Z dziecięcej biblioteczki
 
Czarka

Między Normandią a Bretanią w zamku nad samym morzem mieszkał pewien lord. Niestety, mimo szlacheckiego pochodzenia, był próżny, okrutny i zarozumiały. Na swojej ziemi szerzył terror, napadając z ukrycia na kupców i pielgrzymów. Nie przestrzegał postów, nie uczęszczał na msze Święte i nie słuchał Słowa Bożego.

 
Pewnego Wielkiego Piątku, obudziwszy się w dobrym humorze, rozkazał swojemu kucharzowi:
- Przygotuj mi dziczyznę, którą wczoraj upolowałem. Chcę wcześnie zjeść obiad.

Usłyszawszy to jeden z rycerzy pełniących u niego służbę wykrzyknął:
- Panie, dziś jest Wielki Piątek! Każdy pości, a ty chcesz jeść mięso?! Bóg cię w końcu ukarze!
- Zanim to się stanie, napadnę i powieszę jeszcze wiele osób - odparł lekceważąco lord.

Na to rycerz odpowiedział:
- Powinieneś natychmiast okazać skruchę, błagać o wybaczenie i odpokutować za swoje grzechy. W lesie mieszka świątobliwy ksiądz - pustelnik. Chodźmy do niego wyspowiadać się.

Lord na te słowa wpadł we wściekłość:
- Ja?! Ja mam iść do spowiedzi?!

Po chwili dodał:
- Poszedłbym tam tylko wtedy, jeśli miałby on coś, czego mógłbym go pozbawić.

Rycerz spokojnie odparł:
- Panie, musisz koniecznie tam z nami pójść!

Śmiejąc się ironicznie lord rzekł:
- Zgadzam się, ale tylko ze względu na ciebie, bo zawsze byłeś mi wierny. Jednak nie zrobię niczego dla Boga!

Po chwili lord i jego oddział byli w drodze. W końcu dotarli do małej pustelni, w której mieszkał świątobliwy mnich. Znajdowała się ona w samym sercu lasu. Rycerze weszli do środka, jednak ich pan pozostał na zewnątrz. Nawet nie zsiadł z konia. Rycerze, po wyznaniu swoich grzechów, zwrócili się do pustelnika z prośbą: - Jest z nami nasz pan. To wielki grzesznik. Prosimy cię ojcze, ubłagaj go, aby się wyspowiadał.
Pustelnik wyszedł na spotkanie ze strasznym rycerzem.
- Witaj panie - zwrócił się do dumnego rozbójnika. - Jako rycerz z pewnością jesteś bardzo uprzejmy. Zatem przyjmij moje zaproszenie, zsiądź z konia i wejdź do szałasu. Chciałbym z tobą porozmawiać.

Przekleństwo cisnęło się na usta pysznego człowieka, który odpowiedział szorstko: - Ja miałbym z tobą rozmawiać? O czym? Nie mamy z sobą nic wspólnego. Poza tym czas na mnie.
Pustelnik nie dając za wygraną, zaczął nalegać:
- Zrób to na prośbę swoich rycerzy. Zsiądź z konia i odwiedź moją kaplicę.

Choć nie miał na to najmniejszej ochoty, jednak ustąpił. Miał nadzieję, że wkrótce pozbędzie się pustelnika. Gdy tylko zsiadł z konia, mnich wziął rozbójnika pod rękę i wprowadził do kaplicy.
- Panie, uważaj się za mojego więźnia - powiedział duchowny. - Możesz mnie zabić, ale nie uwolnię cię dopóty, dopóki nie wyjawisz mi wszystkich grzechów.

Strasznym człowiekiem zatrzęsło ze złości. Spojrzał na pustelnika z wściekłością i wykrzyknął: - Nic ci nie powiem! Nie wiem, dlaczego cię jeszcze nie zabiłem!
Pustelnik zaryzykował jeszcze raz:
- Bracie - powiedział - wyznaj mi choć jeden grzech, a Bóg pomoże ci wyznać pozostałe.

Zirytowany rycerz odparł:
- Przestań mnie dręczyć. Co z tego, że wyznam grzechy, skoro nie będę za nie żałował!

Po chwili z wielką arogancją wyznał wszystkie grzechy ze swojego burzliwego życia. Usłyszawszy to pustelnik rozpłakał się i powiedział:
- Panie, wyświadcz mi przysługę i pozwól zadać sobie pokutę.
- Masz mnie za głupca? Jaką pokutę mógłbyś mi zadać?
- Jako zadośćuczynienie za grzechy powinieneś każdego piątku przez trzy następne lata pościć - oświadczył mnich.
- Trzy lata? - zaprotestował lord. - Postradałeś zmysły?!
- Przynajmniej jeden miesiąc - powiedział ulegle pustelnik.
- Nie!
- Powinieneś pójść do kościoła i zmówić „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Maryjo”.
- To strata czasu.
- Na miłość boską! Zrób przynajmniej jedną rzecz. Weź tę małą czarkę, idź do pobliskiego potoku, napełnij ją wodą i przynieś mi ją z powrotem!
- No cóż, ponieważ nie jest to trudna rzecz, a zrobiwszy ją, pozbędę się ciebie, zgadzam się. Słowo daję, nie spocznę dopóki, dopóty nie napełnię tej czarki po brzegi.

Lord wyszedł z kaplicy. Dużymi krokami zbliżył się do strumyka i zanurzył w nim naczynie. Niestety czarka nie napełniła się wodą. Zdziwiony lord spróbował jeszcze raz, później drugi innym sposobem, ale bezskutecznie. Czarka wciąż pozostawała pusta.
- Na Boga! - wykrzyknął. - Co to ma znaczyć?

Znowu zanurzył czarkę w potoku, ale bez powodzenia. Zgrzytając zębami ze złości poderwał się i pobiegł do szałasu pustelnika. Gdy tam dotarł, wykrzyknął:
- Na wszystkich świętych w niebie! Co się dzieje z tą przeklętą czarką! Nie jestem w stanie jej napełnić!

Pustelnik wysłuchał lorda, a następnie z politowaniem powiedział:
- Panie! Jakże jesteś żałosny. Dziecko potrafiłoby napełnić czarkę po brzegi, a ty nie jesteś w stanie przynieść ani jednej kropli! To znak od Boga!

Lord odparł z gniewem:
- Przysięgam, że nie umyję głowy, nie ogolę się, ani nie wyczyszczę paznokci dopóki nie wypełnię mego słowa! Nawet jeśli miałbym zjechać cały świat, napełnię tę czarkę po brzegi!

Zawiesiwszy naczynie na szyi lord samotnie wyruszył w drogę. W każdym napotkanym strumyku próbował je napełnić. Bez powodzenia. W upalne i mroźne dni przemierzał góry i doliny, szedł przez gąszcze i cierniste krzaki. Wyczerpany z głodu żebrał. Czasami, przez kilka dni z rzędu nie miał nawet kawałka suchego chleba w ustach. Ludzie obawiali się go przyjmować w swoich domach. Wiele nocy lord spędził pod gołym niebem. Musiał znosić szyderstwa i obelgi, ale wciąż wytrwale szukał strumyka, w którym mógłby napełnić czarkę. Nikt nie był w stanie poskromić jego duszy ani skruszyć serca. Podróżował przez niemal całą Europę. Nie było potoku, w którym by nie próbował napełnić naczynia. Niestety, wszystkie jego próby kończyły się niepowodzeniem. Podróżował tak długo i w tak trudnych warunkach, że z dnia na dzień marniał. Już nikt nie był w stanie go rozpoznać. Miał rozczochrane włosy, skórę przylegającą do kości, zapadnięte oczy i wystające żyły. Był tak słaby, że aż potrzebował kija, by się na nim wspierać. Wisząca na szyi czarka, stała się ogromnym ciężarem. Mimo to nigdy jej nie zdejmował.

Po roku bezowocnych prób lord zdecydował się powrócić do chatki pustelnika. Była to wyczerpująca podróż, ale w końcu dotarł na miejsce, dokładnie w Wielki Piątek. Pustelnik nie rozpoznał go. Kiedy jednak zauważył czarkę, spytał:
- Co cię tu sprowadza drogi bracie? Kto ci dał to naczynie? Minął już rok od tego czasu jak je dałem pewnemu lordowi. Nie wiem nawet, czy on żyje...

Doprowadzony do wściekłości nieznajomy odparł:
- Ja jestem tym lordem, a to stan do jakiego mnie doprowadziłeś!

Następnie - bez żadnej skruchy - opowiedział pustelnikowi o wszystkich swoich nieszczęściach. Pustelnik uważnie wysłuchał jego opowieści i oburzony zatwardziałością serca rycerza powiedział:
- Jesteś najgorszym ze wszystkich stworzeń! Pies, wilk czy inne zwierzę napełniłoby tę czarkę! No cóż, widzę, że Bóg nie przyjął twojej pokuty, bo nie żałowałeś za grzechy!

Widząc w jak żałosnym stanie był lord, pustelnik zaczął się modlić: - Boże, wejrzyj łaskawym okiem na istotę, którą stworzyłeś, a która tak strasznie igra ze zbawieniem swojej duszy. Matko Najświętsza, wybłagaj przebaczenie dla tego człowieka. Słodki Jezu ściągnij gniew swój na mnie, a ocal to stworzenie.

Zdumiony lord wpatrywał się w modlącego pustelnika, któremu łzy spływały po policzkach, i tak sobie pomyślał: Nic mnie nie łączy z tym człowiekiem, za wyjątkiem Boga. A on tak cierpi i płacze z powodu moich grzechów. Rzeczywiście muszę być bardzo złym człowiekiem i największym grzesznikiem, skoro ten święty człowiek jest tak strapiony i gotowy poświęcić siebie. Ach, pomóż mi Boże żałować, aby pocieszyć go moją skruchą. O Królu Miłosierny, proszę, wybacz mi wszystkie grzechy!

Bóg przemienił duszę lorda. Żałował on tak bardzo, że duża łza spłynęła po jego policzku i wpadła do czarki zawieszonej na szyi. Ta jedna łza wystarczyła, aby napełnić ją po brzegi. Był to znak, że Bóg przebaczył lordowi wszystkie grzechy. Pustelnik i lord objęli się płacząc z radości.
- Ojcze! Chcę się znowu wyspowiadać, ale tym razem będę żałował za grzechy.

Tak więc lord ze szczerym żalem i płaczem wyznał wszystkie grzechy. Po udzieleniu rozgrzeszenia pustelnik zapytał mężczyznę, czy chciałby przyjąć Komunię św.
- Tak, ojcze. Ale spiesz się, bo czuję, że umieram.

Po Komunii dusza lorda była całkowicie oczyszczona. Na koniec umierający lord zwrócił się do pustelnika: - Ojcze! Zrobiłeś tyle dobrego dla mnie, w zamian cały należę do Ciebie. Jestem w Twoich rękach. Zbliża się koniec. Módl się za mnie. Po tych słowach lord zmarł na rękach pustelnika. Kaplica wypełniła się światłem, a Aniołowie zstąpili w cudownym orszaku, aby zabrać duszę lorda do nieba.

Tłum. Agnieszka Stelmach za pozwoleniem „Crusade Magazine" - pisma amerykańskiego Stowarzyszenia Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (TFP).

"Przymierze z Maryją" dociera regularnie do ponad 430 tysięcy osób. Dołącz do grona naszych Przyjaciół i zostań stałym czytelnikiem czasopisma.

NAJNOWSZE WYDANIE:
Dlaczego nas prześladują?
Maryja jest naszą Matką, daną przez Pana Jezusa. I do Niej uciekamy się we wszelkich potrzebach. Będąc Matką, nie przestaje jednak być Królową. Pięknie wyrażają to kolejne wezwania z ostatniej części litanii loretańskiej. Jest wśród nich tytuł: Królowa Męczenników. I właśnie męczeństwu wyznawców Chrystusa poświęcone jest to wydanie naszego pisma.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Płaszczem Maryi okryta

Pani Barbara Kaptur, która jest dzisiejszą bohaterką rubryki poświęconej Apostolatowi Fatimy, należy do naszej wspólnoty od ponad 10 lat.

– Przypadkowo w skrzynce znalazłam ulotkę, to było w 2012 roku, w listopadzie. Wysłałam zgłoszenie i od tego czasu zaczęła się korespondencja. Mam jeszcze pierwszy list, który dostałam 7 grudnia – wspomina.

 

– Pochodzę z parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Trzemesznie. Tam byłam ochrzczona, tam też przystąpiłam do Pierwszej Komunii i tam brałam ślub. Wiarę przekazali mi rodzice. Co niedziela chodzili na Mszę Świętą, a my za nimi podążaliśmy. Nie mówili: musicie chodzić, tylko szykowaliśmy się i tak jak rodzice szli, tak i my szliśmy.


– Gdy miałam 12 lat, w pokoju rodziców zapalił się ołtarz z obrazem Matki Bożej, który peregrynował po naszej parafii. Rodzice spali. Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Na szczęście szybko się przebudziłam i zobaczyłam obraz Matki Bożej w ogniu. Wszystkich pobudziłam i tak uratowałam obraz oraz rodzinę, bo cały budynek poszedłby z ogniem.


U stóp Jasnogórskiej Pani


- Gdy miałam 10 lat po raz pierwszy byłam w Częstochowie, na pielgrzymce dzieci komunijnych, którą zorganizowała siostra zakonna z naszej parafii. Od Trzemeszna byliśmy ścigani przez milicję, której nie w smak był nasz wyjazd, a my grupkami, na różnych stacjach, wsiadaliśmy do pociągu. W końcu wszyscy zebraliśmy się w Inowrocławiu i stamtąd razem pojechaliśmy do Częstochowy.


- Pamiętam jak od zakrystii szliśmy przed sam ołtarz na kolanach, blisko Matki Bożej, nie tak jak teraz trzeba, za balustradą. To zapamiętałam, bo dzisiaj już tego nie ma, takiej czci i oddania. Zawsze mnie ciągnie na Jasną Górę. To jest nasza ostoja! Przedtem jeździłam tam ze swoimi dziećmi, a dziś wożę tam wnuki.


Pielgrzymka do Fatimy


- Kiedyś, w 1987 roku, kupiłam książkę o Fatimie, zapragnęłam tam pojechać i to się sprawdziło. W 2017 roku udałam się do Fatimy z pielgrzymką z Legnicy. W Fatimie naprawdę czuć obecność Matki Bożej. Na miejscu można odczuć takie ciepło, którego nawet nie umiem dobrze opisać. Takie Matczyne! Na kolanach szliśmy i płakaliśmy, że tam jesteśmy.

W Fatimie czułam się chroniona, byłam jakby okryta płaszczem.

- Spotkało mnie tam też takie zdarzenie: byłam zmęczona i poszłam odpocząć na pół godzinki. Wtedy przyśniła mi się kobieta ubrana na niebiesko. Tak jakby mnie chroniła, była ze mną, taka jaką mam w kapliczce przed domem. Szybko się przebudziłam.


Matka Boża chroni mój dom


- Z Fatimy przywiozłam różne dewocjonalia. Jeden z różańców podarowałam wnuczce, która zdawała wtedy maturę. Teraz wnuczka mówi: – Ja wszędzie biorę ten różaniec, bo on mi pomaga. Druga wnuczka jest tegoroczną maturzystką i też uszykowałam dla niej różaniec, żeby ją prowadził.


- Pamiątką z Portugalii jest też figurka Matki Bożej Fatimskiej. Pół roku później otrzymałam też z Krakowa figurkę Fatimskiej Pani, a trzecią mam przed domem. Pojechaliśmy po nią specjalnie do Gniezna, bo byłam wraz z moją rodziną atakowana przez świadków Jehowy. Zrobiliśmy postument z płytek, zadaszenie i powstała kapliczka, żeby statua Matki Bożej była chroniona od deszczu i nieprzyjaciół. Odkąd figura Maryi stanęła w kapliczce przed domem, mam święty spokój – przestali nas atakować i przychodzić. Niestety, są też tacy, którzy wciąż próbują do tej figurki ciskać kamieniami. A ja zawsze jak jest rocznica fatimska i różne inne święta, to zapalam przed nią lampkę.


Cuda i łaski


Z racji przynależności do Apostolatu Fatimy Pani Barbara otrzymuje ze Stowarzyszenia czasopisma, dewocjonalia i inne pamiątki, którymi dzieli się z najbliższymi i parafianami. O jednym z nich tak opowiada: – Kilka lat temu dostałam plastikowy obrazek Michała Archanioła i dałam mężowi Stanisławowi. Jakiś czas potem małżonek miał wypadek: wpadł do dużego i głębokiego zbiornika na nieczystości. Normalnie nie wyszedłby z tego cało, ale miał przy sobie ten obrazek. Cały czas go przy sobie nosił. I św. Michał Archanioł go uratował!


- Codziennie odmawiam z mężem dziesiątkę Różańca do Matki Bożej Fatimskiej i Ona nam daje siły. Mamy z mężem już po 72 lata i jeszcze normalnie funkcjonujemy. Ja zawsze odczuwałam przy sobie obecność Matki Bożej, zawsze Jej się oddawałam. Ona mnie chroni.


Oprac. Janusz Komenda


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Serdecznie pozdrawiam wszystkich pracowników „Przymierza z Maryją” oraz Pana Prezesa. Dziękuję za wszystko, co mi przesyłacie. W „Przymierzu…” są bardzo dobre artykuły – wszystko już przeczytałam i dam sąsiadom do czytania. W miarę moich możliwości nadal będę Was wspierać. Jeszcze raz wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego od Pana Jezusa Miłosiernego. Modlę się za Was Koronką do Pana Jezusa i na Różańcu do Matki Bożej.

Apostołka Zofia z Białegostoku

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Proszę przyjąć serdeczne podziękowania za życzenia, które otrzymałem z okazji moich urodzin. Szczególnie dziękuję za modlitwy w mojej intencji kierowane do Matki Najświętszej oraz Pana Jezusa o udzielanie mi potrzebnych łask. Zbiegło się to w czasie z tym, że zachorowałem. Wtedy właśnie Msza Święta odprawiona w Krakowie 2 lutego za wszystkich Przyjaciół Stowarzyszenia w tym także za mnie oraz modlitwy pozwoliły mi mieć nadzieję na chociaż częściowy powrót do zdrowia, za co również dziękuję. Korzystając z okazji chciałem również podziękować za wszystkie dyplomy i wyróżnienia, wydawnictwa i upominki, które regularnie otrzymuję, szczególnie za „Przymierze z Maryją”. Gazeta ta ma szczególną moc, gdyż wnosi tak wiele w umocnienie wiary w Boga w naszej Ojczyźnie. Bardzo się cieszę, że mogę choć w skromnym zakresie brać w tym udział. Dlatego w miarę moich możliwości angażuję się, aby wydawanie „Przymierza…” trwało jak najdłużej. Kończąc, serdecznie pozdrawiam cały zespół redakcyjny i całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi z Panem Prezesem na czele.

Bogdan z Kielc

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bóg zapłać za czasopismo „Przymierze z Maryją”. Lubię je czytać, podobnie jak moja rodzina i znajomi. Zgadzam się z tym, że ubiór młodzieży i kobiet często jest dziś nieodpowiedni. Czasami trudno na to patrzeć. Same Święta Zmartwychwstania Pańskiego przeżyłam tak jak dawniej, z rodziną. Święta Wielkanocne są pięknymi świętami, pozwalają odnaleźć drogę do Boga. Cieszę się, że wielu Polaków czyta nasze wspólne pismo i również idzie tą drogą. Zmartwychwstał Pan prawdziwie!

Stefania

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Jak wielka jest radość w moim sercu z powodu kampanii Miłosierdzie Boże! To bardzo ważna inicjatywa na dzisiejsze czasy. Jestem młodym człowiekiem, 25 lipca skończę 32 lata. Gdy odszedłem od Boga po bierzmowaniu i zacząłem żyć w grzechu, zgodnie z duchem tego świata, łaska nawrócenia spadła na mnie w wieku 28 lat. Wówczas zmarł mój dziadek, następnie chorowałem, dopadła mnie depresja i leczyłem się psychiatrycznie. Po powrocie do pracy nie mogłem się odnaleźć, aż wreszcie zostałem zwolniony. Świat zaczął mi się walić. Wyprowadziłem się z domu, chciałem nawet popełnić samobójstwo! Gdy przebywałem w szpitalu, przyszedł do mnie pewien mężczyzna i zapytał, czy może się za mnie pomodlić. Powiedziałem mu, że jak chce, to może, a jak nie, to nic mnie to nie obchodzi. Odmówił „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i jeszcze jedną modlitwę, której nie pamiętam. Następnie wyciągnął z kieszeni Cudowne Medaliki i dał je moim kolegom, którzy wtedy u mnie byli. Ja nie dostałem, ale wcale mu się nie dziwię, że mi nie dał, po tym, jak na niego nakrzyczałem. Wtedy poczułem jakiś dziwny ucisk w sercu. Nie wiem czemu, ale poprosiłem tego mężczyznę, by mnie też obdarował. On skinął głową, ucałował medalik i mi go dał. Zacząłem nosić ten medalik i modlić się. Wyspowiadałem się u kapelana, przyjąłem Komunię Świętą i coś zaczęło się we mnie zmieniać. Obecnie mam dobrze płatną pracę, mieszkam i utrzymuję się sam, jednak to wszystko dzięki łasce, którą wyprosiła mi Maryja, powoli i delikatnie przyprowadzając mnie do Swojego Syna, a naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Niech Jezus, Maryja i święty Józef mają Pana i całe Stowarzyszenie w Swojej opiece.

Patryk z Gdańska

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że mogę za pośrednictwem „Przymierza z Maryją” podziękować Panu Bogu i Maryi za otrzymane łaski, rady życiowe i podarunki, które od Was regularnie otrzymuję. Dziękuję Bogu za to, że czuwa nade mną i moją rodziną.

Aleksander

 

 

Droga Redakcjo!

Uważam, że właściwe byłoby zamieszczanie w „Przymierzu z Maryją” treści na temat Mszy Świętej sprzed Soboru Watykańskiego II. Należy też regularnie uświadamiać młode pokolenie, wskazując pewne niepokojące sygnały i wydarzenia w obecnym życiu Kościoła – naszej Matki.

Jolanta z Pszczyny

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie pakietu „Chrzest Święty”. Pięknie, że prowadzicie taką akcję, niech Pan Bóg Wam błogosławi! Jestem babcią dziecka, które ma być w maju ochrzczone i pragnę dla wnuczki Bożej Opieki od Jezusa Chrystusa, a jej rodzicom przekazywać wszelkie wartości wiary chrześcijańskiej, jakie czerpiemy z Pisma Świętego i Kościoła.

Jadwiga z Włocławka

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo Wam dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Proszę zawsze Matkę Bożą o opiekę nad całą rodziną, bardzo się o to modlę. Dziękuję też za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Cieszę się, że jesteście i mogę korzystać z owoców Waszej pracy. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask. Z Panem Bogiem.

Zofia

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za list i pakiet materiałów propagujący Boże Miłosierdzie. Bardzo mnie niepokoi obecna sytuacja w Polsce. To prawda, że katolicy są prześladowani i wykpiwani w mediach. Najbardziej boli mnie atak na świętego Jana Pawła II, który jest przecież uznawany za wielki autorytet na całym świecie.

Maria