Słowo kapłana
 
Po co nam Kościół?
Ks. Adam

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Drodzy Czciciele Matki Bożej Fatimskiej! Niedawno przeczytałem informację, że w ubiegłym roku na świecie około 100 kapłanów i sióstr zakonnych zostało zamordowanych z nienawiści do wiary katolickiej… W naszej Ojczyźnie może jeszcze nie dochodzi do brutalnych prześladowań, ale jesteśmy świadkami bardzo niepokojącego trendu. Otóż, wśród celebrytów stało się wręcz modne osiąganie wątpliwego rodzaju popularności przez zadeklarowanie w środkach masowego przekazu tzw. apostazji. Chociaż Kościół zazwyczaj z takich osób i tak nie ma pożytku, bo nie żyją one według Jego wskazań, to poinformowanie mediów od razu spotyka się z aprobatą w środkach masowego przekazu i zachwytem nad „odwagą” przyszłego apostaty, przynajmniej tak, jakby w Polsce za brak przynależności do Kościoła karano śmiercią…


Takie wydarzenia skłaniają do odpowiedzi na coraz częściej zadawane pytanie: Po co nam Kościół? Otóż, warto przypominać, dlaczego Kościół jest niezbędny dla tych, którzy wierzą w Chrystusa. Wielu przecież twierdzi, że przynajmniej „szanują Boga”, ale z Kościołem nie chcą mieć nic wspólnego. Czy taka postawa jest dopuszczalna? Dla ludzi wierzących na pewno nie. Już w III wieku św. Cyprian z Kartaginy – męczennik, mówił, że nie ma Boga za Ojca ten, kto nie chce mieć Kościoła za matkę.


Jeżeli przypomnimy sobie początki działalności Pana Jezusa, to pamiętamy, że On najpierw zbierał uczniów, z nich wybrał 12 apostołów, a wśród Dwunastu szczególną rolę powierzył św. Piotrowi. Tak powstały zręby Kościoła katolickiego, jaki dziś znamy.


Pan Jezus rzadko dawał uczniom pojedyncze obietnice. Raczej mówił zawsze do wszystkich Swoich uczniów, a niektóre ważne sprawy powierzał tylko Dwunastu. Nawet gdy obdarzał jednego Apostoła, to czynił to wobec wszystkich pozostałych i dla ich dobra. Tak właśnie przekazał władzę prymatu i kluczy św. Piotrowi, dla dobra całego Kościoła. Ewangelia głoszona przez Zbawiciela nie jest nigdy sprawą prywatną. Ludzie albo przyłączali się do uczniów Chrystusa i wtedy byli w Kościele, albo nie – wtedy pozostawali poza Nim.


Możemy jeszcze przypomnieć, że Pan Jezus zwrócił się nie do poszczególnych osób, ale do Dwunastu jako całości, aby szli na cały świat i głosili Ewangelię całemu stworzeniu. Kościół zatem istnieje od początku, ma ustrój nadany przez samego Pana i posiada misję i obowiązek głoszenia Ewangelii. Ta misja nie jest możliwością, pozwoleniem, ale bezwzględnym nakazem. Gdyby Kościół nie chciał głosić Ewangelii ciągle nowym ludom, wówczas straciłby rację bytu. Nasz Pan przestrzega przed „układaniem się ze światem” przypowieścią o soli, która gdy utraci swój smak, nadaje się do wyrzucenia i zdeptania przez ludzi. Widzimy więc, że o wielkie rzeczy tu chodzi!


Pan Jezus pragnął zbawiać ludzi w Kościele i przez Kościół. Wystarczy przeczytać Ewangelie zupełnie bezstronnie. Wierzący stanowią organizm Chrystusowy, którego Chrystus jest Głową niewidzialną i najwyższą. Natomiast dopóki trwa nasze „teraz” na tym świecie, mamy głowę widzialną Kościoła, którym jest zawsze ważnie wybrany papież, biskup Rzymu, czyli Następca świętego Piotra.


Pomyślmy, co by było, gdyby Kościół nie istniał? Gdzie oddawalibyśmy chwałę Chrystusowi? Bylibyśmy zagubieni pośród tego świata, zupełnie jak owce bez pasterzy. Kościół przez swoje sługi sprawuje sakramenty. Gdyby Go nie było, nie miałby nas kto ochrzcić, nie otrzymalibyśmy Ducha Świętego ani Pokarmu Aniołów, jakim jest Komunia Święta. Nigdy nie bylibyśmy pewni w sumieniu, czy nasze grzechy, które moglibyśmy wyznawać Bogu, byłyby odpuszczone. To właśnie Kościół przez kapłana, a mocą Chrystusa, ogłasza nam Dobrą Nowinę, że po spowiedzi grzechy zostają nam darowane. Co za radość w sercu, co za spokój sumienia! Wie to tylko ten, kto często korzysta z sakramentu pokuty.


Idąc dalej, zauważmy, że z czasem zmieniają się warunki życia, pojawiają się nowe wątpliwości i bez wskazań Kościoła nie wiedzielibyśmy jak się do nich ustosunkować. Takie problemy przeżywał Kościół na przestrzeni całej swojej historii. Weźmy chociażby pozorną sprzeczność pomiędzy przykazaniem „nie zabijaj” a służeniem w wojsku w czasie wojny, gdy trzeba bronić ojczyzny. To właśnie Kościół autorytetem samego Zbawcy rozstrzygnął, że wolno się bronić nawet wtedy, gdy to spowoduje śmierć żołnierzy wrogiej armii.


Oczywiście takich sytuacji jest bardzo wiele, bo właściwie każda epoka przynosi nowe wyzwania, co do których odpowiedzi mogą być różne nawet w Kościele, do czasu aż ostatecznie zabierze głos Stolica Święta. Gdy Kościół ustami papieża określi, że w kwestii wiary i moralności należy postępować tak lub inaczej, odtąd dla katolika jest to pogląd wiążący i nie można go podawać w wątpliwość. Czynimy tak, bo wiemy, że Następca św. Piotra ma specjalną asystencję Ducha Świętego i gdy mówi w imieniu całego Kościoła, nie może sam błądzić ani nas w błąd wprowadzać. Gdyby kazał nam czynić coś, co jest sprzeczne z prawem i duchem Ewangelii, nie byłby naprawdę papieżem i nie powinniśmy go w takim przypadku słuchać.


Na koniec chciałbym jeszcze odnieść się do tzw. grzechów Kościoła, o jakich wciąż mówią lewicowe media i usiłują przez te grzechy (realne lub nie) zohydzić Mistyczne Ciało Chrystusa wśród wiernych lub tzw. opinii publicznej. Zechciejmy więc zapamiętać: Kościół jest święty, jest nieskalany, bo jest Oblubienicą Chrystusa! W języku Nowego Testamentu, jak i w większości języków europejskich, słowo „kościół” jest rodzaju żeńskiego. Kościół zatem nie grzeszy. Grzeszy człowiek. To on, niezależnie od tego, jaką funkcję w Nim pełni, nie jest wolny od słabości i ułomności.


Należy potępiać grzechy, mieć miłosierdzie dla grzeszników, przy czym niekiedy miłosierdziem jest też kara zamknięcia w więzieniu, jeżeli występek był bardzo ciężki. Pamiętajmy przy tym, że człowiek pełen grzechów znalazł się nawet w bezpośrednim otoczeniu Pana Jezusa, a przecież za jego winy nikt nie dyskredytuje ani Mistrza, ani wszystkich Apostołów.


Drodzy Wierni, idźmy głosić Ewangelię, nie jakąś zmienioną, ale tę samą, głoszoną od początku. To jest nasze zadanie na tym świecie. Głośmy ją każdy według swoich możliwości. Z Dobrą Nowiną idźmy więc przez życie, pamiętając, że niebo i ziemia przeminą, ale słowa Pana naszego nie przeminą nigdy. Amen.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina