Życie duchowe
 
Afrykańska recepta
Bartłomiej Tumiłowicz

Kościół tkwi głęboko w kolejnym kryzysie, jakich doświadczył już kilku na przestrzeni wieków. Laicyzacja, wątpliwości w nauczaniu, skandale, zepsucie… Nie należy się jednak załamywać. Wiadomo, że bramy piekielne go nie przemogą i Pan Bóg po raz kolejny da impuls do odnowy i odrodzenia. Czyżby tym razem ten impuls mógł wyjść z Afryki?

 

Msza Święta trwa już trzecią godzinę i nikomu się nie dłuży. Kolorowo ubrani, uśmiechnięci ludzie śpiewają, niosą dary… Większość z członków wspólnoty jest aktywna i zaangażowana w życie Kościoła. Odwiedzają wdowy, prowadzą katechezę, budują swoją skromną kaplicę. Dzielą się swym czasem, pracą i skromnymi środkami. To nie parafraza Dziejów Apostolskich, ale obraz młodego Kościoła w Afryce.


W Polsce większość katolików przychodzi na gotowe… W niedzielę można uczestniczyć we Mszy Świętej, wrzucić datek do puszki dla ubogich, w dogodnym czasie skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Bez większego wysiłku można być beneficjentem i biernym wiernym. Zawsze wszystko jest przygotowane przez niewielką grupę osób z księdzem proboszczem na czele. To z pewnością wygodne, ale czy nie zabija poczucia odpowiedzialności za Kościół?


Zaangażowani wierni


W Afryce nic nie dzieje się „samo”. Większość wiosek w parafii raz, może dwa razy w roku jest odwiedzanych przez kapłana. To jednak nie oznacza, że na co dzień nie ma tam życia religijnego i wszyscy czekają z założonymi rękami. Wspólnota sama buduje, sprząta i utrzymuje swoją kaplicę. Wyznaczona osoba dba o Liturgię Słowa. Msza Święta jest tylko na Boże Narodzenie i Wielkanoc, ale co niedzielę cała wspólnota gromadzi się na słuchaniu Słowa Bożego i śpiewach. Lokalni świeccy – ubodzy rolnicy, prowadzą katechezę, wyjaśniając w sobotnie popołudnie w cieniu drzewa nerkowca prawdy wiary. Dzieci i młodzież pilnie słuchają. Po kilku latach zostaną wpisani na listę, że są już na tyle dojrzałymi i świadomymi katolikami, że mogą przystąpić do sakramentów. Zdarza się, że osoba tego samego dnia przyjmuje chrzest, otrzymuje pierwszą Komunię Świętą i zawiera związek małżeński.


Ubodzy nie są objęci pomocą lokalnego MOPS-u czy organizacji charytatywnej. To na barkach chrześcijan, motywowanych nauką Chrystusa, spoczywa odpowiedzialność za wdowy i chorych. Gdy komuś zawali się lichy domek zrobiony z gliny, to ktoś takiego nieszczęśnika przyjmuje pod swój dach, a wierni organizują się i w „czynie społecznym” budują nowy dom. Jedni miłują drugich i nie okazują tego, odliczając 1,5 procenta swojego podatku, ale bardzo ciężko przy tym pracują i osobiście odwiedzają potrzebujących.


Bycie wybranym do reprezentowania swojej wioski w spotkaniach parafialnych to zaszczyt, ale też duża odpowiedzialność. Większość z tych osób nie ma nawet swojego roweru, nie wspominając nawet o motocyklu czy samochodzie. Żeby dotrzeć na spotkanie idą czasem dwa dni w upale i znoju, bo chcą usłyszeć Dobrą Nowinę, którą potem zaniosą swoim braciom i siostrom. Jedyną ich zapłatą jest prosty obiad z mamałygi, nazywanej tutaj „xima”, i garści ugotowanej fasoli. To właśnie na setkach i tysiącach takich świadków opiera się Kościół w Afryce. Kapłan jest jeden, niekiedy dwóch, na olbrzymim obszarze. Praca duszpasterska, katechetyczna czy socjalna musi opierać się na osobach świeckich. I te osoby czują, że to jest ich Kościół, że są aktywną częścią wspólnoty i ją tworzą. Bez ich wkładu parafię można by zamknąć.


Takiego ryzyka jednak nie ma. Ludzie chętnie się angażują, to ich nobilituje i pokazuje, że mimo całej mizerii codziennego życia w pocie czoła, pochylonego pod ciężarem biedy i cierpienia, są ważni i potrzebni. Dla każdego człowieka poczucie bycia ważnym i potrzebnym jest czymś, co motywuje i daje impuls do lepszego życia, a Kościół w Afryce gwarantuje to swoim wiernym.


Kościół nadzieją i przystanią


Życie na afrykańskiej prowincji jest ciężkie: choroby, niedożywienie, przepracowanie, upały, jadowite zwierzęta, niszczycielskie cyklony, złodziejstwo, brak zakładów pracy, rząd nieinteresujący się swoimi obywatelami. Jedynie Kościół jest dla tych ludzi nadzieją i bezpieczną przystanią. To ich przyciąga i inspiruje do zmiany. Biorą to, co Kościół i nauczanie Jezusa oferują, ale na tym nie poprzestają. Chcą jednocześnie być aktywnymi członkami tej wspólnoty, angażować się w nią i pracować. Kościół w Europie wiele może nauczyć się od Kościoła w Afryce. Podczas gdy u nas zamykane są seminaria z powodu braku chętnych, w Mozambiku trwa rozbudowa budynków formacyjnych, bo w innym wypadku trzeba robić solidną selekcję już w pierwszych dniach. Po prostu brakuje wystarczającej ilości łóżek dla seminarzystów…


Entuzjazm i prostota


Oprócz zaangażowania, cechą Kościoła w Afryce jest też entuzjazm. Nie tylko wyrażany w śpiewach i tańcach, co oczywiście jest stałym kolorytem tamtejszych nabożeństw, ale także w serdecznym uśmiechu i procesji z darami, gdzie uczestnicy nabożeństwa chcą ofiarować kozę, proszek do prania, garść orzeszków ziemnych czy parę gołębi w ręcznie zrobionej drewnianej klatce. Liturgia Słowa czy Msza Święta jest okazją do spotkania Najwyższego, a więc prawdziwym świętem pełnym radości!

Oprócz zaangażowania i entuzjazmu jest też prostota. Biblia, katecheza i sakramenty – życie duchowe opiera się na tych trzech elementach. Nie ma różnego rodzaju tematycznych grup modlitewnych czy nabożeństw poza Różańcem i Drogą Krzyżową. Nikt nie podważa i nie rozwadnia nauki Kościoła. Jest przyjmowana bez szemrania. Nie ma poszukiwań bardziej popularnego księdza czy „ciekawszej” liturgii, bo ludzie są pokorni i ufni; doceniają to, co mają. Naturalnie troszczą się o swoją parafię, swoją często bardzo skromną kaplicę i o swoich ubogich. Czują się i są za to odpowiedzialni.


W krajach zachodniej Europy coraz częstszym widokiem jest ksiądz Afrykanin. Kierunek misyjny się odwrócił i to Afryka zaczyna wysyłać swoich kapłanów, żeby reewangelizować Stary Kontynent. Być może niedługo doczekamy też takiej sytuacji w polskich kościołach i czarnoskórzy kapłani pokażą nam, że nie powinniśmy jedynie „przychodzić do kościoła”, ale współtworzyć Kościół z entuzjazmem i prostotą.



 

Autor tekstu, Bartłomiej Tumiłowicz, jest świeckim misjonarzem. Posługiwał m.in. w Mozambiku, współuczestnicząc w budowie trzech kaplic, które powstały dzięki wsparciu Przyjaciół i Dobrodziejów Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi.

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego