Święte wzory
 
Żywot św. Grzegorza z Nazjanzu
(biskupa i doktora Kościelnego, wybrany z ksiąg jegoż, a pisany od Grzegorza i Ruffina kapłanów. Żył około AD 330-390)
Według ks. Piotra Skargi

Grzegorz Święty z Nazjanzu miasta, z ziemi Kappadocyi, matkę miał chrześcijankę, ale ojca poganina, oboje zacni pochodzeniem i bogactwem; ojciec tegoż imienia co syn, przyszedł potem do poznania światłości i prawdy wiary, iż uwierzywszy w Pana naszego Jezusa i Boga w Trójcy Jedynego, takiej gorliwości nabrał w cnotach i naukach chrześcijańskich, iż potem był za biskupa w swej starości od wiernych obrany, tegoż miasta Nazjanzu, na którym Apostolskich cnót naśladując i jeszcze za pogaństwa prześladowanie dla owiec sobie zleconych cierpiąc, dobre dziedzictwo chwalebnego w Bogu żywota, synowi zostawił.

Którego, gdy jeszcze poganinem będąc na naukę dał, prędko w obyczajach i wyzwolonych naukach syn jego Grzegorz innych uprzedzał i sam się do nich zachęcając, doskonale postąpił. Gdy w większych szkołach, to jest w krasomówstwie i filozofii chciał się ćwiczyć, do Aten popłynął, gdzie na morzu wielkie nawałnice i przepaści morskie bliską mu śmiercią groziły. Bardzo się strwożył był młodzieniec święty, nie dla tej śmierci, która go w wodzie spotkać miała, ale iż był inną wodą, która od śmierci wiecznej wybawia, jeszcze się nie poświęcił, to jest, iż się był jeszcze nie ochrzcił. Przetoż wołając do Pana Boga, i drugich towarzyszów do modlitwy upominając, obiecał Panu Bogu, jeżeliby mu dał w zdrowiu wypłynąć i do chrztu św. przyjść, iż mu się na wieczną służbę oddać i poświęcić miał. Wysłuchany święty młodzieniec, nie tylko sobie, ale i innym zdrowie i szczęśliwe podróży zakończenie u Boga uprosił.

Stan mniszy obrał

Radzili mu rodzice, aby starości ich dogadzając, świeckim się stanem bawił, rzeczypospolitej spraw i domu ich pilnując; lecz on pomniąc na obietnicę swoją na morzu uczynioną, oddzielić się od świata i Bogu się poświęcić wszystek wolał, na rozmyślanie się w Piśmie Świętym rzeczy niebieskich udając i żywot mniszy wieść chcąc. Przetoż często przez sen widząc Pana naszego Jezusa, w tym się przedsięwzięciu często umacniał i opuściwszy miasta, urzędy, dostojeństwa, filozofską hardość, krasomówskie kłamstwa, próżności światowe, łakomstwa nienasycone i nadętość bogaczów, ubogich zdrady i złoczyństwa, obżarstwo, rozkosze, próżną chwałę, szaty, ubiory, dostatki, srebro, złoto, pałace murowane i malowane, i wszystko, co czystości duszy do patrzenia na światłość niebieską przeszkadza, to wszystko opuściwszy, żywot sobie zakonny i mniszy obrał.

Filarem wiary katolickiej był

Wielkim był filarem i podporą wiary katolickiej, zwłaszcza za panowania Juliana Apostaty, z którym się długo w Atenach uczył i jeszcze z młodości go znając, często drugich przestrzegał, iż z niego miał być zły człowiek, bo postrzegł w nim chytrość i do złoczyństwa skłonność, a iż się w złych kochał, dobrych się towarzystwa strzegł, w dysputach swych filozofskich często wiarę świętą lżył, i gdy się proroctwo jego spełniło, a na cesarstwie wiarę świętą wykorzenić chciał, on mu się pisaniem swym zastawił i napisał na niego żałobne oracje, ukazując sprośność pogańskich bogów, do których ludzi przywodzić chciał. A gdy zakazał cesarz, aby żaden chrześcijanin świeckiej się filozofii i krasomówstwa nie uczył, ani synów na naukę dawał; św. Gzegorz rozmaitych wierszów i rytmów, słodką wymową swoją, bardzo wiele napisał, ludziom je podając, które sprośność z nich, bezwstydy, niestatek i fabuły pogańskich bogów wyrzuciwszy, nabożeństwem je, wyznaniem wiary, modlitwami i mądrością chrześcijańską przyozdobił, młodych i starych do poznania Boga i do cnoty pobożności chrześcijańskiej zachęcając, a ukazując, jako nauki pogańskie dobre i pożyteczne używanie ich, chrześcijańskiej wierze pomoc przynosić mogły.

Teologiem nazwany

Raz Arianie ludzi pospolitych wzburzyli na niego, iż kamieniami ciskając, mało go nie zabili i pojmanego przed sędzią, jakoby buntownika jakiego, do karania postawili. Pragnął bardzo cierpieć dla Pana Jezusa i prawdy jego, ale sędzia znając go, bez karania żadnego puścić wolno kazał. Takimi wojnami przeciw heretykom, z nauki i żywota był po wszystkim świecie sławny tak, iż teologiem nazwany był. W tych pracach mieszkając w Carogrodzie (Konstantynopolu - przyp. red.), już na zdrowiu słabiejąc, wrócić się chciał do ojczyzny swej Nazjanzu, ale lud mu nie dopuścił wszystek, mówiąc: „Co czynisz, ojcze, za wyjściem twoim, wyznanie i wiara Trójcy Świętej z miasta tego wynijdzie", i prosili go z płaczem, aby został. On tak uczynił i doczekał się według proroctwa swego, czasów onych szczęśliwych.

Nieprzyjacielowi swemu jaką dał pokutę

A gdy się wiele biskupów do Carogrodu zjechało, Grzegorza prawie poniewolnie porwali i na biskupstwo Carogrodzkie, za powodem cesarskim, poświęcili. A jeden młodzieniec, który go zabić miał, padł do nóg Grzegorza Świętego, odpuszczenia żądając z płaczem wielkim. Rzekł św. Grzegorz: „Niech ci odpuści Pan Jezus, najmilszy młodzieńcze, który mię obronił; ja tobie daruję i nic więcej nie chcę, jedno żebyś się kacerstwa ariańskiego wyrzekł, a stał się synem kościelnym. Z takiej łaskawości wielkiej i cnót innych, wysoką miał u ludzi wszystkich przyjaźń. Cesarz go jako ojca swego czcił i przy sobie zawsze mieć chciał, często się z rozmowy jego ciesząc, ale on się dworskich zabaw bardzo strzegł, a czas na modlitwach, na nawracaniu dusz ludzkich i nawiedzaniu chorych trawiąc, czasem się do wsi i pustych miejsc skradał, nieco odpoczynku (aby do spraw pasterskich był sposobniejszy) szukając, przykładem Pana naszego.

Pokorą swoją zadziwiał

Gdy się na drugi sobór w Carogrodzie, na potępienie Macedoniusza zjechało 150 biskupów, potwierdzili na biskupstwie carogrodzkim św. Grzegorza i na ich prośbę został się na tym pasterstwie. Ale potem, gdy drudzy przyjechali biskupi z Egiptu, radzili i starali się, aby mu stolicę carogrodzką odebrać, żadnej na niego przyczyny nie mając, jedno iż nad ich pozwolenie postawiony był na stolicy. O czym gdy się św. Grzegorz dowiedział, mówił ojcom onym: „Wiecie wielebni ojcowie moi, iż ten kościół carogrodzki moją pracą obroniony i rozszerzony jest; a wszakże ja za zapłatę sobie skarby niebieskie biorąc, przełożeństwa w nim i biskupstwa nie pragnę; jednak za żądaniem waszem i dla miłości dzieci moich, i owiec tych, przyjąć je musiałem. Przetoż niedobrze czynicie, iż odmienić i skazić pierwszy swój postępek chcecie, a sami się między sobą nie zgadzacie. Jać w mieście tym królewskim biskupstwa nie pragnę, synów tylko i dzieci moich, których tu w Chrystusie porodziłem, żałuję; jednak na swoją stateczność oglądać się macie, a jeżeli w tym niestatku stać będziecie, jam gotów na wszystko, co się wam zdać będzie. Wyrzućcie mię z biskupstwa, a ja rad z niego ustąpię, przestanę na żywocie swym pustelniczym; jeżeli mi stolicę odejmiecie, ale Boga nie możecie".
 
Tak wszystkich swoją niespodziewaną powolnością i pokorą ku podziwieniu przywiódł, bo się w tem wzgardzicielem wszystkiej czci na świecie pokazał, a iż więcej dobro kościelne, aniżeli sam siebie i sławę swoją miłował, a innej za pracę swoją w winnicy Bożej zapłaty czekał.

Pośredniczką nazywał Matkę Bożą
 
Do Matki Bożej tak mówił: „Potrzykroć błogosławiona Matko wysłuchaj, a przyjmij modlitwy moje. Dziękujęć, żeś mi wiele łaski użyczała i z wielkich mię przygód i nieprzyjaciół wybawiała". Nazywał ją także advocatam; czym się dziś heretycy nierozumnie, gdy toż śpiewanie w Kościele słyszą, gorszą. Mówił tak: „Bądź mi pośredniczką do Syna twego! Wiemy, że jest jeden pośrednik naszego odkupienia do Boga: Chrystus, ale inni do Chrystusa w przyczynie i modlitwie, nie w odkupieniu, pośrednikami być mogą, jako był Mojżesz i inni wszyscy kapłani i ci, co się za nami do Chrystusa wstawują; a nade wszystkie, jako najwyższa i najprzedniejsza jest pośredniczka i zastępniczka nasza, w przyczynie swej, Matka Chrystusowa, Bogurodzica, jako ta, która nade inne wszystko stworzenie więcej łaski ma u Syna swego".

Pociechy niebieskiej używa

Wiele go bardzo ludzi żałowało, a ledwie mu z miasta wyjść dopuściło, jednak wyjechał, a wrócił się do Nazjanzu. W Nazjanzie niedługo biskupstwo sprawując, a już stary będąc, na swym miejscu Eulaliusza postawiwszy, sam się na pustynię do Arianzu i na żywot bogomyślny mniszy oddał, w który jednak pisaniem Kościołowi służył. Wiele ksiąg uczonych, w których błąd się żaden heretycki nigdy nie znalazł, napisawszy i starości swej w tymże żywocie dokonawszy, do ojczyzny niebieskiej przeniesiony został, gdzie za nas się modląc, pociechy, w którą wierzył i na którą na ziemi robił, używa. Przez Pana naszego Jezusa, któremu z Ojcem i Duchem Świętym równy pokłon na wieki wieków, Amen.


Oprac. BB, na podstawie: ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu, Tom I, Wydawnictwo Tadeusza Radjusza „Gutenberg-Print", Warszawa 1996. Śródtytuły od redakcji.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza