Temat numeru
 
Prezenty od Świętego

Świętych Mikołajów mamy kilku. Na przykład św. Mikołaj Flue, który jest patronem Szwajcarii, św. Mikołaj z Tolentino, św. Mikołaj I, który był papieżem w IX wieku… Najbardziej znanym św. Mikołajem jest jednak ten, którego wspominamy 6 grudnia, czyli św. Mikołaj z Bari lub z Miry. W gruncie rzeczy chodzi o tę samą osobę. Bari to miejsce, w którym spoczywa ciało tego Świętego, który słynął z wielkiej szczodrości i obdarowywał prezentami osoby najbardziej potrzebujące. Mira to nazwa jego biskupstwa w Azji ­Mniejszej.

 

Św. Mikołaj z Miry żył w czwartym wieku. Mówi się, że dokonał m.in. cudu wskrzeszenia trójki uprowadzonych dzieci, których ciała zostały rozczłonkowane. Dlatego jest on uważany za patrona dzieci. A dlaczego stał się świętym Mikołajem, tym od podarunków? Oto, Drogi Czytelniku, opowieść o najukochańszym świętym dzieci.

CO SIĘ WYDARZYŁO W DOMU KUPCA?

 

Zdarzyło się to pewnej grudniowej nocy. W domu zubożałego kupca było ciemno, zimno i ponuro. Wnętrz nie rozjaśniały ani promienie świec, ani też iskrzące drewno w kominku. Właściciel domu siedział przed pustym paleniskiem, zatopiony w myślach. Na poddaszu trzy córki właśnie kładły się do łóżek.

 Pomimo okazałego domu ze sklepem, stary kupiec był człowiekiem ubogim. Cały jego majątek już dawno „rozpłynął się”. Mężczyzna martwił się o los swych córek po jego śmierci. Ich przyszłość nie wyglądała zbyt obiecująco. Młode panny nie mogły liczyć na żaden posag. Ojciec, by nie okryć się hańbą, nie przyznawał się do biedy i nie prosił o pomoc innych. Nie pozwalał mu na to honor.

Pogrążony w swoich ponurych rozmyślaniach zasnął na ławie. Nagle o północy obudził go dziwny dźwięk. Ktoś rzucił coś ciężkiego do wnętrza. Na podłodze izby pojawił się tajemniczy worek. Przestraszony mężczyzna zerwał się na równe nogi. Przez chwilę nerwowo rozglądał się wokół. Kiedy wreszcie dojrzał tajemniczy pakunek, wahał się, co zrobić. Bał się go otworzyć. Nie wiedział, czego się spodziewać. Przez głowę przemknęła mu myśl, że może to pułapka wroga…

Po chwili ciekawość przezwyciężyła strach. Kupiec ostrożnie wyciągnął rękę i podniósł przedmiot. Był to duży, dość ciężki worek, mocno związany. Gdy się tylko nim ruszyło, słychać było charakterystyczny dźwięk. Mężczyzna szybko rozwiązał sznurek i opróżnił zawartość worka. Jakież było jego zdziwienie i radość zarazem, gdy ujrzał przed sobą stos… złotych monet.

Przez długi czas zastanawiał się, kto mógł być tak hojny. Koniecznie chciał się dowiedzieć, kim jest wspaniały dobroczyńca, który okazał jemu i jego dzieciom taką szczodrość. Niestety, nie udało mu się odkryć tożsamości nieznanego darczyńcy. Mijał miesiąc za miesiącem i kupiec porzucił wszelką nadzieję na rozwiązanie zagadki. W tym czasie jego najstarsza córka wyszła za mąż, a on był w stanie zapewnić jej odpowiedni posag dzięki monetom z tajemniczego worka.

KTO JEST DOBROCZYŃCĄ?

Większość monet, które otrzymał w dziwnych okolicznościach, rozeszło się na posag. Przygnębiony ojciec zasiadł przed kominkiem, gdzie w końcu zmógł go sen. Sytuacja sprzed roku powtórzyła się. Punktualnie o północy paczka została wrzucona przez okno i wylądowała na środku pomieszczenia. Mężczyzna zerwał się na równe nogi. Sięgnął po worek. Nie mógł uwierzyć, gdy przekonał się na własne oczy, że znowu otrzymał stos złotych monet. Przetarł oczy. Nie, to nie był sen. Oto kolejna fortuna dosłownie i w przenośni spadła z nieba, w zimową noc.

– Kto spośród wszystkich ludzi, których znam, może być przyjacielem pomagającym w potrzebie? – zastanawiał się kupiec. – Dlaczego robi to zawsze nocą i w tak tajemniczy sposób? – bił się z myślami. – Kimkolwiek by nie był, niech Bóg Mu błogosławi i zachowa przy życiu jak najdłużej – odpowiadał sobie w duchu.

 

Mężczyzna postanowił jednak dowiedzieć się czegoś więcej o swoim dobroczyńcy. Okazało się, że nie jest jedyną osobą w mieście, która obdarowywana jest tak hojnie przez nieznanego człowieka. Wielu innych ludzi, którzy potrzebowali pomocy – szczególnie małe dzieci z ubogich domów i panny na wydaniu – otrzymywało podobne prezenty. Nikt jednak nie wiedział, kim jest ów tajemniczy dobroczyńca. – On musi być świętym lub aniołem z nieba! – mówili ludzie.

SEKRET ODKRYTY

Stary kupiec znowu siedział na ławie w zimnej izbie, ale tym razem nie mógł zasnąć. Był zdeterminowany, aby odkryć, kim jest tajemnicza postać, która zawsze wiedziała, kto potrzebuje pomocy. Podekscytowany oczekiwał na przybysza…


Po raz kolejny nie rozczarował się. Z głośnym hukiem przez okno wpadł worek ze złotymi monetami. Mężczyzna postanowił nie podnosić go, lecz szybko wybiegł przed dom, aby dojrzeć uciekającą postać. Krzyknął do nieznajomego, by się zatrzymał, ale ten gwałtownie skręcił w boczną uliczkę. Kupiec nie miał zamiaru się poddawać. Pobiegł za znikającą postacią tak szybko, jak tylko mógł. W końcu dopędził uciekiniera. Ten jeszcze próbował się uwolnić, ale nie udało mu się.
Jakież było jego zdumienie, gdy okazało się, że schwytany to… biskup Mikołaj. Kupiec, padając na kolana, powiedział: – Tak, to ty Ojcze. Mogłem się tego domyślić. Któż inny mógłby czynić takie rzeczy?! W jaki sposób będę mógł się odwdzięczyć za to wszystko? – spytał pokornie.
– Nic więcej nie mów mój synu – powiedział biskup, który speszył się tym, że jego dobry uczynek został odkryty. – Tylko obiecaj mi jedną rzecz…
– Wszystko, wszystko, czego sobie życzysz dobry Ojcze – przerwał mężczyzna, a łzy szczęścia i wdzięczności spłynęły mu po policzkach.
– Obiecaj mi na swój honor, że nigdy nie ujawnisz tego, czego się dowiedziałeś tej nocy. Kupiec dał słowo, że nikomu nic nie powie, ale ciekawość nie dawała mu spokoju i spytał duchownego, co go skłoniło do takich tajemniczych aktów szczodrości.
– Przyjmij to złoto, które ci dałem jako wyraz szczodrości Tego, który dla naszego zbawienia stał się ubogim – odparł świątobliwy biskup.

POKORA ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

Przez wiele lat biskup Mikołaj kultywował zwyczaj anonimowego wspierania potrzebujących i dopiero po tym, jak umarł i poszedł do Nieba jego sekret został ujawniony. Czy można się dziwić, że zaczął być nazywany świętym Mikołajem? Jest on symbolem chrześcijańskiej hojności, obdarowywania się tym, co dobre i najcenniejsze w oczach Bożych. Jako patron dzieci, święty Mikołaj zawsze był i będzie kochany przez niezliczone rzesze maluchów na całym świecie.

Już jako dziecko Mikołaj odznaczał się wielką szlachetnością. Był synem zamożnych rodziców, którzy wyprosili go jako dar od Boga i Jemu go powierzyli. Rodzice wcześnie osierocili chłopca, pozostawiając mu do dyspozycji imponującą fortunę. Mikołaj wspierał biednych i starał się dotrzeć z pomocą do najbardziej potrzebujących.
Jego dobre czyny przyniosły mu wielką sławę. Nie przewróciła mu ona jednak w głowie, bo był bardzo pokorny. Unikał rozgłosu i starał się wykonywać dzieła miłosierdzia w tajemnicy. Już za życia – wbrew sobie – został uznany za świętego.

Święty Mikołaj szczególną miłością darzył najmłodszych. Jego przywiązanie do Dzieciątka z Betlejem z kolei zainspirowało wiernych do kultu małego Jezuska. Swoje bogactwo uważał za dar od dobrego Boga, który miał służyć innym, tak jak Dzieciątko Boże, które zstąpiło z Nieba i narodziło się z ziemskiej Matki, aby obdarzyć nas bezcennym darem z samego siebie.

oprac. Agnieszka Stelmach



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina