówkę. Można by o nim powiedzieć, że nazwisko zobowiązuje, bo każdy, kto go poznał, mógł doświadczyć bijącej od niego szczerej radości. Jego odejście z tego świata stało się inspiracją do zorganizowania siatkarskiego memoriału jego pamięci. Rokrocznie bierze w nim udział kilkaset młodych ludzi, rozgrywki odbywają się w kilku halach sportowych na Podhalu i Orawie. W tym roku odbędzie się jego jedenasta edycja.

 

Utkwiły mi w głowie słowa, które ks. Paweł Kubani - ogólnopolski moderator Ruchu – zwykł często mawiać: animatorem jest się do końca życia! Przykład Grzegorza pokazuje, że rozpoczęta przez niego na ziemi apostolska misja może trwać nawet jeszcze dłużej. To właśnie dzięki takim normalnym świętym każdy młody człowiek ma szansę zrozumieć, że dla niego w Kościele też znajdzie się miejsce, nawet jeśli dotychczas stał tylko w jego wielkich drzwiach.

 

Szymon Pipień



Czytaj także w innych numerach Przymierza z Maryją:
NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel