Kościół tkwi głęboko w kolejnym kryzysie, jakich doświadczył już kilku na przestrzeni wieków. Laicyzacja, wątpliwości w nauczaniu, skandale, zepsucie… Nie należy się jednak załamywać. Wiadomo, że bramy piekielne go nie przemogą i Pan Bóg po raz kolejny da impuls do odnowy i odrodzenia. Czyżby tym razem ten impuls mógł wyjść z Afryki?
Msza Święta trwa już trzecią godzinę i nikomu się nie dłuży. Kolorowo ubrani, uśmiechnięci ludzie śpiewają, niosą dary… Większość z członków wspólnoty jest aktywna i zaangażowana w życie Kościoła. Odwiedzają wdowy, prowadzą katechezę, budują swoją skromną kaplicę. Dzielą się swym czasem, pracą i skromnymi środkami. To nie parafraza Dziejów Apostolskich, ale obraz młodego Kościoła w Afryce.
W Polsce większość katolików przychodzi na gotowe… W niedzielę można uczestniczyć we Mszy Świętej, wrzucić datek do puszki dla ubogich, w dogodnym czasie skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Bez większego wysiłku można być beneficjentem i biernym wiernym. Zawsze wszystko jest przygotowane przez niewielką grupę osób z księdzem proboszczem na czele. To z pewnością wygodne, ale czy nie zabija poczucia odpowiedzialności za Kościół?
Zaangażowani wierni
W Afryce nic nie dzieje się „samo”. Większość wiosek w parafii raz, może dwa razy w roku jest odwiedzanych przez kapłana. To jednak nie oznacza, że na co dzień nie ma tam życia religijnego i wszyscy czekają z założonymi rękami. Wspólnota sama buduje, sprząta i utrzymuje swoją kaplicę. Wyznaczona osoba dba o Liturgię Słowa. Msza Święta jest tylko na Boże Narodzenie i Wielkanoc, ale co niedzielę cała wspólnota gromadzi się na słuchaniu Słowa Bożego i śpiewach. Lokalni świeccy – ubodzy rolnicy, prowadzą katechezę, wyjaśniając w sobotnie popołudnie w cieniu drzewa nerkowca prawdy wiary. Dzieci i młodzież pilnie słuchają. Po kilku latach zostaną wpisani na listę, że są już na tyle dojrzałymi i świadomymi katolikami, że mogą przystąpić do sakramentów. Zdarza się, że osoba tego samego dnia przyjmuje chrzest, otrzymuje pierwszą Komunię Świętą i zawiera związek małżeński.
Ubodzy nie są objęci pomocą lokalnego MOPS-u czy organizacji charytatywnej. To na barkach chrześcijan, motywowanych nauką Chrystusa, spoczywa odpowiedzialność za wdowy i chorych. Gdy komuś zawali się lichy domek zrobiony z gliny, to ktoś takiego nieszczęśnika przyjmuje pod swój dach, a wierni organizują się i w „czynie społecznym” budują nowy dom. Jedni miłują drugich i nie okazują tego, odliczając 1,5 procenta swojego podatku, ale bardzo ciężko przy tym pracują i osobiście odwiedzają potrzebujących.
Bycie wybranym do reprezentowania swojej wioski w spotkaniach parafialnych to zaszczyt, ale też duża odpowiedzialność. Większość z tych osób nie ma nawet swojego roweru, nie wspominając nawet o motocyklu czy samochodzie. Żeby dotrzeć na spotkanie idą czasem dwa dni w upale i znoju, bo chcą usłyszeć Dobrą Nowinę, którą potem zaniosą swoim braciom i siostrom. Jedyną ich zapłatą jest prosty obiad z mamałygi, nazywanej tutaj „xima”, i garści ugotowanej fasoli. To właśnie na setkach i tysiącach takich świadków opiera się Kościół w Afryce. Kapłan jest jeden, niekiedy dwóch, na olbrzymim obszarze. Praca duszpasterska, katechetyczna czy socjalna musi opierać się na osobach świeckich. I te osoby czują, że to jest ich Kościół, że są aktywną częścią wspólnoty i ją tworzą. Bez ich wkładu parafię można by zamknąć.
Takiego ryzyka jednak nie ma. Ludzie chętnie się angażują, to ich nobilituje i pokazuje, że mimo całej mizerii codziennego życia w pocie czoła, pochylonego pod ciężarem biedy i cierpienia, są ważni i potrzebni. Dla każdego człowieka poczucie bycia ważnym i potrzebnym jest czymś, co motywuje i daje impuls do lepszego życia, a Kościół w Afryce gwarantuje to swoim wiernym.
Kościół nadzieją i przystanią
Życie na afrykańskiej prowincji jest ciężkie: choroby, niedożywienie, przepracowanie, upały, jadowite zwierzęta, niszczycielskie cyklony, złodziejstwo, brak zakładów pracy, rząd nieinteresujący się swoimi obywatelami. Jedynie Kościół jest dla tych ludzi nadzieją i bezpieczną przystanią. To ich przyciąga i inspiruje do zmiany. Biorą to, co Kościół i nauczanie Jezusa oferują, ale na tym nie poprzestają. Chcą jednocześnie być aktywnymi członkami tej wspólnoty, angażować się w nią i pracować. Kościół w Europie wiele może nauczyć się od Kościoła w Afryce. Podczas gdy u nas zamykane są seminaria z powodu braku chętnych, w Mozambiku trwa rozbudowa budynków formacyjnych, bo w innym wypadku trzeba robić solidną selekcję już w pierwszych dniach. Po prostu brakuje wystarczającej ilości łóżek dla seminarzystów…
Entuzjazm i prostota
Oprócz zaangażowania, cechą Kościoła w Afryce jest też entuzjazm. Nie tylko wyrażany w śpiewach i tańcach, co oczywiście jest stałym kolorytem tamtejszych nabożeństw, ale także w serdecznym uśmiechu i procesji z darami, gdzie uczestnicy nabożeństwa chcą ofiarować kozę, proszek do prania, garść orzeszków ziemnych czy parę gołębi w ręcznie zrobionej drewnianej klatce. Liturgia Słowa czy Msza Święta jest okazją do spotkania Najwyższego, a więc prawdziwym świętem pełnym radości!
Oprócz zaangażowania i entuzjazmu jest też prostota. Biblia, katecheza i sakramenty – życie duchowe opiera się na tych trzech elementach. Nie ma różnego rodzaju tematycznych grup modlitewnych czy nabożeństw poza Różańcem i Drogą Krzyżową. Nikt nie podważa i nie rozwadnia nauki Kościoła. Jest przyjmowana bez szemrania. Nie ma poszukiwań bardziej popularnego księdza czy „ciekawszej” liturgii, bo ludzie są pokorni i ufni; doceniają to, co mają. Naturalnie troszczą się o swoją parafię, swoją często bardzo skromną kaplicę i o swoich ubogich. Czują się i są za to odpowiedzialni.
W krajach zachodniej Europy coraz częstszym widokiem jest ksiądz Afrykanin. Kierunek misyjny się odwrócił i to Afryka zaczyna wysyłać swoich kapłanów, żeby reewangelizować Stary Kontynent. Być może niedługo doczekamy też takiej sytuacji w polskich kościołach i czarnoskórzy kapłani pokażą nam, że nie powinniśmy jedynie „przychodzić do kościoła”, ale współtworzyć Kościół z entuzjazmem i prostotą.
Autor tekstu, Bartłomiej Tumiłowicz, jest świeckim misjonarzem. Posługiwał m.in. w Mozambiku, współuczestnicząc w budowie trzech kaplic, które powstały dzięki wsparciu Przyjaciół i Dobrodziejów Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi.
Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.
– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…
Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia
– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie – dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]
[Pełny tekst w wydaniu papierowym]
Szanowny Panie Prezesie!
Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!
Joanna z Bytomia
Szczęść Boże!
Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.
Agnieszka i Witold z Podkarpacia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Renata
Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie
Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.
Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.
Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!
Zofia
Od Redakcji:
Szanowna Pani Zofio!
Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.
Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!
Cecylia z Poznania