Temat numeru
 
Szatan jest jak pies na łańcuchu...

Dla „Przymierza z Maryją” o zagrożeniach duchowych z brazylijskim egzorcystą, ks. Davidem Francisquinim rozmawia Valdis Grinsteins.

Dlaczego w naszych czasach możemy zaobserwować tak wielką fascynację satanizmem, okultyzmem i w ogóle złem?

- Istnieje wiele powodów, od ciekawości aż po postawę, którą można by nazwać jawną niegodziwością. Twierdzę jednak, że moglibyśmy sprowadzić te wszystkie przyczyny do jednego mianownika: współczesny człowiek nie akceptuje Krzyża i poszukuje jakiejś utopii, ułudy czy też rzekomej pomocy, aby się uwolnić od problemów, które go na co dzień dotykają. Dawniej, kiedy ludzie przyjmowali Krzyż jako część zwykłego życia chrześcijanina, prosili Boga o pomoc w niesieniu Go. Dziś ludzie nie chcą żadnego Krzyża i szukają fałszywych rozwiązań swoich problemów. Jednym z nich jest właśnie szukanie pomocy w filozofiach, które uznają jakieś „siły wyższe”, potężniejsze od nas, które teoretycznie mogłyby nas wybawić od naszych frustracji i ograniczeń, a nawet od problemów nerwowych i psychicznych.

Dlaczego ta fascynacja jest tak wielka u ludzi młodych?

- Wiele młodych osób pada ofiarą satanizmu, okultyzmu czy sekt z czystej ciekawości, połączonej z całkowitym lub częściowym brakiem wiedzy i formacji religijnej. Niektóre z tych osób dochodzą do tego zła poprzez muzykę hardrockową czy heavymetalową. Fascynują się jakimś zespołem grającym taką muzykę, zwracają uwagę na teksty utworów, które mówią o szatanie i złu, czytają takie książki i pisma, wchodzą na strony internetowe i chcą się dowiedzieć czegoś więcej... Na wielu z tych stron są linki, które odsyłają do innych stron, otwarcie satanistycznych. Czasem pojawia się na nich reklama mówiąca wprost: Przyjmij diabła! Jeśli młody człowiek z powodu braku znajomości nauki i doktryny katolickiej wpadnie w taką pułapkę, już zaczyna mieć poważne problemy. Badania Konferencji Episkopatu Francji pokazują, że przynajmniej połowa z tych osób, które miały problemy z opętaniem diabelskim i potrzebowały egzorcyzmów, miała je z powodu takiej ciekawości. To ci ludzie sami zbliżyli się do satanizmu. Musimy pamiętać, że szatan jest jak pies na łańcuchu. Jeśli trzymamy się od niego z daleka, może szczekać, ale nas nie ugryzie. Jeśli jednak zbliżymy się do niego, to sami się narażamy...

Czy na fascynację złem nie ma wpływu także wielka liczba filmów o diabłach, wampirach i innych
okropnościach, jakie się obecnie produkuje?


- To ma ogromny wpływ, ponieważ młodzi ludzie przestają się bać rzeczy odrażających i jako zupełnie naturalne zaczynają traktować wszelkiego typu przemoc, zdradę, magię i inne złe fantazje. Jednak rzadko omawianą konsekwencją tego typu produkcji filmowych jest deformacja nauki Kościoła o aniołach i szatanach, którą się w nich spotyka. Kościół naucza nas, że zarówno aniołowie, jak i diabły są istotami duchowymi i w swej istocie przewyższają ludzi. O ile jednak w swoich zdolnościach i inteligencji nas przewyższają, to musimy pamiętać, że aniołowie i diabły ogromnie różnią się co do sposobu, w jaki mogą używać swych zdolności. Aniołowie używają ich zgodnie z miłością Boga, a diabły nie mogą ich używać przeciw ludziom bez zgody Pana Boga. Diabeł, gdyby mu na to pozwolono, ze swą nienawiścią do stworzenia, zniszczyłby wszystkich ludzi. Może on działać tylko wtedy, kiedy Bóg mu na to pozwoli, i w taki sposób, w jaki mu Pan Bóg pozwoli. We wspomnianych filmach natomiast diabły są przedstawiane jako istoty, które mogą robić, co tylko zapragną, a w rzadkich przypadkach, gdy w tych filmach pojawiają się aniołowie lub święci, są oni przedstawiani, jakby nie mieli ani inteligencji, ani przebiegłości równej diabelskiej. W najlepszym razie zaś walka między nimi jest przedstawiana jako walka między równymi. Musimy jednak pamiętać, że prawda jest zupełnie inna. Aniołowie dosłownie „oczyszczają” atmosferę z diabłów, a w historii pojawiali się święci, jak św. Antoni, św. Benedykt czy bardziej nam współcześni św. Jan Vianney i św. Jan Bosko, którym Bóg dał władzę rozkazywania diabłom. A szatan, jeszcze bardziej upokorzony, musiał być wtedy posłuszny.

Czy często zdarza się, żeby ludzie rzucali czary, uroki lub przekleństwa na innych?


- Niestety zdarzają się takie przypadki. Nie możemy zapominać, że istnieją osoby, pełne zazdrości, urazów osobistych czy złej woli, bądź takie, które pragną zła dla innych i w tym celu szukają w diable sprzymierzeńca. W niektórych krajach odprawiają czary lub proszą czarownika, by odprawił czary skierowane przeciw wybranej osobie, i – zależnie od Bożego przyzwolenia – czary te mogą działać lub nie. Czasem efekt czarów jest fizyczny i dana osoba może czuć bóle różnych części ciała, czasem nachodzą ją koszmary, a innym razem – ataki paniki lub psychicznej depresji. W niektórych przypadkach rzucony czar może spowodować, że dotknięta nim osoba przeżyje dramat osobisty lub rodzinny...

A jaki jest najlepszy sposób obrony przed skierowanymi przeciw nam urokami i czarami?

- Najlepszym sposobem jest dobra spowiedź i stan łaski uświęcającej. Warto przypomnieć słowa św. Piotra Apostoła: Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! (1P 5, 8-9). Diabeł ma dużo większą władzę nad duszą, która znajduje się w stanie grzechu śmiertelnego, szczególnie, jeśli jest w tym nieszczęśliwym stanie przez długi czas. I odwrotnie, częste przystępowanie do sakramentów, zwłaszcza do spowiedzi i Komunii Świętej, jest potężną ochroną przed czarami, urokami i w ogóle przed złym duchem. Poza tym dobrze jest modlić się do Najświętszej Maryi Panny, do naszego Anioła Stróża i do św. Michała Archanioła, aby nas bronili przed tymi zagrożeniami. Doradzam także pokropienie mieszkania wodą święconą i noszenie Cudownego Medalika, medalika św. Benedykta i szkaplerza Matki Bożej.

Co radziłby Ksiądz rodzicom? Jak bronić swoje dzieci przed działaniem Złego?

- Rodzice powinni obserwować upodobania i skłonności swoich dzieci i zdecydowanie reagować, jeśli zauważą, że szczególnie interesują się one zespołami muzycznymi grającymi „ciężkiego rocka”, heavy metal i techno. Bardzo ważna jest także obserwacja, jakich przyjaciół mają ich dzieci oraz czy nie mają one upodobania w torturowaniu zwierząt lub krzywdzeniu innych ludzi. Przede wszystkim jednak rodzice muszą korzystać ze środków duchowych, szczególnie z modlitwy za dzieci. Matka Boża jest Matką matek i nie pozostawi bez odpowiedzi żadnej modlitwy w tej intencji. Czego matkom nie uda się dokonać, tego dokona Maryja!
Ponadto we wszystkich przypadkach doradzam odmawianie Różańca Świętego. To potężna broń. Pamiętajmy, że Matka Boża podczas objawień w Fatimie wzywała nas do codziennego odmawiania Różańca!

Dziękuję za rozmowę.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza