Rodzina
 
Katolickie wychowanie dzieci

Gdy chcemy coś sensownie powiedzieć o jakimkolwiek ludzkim działaniu, przede wszystkim powinniśmy postawić pytanie o cel tegoż działania. W przeciwnym razie możemy błąkać się po obrzeżach tematu, nigdy nie dochodząc do sedna sprawy…

Pamiętam bezowocne wielogodzinne rozmowy niby o wychowaniu. Była to debata przed laty z kilkoma „edukatorami seksualnymi”, zamianowanymi przez ówczesnego ministra edukacji narodowej z komunistycznego nadania – profesora Jerzego Wiatra (niegdysiejszego piewcy wielkości Stalina).

Gdy uparcie próbowałem dojść do poznania celu wprowadzenia do szkół „edukacji seksualnej” (taki był zamysł ówczesnego MEN), panowie czynili zręczne uniki, konsekwentnie zasłaniając się „koniecznością” wprowadzenia w życie już przegłosowanej ustawy. Próba ustalenia hierarchii wartości, która będzie wyznacznikiem tej „edukacji”, też spełzła na niczym…

Wreszcie na koniec debaty postawiłem im dwa pytania. Pierwsze: Czy można używać norm moralnych przy ocenie zachowań seksualnych zwierząt? Odpowiedzieli chórem, że oczywiście nie, bo zwierząt to w ogóle nie dotyczy. Na to czekałem i… zadałem drugie pytanie: Czy wolno nie używać norm moralnych przy ocenie zachowań seksualnych ludzi? Zacisnęli zęby. Spuścili głowy. Żaden nie bąknął, że nie wolno. Zostali zdemaskowani…

Cały zamysł edukacji seksualnej bazował i bazuje nadal na tym, by zaciekawić i zachęcić do aktywności seksualnej młodych, ukazując wszelkie możliwe działania jako „równie dobre”. Żadnych ocen moralnych, żadnych ostrzeżeń o złych skutkach. Z jednoczesnym zakazem używania rozumu i woli w imię spontaniczności (czytaj: bezmyślności i bezwolności). Ciekawe, że wszystkie ważne działania człowiek planuje i pieczołowicie przygotowuje, a jedynie działania seksualne miałyby być „spontaniczne” na zasadzie „jak się zachce”.

Całkowitą bezkarność działań na polu seksualnym ma gwarantować, ochoczo reklamowana, „znakomita, niezawodna i całkowicie nieszkodliwa, nowoczesna” antykoncepcja. A w razie „wpadki” mamy jeszcze „dobrodziejstwo aborcji”, którą próbuje się ­dopisywać do praw człowieka! Słowem „bawcie się dobrze”…

Wierzę, że autorzy, propagatorzy i promotorzy programowej demoralizacji młodzieży doczekają się osądu jeżeli nie prawników, to przynajmniej historyków. A już na pewno nie opłaci im się ta plugawa działalność w „rozliczeniu ostatecznym”. Tak czy inaczej, sfera płciowości to teren śmiertelnych (dosłownie) zagrożeń dla naszych wychowanków.

Dobro wychowanka


Po tym przydługim wstępie przystąpmy do rozważań o wychowaniu. Pierwszy problem – cel wychowania. Można go określać różnie, lecz w rozsądnych propozycjach będzie to zawsze jakoś zdefiniowane dobro wychowanka. Skoro dla człowieka największym dobrem jest zbawienie, to można powiedzieć, że nadrzędnym celem wychowawczym jest zbawienie wychowanka.

Powstaje pytanie: przez co osiąga się zbawienie? Nikt nie zostanie zbawiony wbrew swej woli. Pan Bóg obdarowawszy człowieka wolną wolą, jest konsekwentny. Iluż ma o to do Boga pretensje, że pozwala człowiekowi źle czynić. A ze złych czynów człowieka (np. wojny) wyciąga wniosek, że Bóg nie istnieje.

Miłość, wiara i łaska…


Człowiek, by mógł być zbawiony, sam tego musi wpierw zapragnąć i podjąć osobisty trud. Trud użycia rozumu i woli w drodze do własnej świętości. Świętości, która w praktyce oznacza pełną wolność wyboru dobra i odrzucenia zła. Bez względu na to, jak to zło jawi się jako atrakcyjne i kuszące i jak kosztowne jest opowiedzenie się za dobrem. Szczytem świętości i zarazem tak rozumianej wolności jest zdolność oddania życia w obronie wyznawanych wartości. Człowiek wolny może wchodzić w piękne i trwałe relacje z innymi. Najdojrzalszą relacją jest miłość. Miłość rozumiana jako „bezinteresowny dar z siebie samego” (Jan Paweł II). Własny rozwój do granic człowieczych możliwości i piękne relacje z innymi są źródłem największego szczęścia na ziemi. Maksimum szczęścia gwarantuje dobra relacja z Bogiem – wiara. Gwarantuje ona również „płynne” przejście do domu Ojca, do wieczności.

By ten stan wolności i szczęścia zarazem osiągnąć, nie wystarczy nawet najdoskonalsze używanie rozumu i woli. Jest jeszcze potrzebna łaska. Możemy ją wypraszać przez modlitwę, lecz łaski sakramentalne otrzymujemy wyłącznie przez Kościół za pośrednictwem wyświęconych kapłanów. Choćbyśmy po ludzku zrobili najwięcej, jak to jest możliwe, to i tak nie zasłużymy sobie sami na zbawienie. Zbawieni możemy być tylko dzięki Bożemu Miłosierdziu. Do tegoż Miłosierdzia powinniśmy się uciekać i odwoływać.

Mamy zatem nakreśloną powyżej strategię wychowania: Po pierwsze wychowanek powinien zapragnąć, zatęsknić do własnego zbawienia. Następnie powinien wyrazić wewnętrzną gotowość do podjęcia osobistego trudu, wysiłku, pracy nad samym sobą. Dalej powinniśmy wdrożyć wychowanka do używania rozumu i woli na drodze własnego wzrostu do świętości. Dobre chęci powinniśmy pomóc przełożyć na konkretne czyny, które będą przemieniać osobę wychowanka. Równolegle powinniśmy wzbudzać tęsknotę do spotkania z Bogiem i miłość do Kościoła (jedynego pośrednika łask sakramentalnych), a także wprowadzać w życie Kościoła, w uczestnictwo w sakramentach.

Przykład rodziców


Po określeniu, co jest nadrzędnym celem wychowania, trzeba znaleźć środki do niego prowadzące. Zauważmy, jak wiele debat czy porad dotyczących wychowania koncentruje się wyłącznie na skutecznych środkach do zmuszenia dziecka, by robiło to, co my uważamy za stosowne. Najlepiej, żeby jeszcze wydawało mu się, że sam tego chce. Niestety, może to działać tylko na krótką metę. Przykładowo; nadmierne używanie kija i marchewki zwykle źle się kończy. Mały chłopczyk, gdy usłyszy od krewkiego taty: „Zrób to, bo ci wleję”, ze strachu jest gotów zrobić niemalże wszystko. W jego sercu jednak rodzi się bunt. I przyjdzie czas, że na takie zdanie ojca będzie mógł odpowiedzieć: „Tato, nie dasz rady!”, i co? Koniec ojcowskiego autorytetu?

Dziecko ma wybierać dobro nie dlatego, że mu się to opłaci, lecz dlatego, że taka jest człowiecza powinność. Bo bycie człowiekiem zobowiązuje do ludzkiego postępowania.

Jak to osiągnąć?


Pierwszym i najważniejszym środkiem wychowawczym jest przykład rodzicielski. Nic rodziców z tego nie zwolni i nikt z ludzi w pełni nie naprawi skutków złego przykładu. Nie znaczy to bynajmniej, by ktokolwiek, kto wzrastał w złej czy nawet patologicznej rodzinie, miał do końca życia tym wszystko usprawiedliwiać, czy wypowiadać zdania „Już taki jestem, a w ogóle to miałem w życiu pod górkę”. Człowiek ma w sobie moc przemiany samego siebie, a z pomocą łaski jest w stanie bardzo wyrosnąć ponad swój dom rodzinny. Mam na to sporo dowodów w postaci życiorysów konkretnych znanych mi osób.

Wróćmy jednak do dobrego przykładu rodziców. Chodzi tu o indywidualne postawy, wybory, zasady postępowania ojca i matki, ale też o ich relacje z innymi. W szczególności o jakość ich relacji miłości i głębię ich więzi małżeńskiej. Tu niczego nie da się zagrać czy udawać. Dzieci nie da się oszukać. Ich niezwykła wrażliwość i bystrość obserwacji domaga się bezwzględnej uczciwości ze strony rodziców. Tłumaczenie, nawet najbardziej sugestywne, że w życiu ważniejsze jest „być” niż „mieć”, nie będzie wiarygodne, gdy dziecko gołym okiem widzi, że „dla rodziców najważniejsza jest kasa”…

Zatem rodzicom nie pozostaje nic innego, jak tylko solidna inwestycja we własne osoby, w relacje małżeńskie, w relacje z Bogiem. By być świetlanym i pociągającym przykładem dla własnych dzieci.

Niestety, najwspanialszy nawet przykład rodziców nie gwarantuje jeszcze sukcesu w wychowaniu. Co rusz słyszymy bowiem: „z takiej porządnej rodziny, a tak się… pogubił, stoczył…”.

Uwaga na zagrożenia!


Na nasze dzieci czyha mnóstwo zagrożeń zewnętrznych. Są one profesjonalnie, wręcz perfekcyjnie zorganizowane… przeciwko naszym dzieciom. A ściślej przeciwko światu wartości, które pragniemy naszym dzieciom przekazać, przeciwko Bogu. Myślę tu głównie o liberalnych i bezbożnych mediach.

Telewizja poprzez atrakcyjny, szybkozmienny obraz jest szczególnie wciągająca dla małych dzieci. Wielka to pokusa dla rodziców, by dla chwili spokoju „uziemić dzieci przed telewizorem”. Wpływ telewizji może być jednak zgubny dla naszych dzieci. Oczywiście można korzystać z niektórych ofert TV, lecz zawsze oglądanie powinno odbywać się pod kontrolą rozumu i woli. Oglądanie wspólne z dziećmi pozwala na wskazanie im i skomentowanie treści złych, nieprzyzwoitych, brutalnych. To my mamy być panem telewizora, a nie on naszym. Zabronić oglądać telewizję to mało, trzeba dać dzieciom coś w zamian. W naszej rodzinie było wspólne czytanie, lecz absolutnym hitem okazała się opowieść, jak to rodzice się poznali, pokochali, pobrali, czekali na dzieci…

Drugim śmiertelnym zagrożeniem dla naszych dzieci jest internet. Z jednej strony bardzo pożyteczne narzędzie do uzyskiwania potrzebnych informacji, z drugiej śmietnik i rynsztok treści destrukcyjnych i nieprzyzwoitych (by nie powiedzieć obrzydliwych). Można zakładać blokady, stawiać komputer w ogólnie dostępnym i widocznym miejscu, ale tak naprawdę trzeba się nauczyć z niego korzystać i stać się panem, a nie niewolnikiem komputera.

Kolejne zagrożenie to gry komputerowe. Ciekawe, wciągające i… zniewalające. Najlepiej samemu całkowicie z nich zrezygnować i zachęcić do tego dzieci. Może ciekawsza okaże się wycieczka w góry czy choćby pokopanie piłki z tatą na przydomowym podwórku.

Rówieśnicy


Wreszcie niezwykle ważny czynnik wpływający na rozwój naszych dzieci – to rówieśnicy. Na ile to możliwe, powinniśmy otaczać nasze dzieci dobrymi rówieśnikami. Przy licznym rodzeństwie problem częściowo sam się rozwiązuje. Wszystkie najbliższe dzieci są z „tej samej bajki”. Warto poważnie pomyśleć o wyborze szkoły (tu kierowałbym się głównie osobowością dyrektora), o wpuszczaniu rówieśników naszych dzieci pod nasz dach (szansa poznania i dyskretnej kontroli). Wreszcie bezwzględnie warto uwzględnić rówieśników przy planowaniu wakacji. To bardzo ważny czas, w którym wiele można wygrać, ale też wiele stracić. Jedne wakacje w złym towarzystwie mogą zniszczyć całe przyszłe życie wychowanka. Od urodzenia dzieci, wszystkie wakacje spędzaliśmy w otoczeniu wybranych rodzin z dziećmi. Rodzin naszego pokroju, głównie z kręgu Duszpasterstwa Rodzin.

Na koniec myśl przewodnia. Słowa Stefana kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia: Ludzie mówią: czas to pieniądz, a ja wam mówię: czas to miłość. Poświęcajmy dzieciom czas. Nawet, gdy nam go dotkliwie brakuje. Wyrywajmy go sobie „z gardła”, za wszelką cenę. Nasze dziecko ma dzisiaj tyle lat, miesięcy i dni… Jutro już będzie za późno. Dzisiejszy dzień nie wróci, będzie miało o dzień więcej. Straconego w wychowaniu czasu w żaden sposób nie da się cofnąć, odwrócić. Obyśmy nie płakali na starość, patrząc bezradnie na zagubienie naszych dzieci, którym nie daliśmy dość miłości w postaci poświęconego im czasu.

Jacek Pulikowski



NAJNOWSZE WYDANIE:
Twoja wiara cię uzdrowi!
Bezspornie kwestia zdrowia jest bardzo ważna. Zwrócił też na nią uwagę Kościół Święty, nadając Matce Najświętszej tytuł Uzdrowienia Chorych, św. Józefowi – Nadziei Chorych, a także ustanawiając świętych patronów, których przyzywamy w różnych dolegliwościach.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Niebo zaczyna się w Fatimie
Łukasz Dankiewicz

Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.

 

W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.


Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…


Tam, gdzie mówiła Maryja


Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.


Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.


Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.


Szlakiem portugalskiej historii


W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.


W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.


Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.


Słowa podziękowania


Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.


Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!


Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.


* * *


Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi


W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.

Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.

28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.

Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.

KG

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.

Anna z Ostrowca

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!

Stała czytelniczka Zofia

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!

Tadeusz z Pomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.

Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.

Maria z Choszczna

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.

Marian z Garwolina

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.

Regina z Lubuskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…

Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!

Ewa