Temat numeru
 
Tarcza Królestwa Polskiego

Szatańskie ataki

Nieprzypadkowe były daty kolejnych szturmów wojsk szwedzkich podczas oblężenia Jasnej Góry. Zwolennik kalwińskich zabobonów mniemając, że nie dosyć srogość swoją nasycić może przez niepokojenie orężem sług Bogurodzicy, umyślił jeszcze zapalczywość swą świętokradztwem powiększyć, wybierał przeto do szturmu dnie ku czci N. Panny przeznaczone(...) Jeden z tych ataków miał miejsce w dniu Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. (...) Jak tylko dzień zajaśniał, miotały działa burzące tak gęsty i straszliwy ogień i od strony północnej i południowej, iż przez ten dzień trzysta czterdzieści kul padło, tak to świeccy zliczyli. Ojcowie bowiem jasnogórscy zajmowali się przez ten czas nabożeństwem według swego zwyczaju, postanowiono odśpiewać suplikacje przed Najświętszym Sakramentem, z którym, gdy po Mszy Świętej procesja wyszła pomiędzy przedmurza, sypały się ogromne złomy murów, a świszczące kule przelatywały nie bez wielkiego przestrachu ponad głowami modlących się(...)

 

Mnisi coraz częściej mówili o konieczności kapitulacji. Wydawało się, że dalszy opór nie ma sensu. Ojciec Kordecki jednak apelował do sumień: Rozważcie, bracia, co nas do tego przywodzi, że pragnąc uniknąć spodziewanego okrucieństwa nieprzyjaciół, zamyślamy oddać miejsce święte (...) w ręce Szwedów. Jasna Góra znana jest światu z łask i cudów (...); dlatego jej też Szwed, wróg świętej wiary, tak bardzo nienawidzi(...) I jakaż to ta nasza wiara, jaka miłość, jaka wdzięczność względem Boga tak szczodrobliwego dla nas, skoro mało znaczący uszczerbek w doczesnych wygodach zdoła nas odwrócić od strzeżenia i zachowania skarbnicy niebieskich darów wiecznego Króla?(...) Wiedzmy z pewnością, że niczym nie zadamy większego ciosu sobie samym i wolnościom naszym, jak poddając się wraz z Świętą Górą pod władzę kacerstwa skażonego Szweda. Cóż nam przeszkadza w poświęcaniu się nadal dla Boga i N.M. Panny? (...) Przybędzie On i będzie wspomagał nasze usiłowania, byle byśmy tylko na duchu nie upadli, i trudy (...) ochoczo ku czci Jego poświęcili.

Nękani przez wroga i własne słabości...

Nieprzyjaciel nie odstępował od jasnogórskich murów, krążyły też wieści, że Szwedzi ściągają potężne armaty do kruszenia murów, ludzka zaś słabość i pokusy zwątpienia, jakim ulegali sami obrońcy, wyrządzały szkody w ich duszach i łamały serca. Pośród załogi znów pojawiały się osoby, które przychodziły do przeora skarżąc się na udręki i nieuchronność zbliżającej się klęski i próbując go skłonić do rozważenia warunków kapitulacji. Ojciec Augustyn odpowiadał zaś: (...) Chcemy, aby miejsce Przeczystej Dziewicy poświęcone, nie było nigdy bezbożną stopą heretyka skalane. Wy, miłościwi panowie, złamani nieszczęściem, pragniecie sprowadzić rzecz do układów, aby uwolniwszy się od przykrości oblężenia i niewygód wojny, używać nadal bez troski błogiego pokoju. Myślicie, że po poddaniu się naszym będziecie wolni od wszelkich klęsk wojny, skoro z klasztoru wyjdziecie?(...) Poddanie więc stanie się dla nas źródłem nieszczęść i klęsk, przeciwnie zaś, jeżeli znosząc mało znaczące niewygody, pokonamy przy pomocy Bożej zaciętość nieprzyjaciół, wtenczas zyskamy niezawodnie pewny i stały pokój.

 

Tak pokrzepiani żołnierze nie poprzestawali na samej obronie w obrębie murów. Pod osłoną nocy grupy obrońców atakowały pozycje wroga, co budziło popłoch wśród Szwedów. W odpowiedzi na te wydarzenia z Krakowa nadciągnęły wozy ze sprzętem wojennym dla oblegających klasztor.
Wywołało to zniechęcenie w szeregach jasnogórskich. Ponownie pojawiły się głosy o koniecznej kapitulacji. Ci, jak ich określa o. Augustyn Kordecki, przywiązani do życia i wzdychający do pokoju, pragnęli ugody z nieprzyjacielem. Jednakże starsi ojcowie odpowiadali: Milczymy o najpiękniejszym, a zarazem koniecznym obowiązku obstawania przy Bogu i oddania za Niego, gdyby tego było potrzeba, ochotnie naszego życia(...) Pilnie na to zważać potrzeba, żeśmy się podjęli bronić kościoła Bożego i dobra całej najdroższej ojczyzny, już przez to samo, że broniąc całości Jasnej Góry, usiłujemy odeprzeć bezbożne zamachy heretyków, gdzie tym większa dla nas sława, im większe niebezpieczeństwo. Zaiste! Jeżeli najwyższy Sędzia postanowił ojczyznę naszą do dawnej świetności przywrócić(...) cała siła jej ocalenia z Jasnej Góry pochodzić musi, ta bowiem sama, choć tyle już z ciała ojczyzny uległo wrogowi, została dotąd nietknięta. Tu Najdostojniejsza Pani Nieba, poczytując sobie za rzecz miłą i przystojną nazywać się Królową Polską, zasiąść niegdyś raczyła i uczyniła Jasną Górę stolicą swojego Królestwa(...)

Strach obrońców jeszcze wzmógł się, kiedy pewien mieszczanin częstochowski przekazał wiadomość o planowanym przez Szwedów nowym strasznym uderzeniu. Mający nastąpić niebawem szturm został poprzedzony przez generała Millera listem skierowanym do obrońców twierdzy. Wymieniał w nim środki i wojenne przyrządy, które wnet obrócą klasztor w proch. Apelował do zakonników o rozwagę, wskazywał, iż „staną się winowajcami zburzenia tego sławnego miejsca".

Zbliżało się Boże Narodzenie A.D. 1655. Ofensywa mogła przypaść na dzień Wigilii. Udało się jednak powstrzymać agresora na czas świętej nocy i połowy dnia Bożego Narodzenia.

Ostatnia bitwa

Chociaż była to noc wigilii Bożego Narodzenia, zakonnicy spędzili całą noc bezsennie, rozbiegłszy się po stanowiskach, pełnili poruczone obowiązki: jedni czuwali na murach, drudzy dodawali odwagi załodze, inni dawali baczność na puszkarzy - część jednak większa pozostawała na służbie Bożej w kościele. Przed południem dnia następnego obrońcy Jasnej Góry wzięli udział w uroczystościach liturgicznych Bożego Narodzenia.
O samym południu zagrzmiały działa od północy, a kule tak silnie uderzały o ściany klasztoru, iż je w wielu miejscach przedziurawiwszy, wśród kurzawy i gruzu po korytarzach i zakrętach klasztoru, tu i ówdzie się odbijając, latały i taką trwogą mieszkających napełniały, że się nikt nawet wyjrzeć nie ośmielił. Rzucał teraz Szwed jak najwięcej pochodni z konopi ukręconych, smołą oblanych, a siarką i saletrą wypełnionych. Rozniecały one straszliwy płomień, szczególniej też takie, które tak w żelazne rury były opatrzone, iż na wszystkie strony ogień i ołów miotały(...) Najbardziej ze wszystkich przerażały kule żelazne wydrążone, które w różne strony klasztoru, gdzie się spodziewano najwięcej ludzi, z machin już tlące się rzucone z gwałtownością i trzaskiem, po zapaleniu się nagle wewnątrz będącego prochu, pękały i rozpryśniętymi kawałkami we wszelkim kierunku raniły(...)

Pod wieczór wreszcie jedno ciężkie działo, które najbardziej szkodziło murom klasztoru, pękło i położyło koniec szturmowaniu.Sami Szwedzi opowiadali później o nadzwyczajnych wydarzeniach, które towarzyszyły tego dnia ich atakowi. Mówili o kulach, które wystrzelone w kierunku klasztoru odbijały się od murów i wracały do szwedzkiego obozu. Niemały popłoch wywołało zaś to, co stało się z działem, które tak szkodziło klasztorowi. Zaświadczali o tym zdumieni Szwedzi, że przy ostatnim wystrzale kula odbiła się od murów częstochowskich i uderzyła na powrót w działo niszcząc je, zabijając przy tym artylerzystę. Kulę obnoszono później po szwedzkim obozie, a jej wielkość potwierdzała, iż mogła być wystrzelona tylko z działa szwedzkiego, ponieważ obrońcy klasztoru takich nie mieli.

Cudowna opieka Najświętszej Maryi Panny - jasnogórski triumf

Jeszcze tego samego dnia generał Miller wysłał do obrońców swój ostatni list spod murów Jasnej Góry. Pisał w nim o nieuchronnej zgubie, jaka czeka klasztor, jeśli nie zgodzą się na proponowane warunki. Wymieniał dwie możliwości: albo oddanie klasztoru pod opiekę szwedzkiego króla, albo złożenie przez wszystkich przysięgi wiernopoddańczej Karolowi Gustawowi i jako „zadośćuczynienie" za upór zapłacenie przez zakonników czterdzieści tysięcy talarów, zaś przez szlachtę dwadzieścia tysięcy. Po wypełnieniu tego warunku generał Miller obiecywał odstąpić od oblężenia. Jeśli żadnej z propozycji załoga by nie przyjęła, groził m.in. kontynuowaniem oblężenia i zniszczeniem wszystkich miast i wsi w promieniu trzech mil od Częstochowy. Samym broniącym, jeśli go nie posłuchają, zapowiadał, że będą ścigani jako zasługujący na najsroższą karę.

 

Następnego dnia w święto św. Szczepana, pierwszego męczennika, przeor postanowił zmiękczyć upór generała Millera i hrabiego Wejcharda wysyłając im w podarunku dwie książeczki: po łacinie i po niemiecku o historii Obrazu Jasnogórskiego. W liście do Millera o. Kordecki odpowiadając na warunki postawione przez Szweda, wspominał o tym, iż samo oblężenie wyrządziło olbrzymią krzywdę temu świętemu miejscu i zalecił generałowi, aby zabiegał o modlitwę mnichów w swojej intencji.

 

W nocy z 26 na 27 grudnia 1655 roku wojska szwedzkie nieoczekiwanie odstąpiły po sześciu tygodniach od oblężenia Jasnej Góry.

 

Przeor Jasnej Góry na zakończenie Pamiętnika przypomina, że obrona sanktuarium jest dziełem Bożej Opatrzności i wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny. Wymienia przy tym liczne świadectwa cudów, z których większość potwierdzili sami Szwedzi. Wspomina, iż Miller za przyczynę odstąpienia od Jasnej Góry podawał ukazanie mu się postaci kobiety, która do niego groźnie przemówiła, żeby odstąpił od oblężenia, bo w przeciwnym razie on i całe wojsko zginie. Siostry dominikanki z Piotrkowa relacjonowały, iż kiedy Miller zatrzymał się w ich klasztorze, z wielką uwagą przypatrywał się znajdującemu się tam obrazowi Matki Bożej Częstochowskiej. A kiedy tłumacz prosił siostry o podarowanie małej kopii wizerunku, którą zaraz otrzymał, generał wziął ją od razu z rąk tłumacza. Stąd łatwo było poznać, że generał chciał dostrzec, czy postać, którą widział w nocy, podobna była do obrazu(...) Odebrawszy z rąk tłumacza wizerunek, w te słowa się odezwał: Wcale nie jest podobny do owej dziewicy, która mi się ukazała, bo niepodobną rzeczą jest widzieć równą na ziemi. Coś niebieskiego i Boskiego, czemem się nadzwyczaj przestraszył, jaśniało na jej wspaniałym obliczu.


Pośród Szwedów byli i tacy, którzy twierdzili, że widzieli kobietę, która po murach jasnogórskich chodziła podczas oblężenia, własnymi rękami kierowała działami i dostarczała oręża obrońcom. Atakującym ukazywał się również starzec, którego postać widziała także pewna kobieta - Jadwiga Jaroszewska. Podczas widzenia ów człowiek ubrany na biało odprawiał Mszę Świętą. Panowie Jan Więckowski i Maciej Węgierski (...) poświadczali, że słyszeli opowiadających Szwedów, jako ci widzieli tegoż starca u boku kobiety na murach się pokazującej i pociski szwedzkie odtrącającej. Tym starcem, jak pisze o. Kordecki, był św. Paweł pustelnik, od którego paulini biorą swój początek.

 

Te i wiele innych dowodów cudownej opieki Maryi zapisał przeor klasztoru o. Augustyn Kordecki, który dodaje: Jasna Góra opieką Maryi wśród popiołów dymiącej się Polski sama jedna nieuszkodzona, sama jedna zachowana dla zbawienia powstającej Rzeczypospolitej(...) Bądźmy więc tego przekonania, że niepodległość Królestwa Polskiego, publiczne i prywatne mienie Rzeczypospolitej, kościołów, cześć Boga i dawne wolności, jedynie za pomocą Maryi Jasnogórskiej zachowane i przywrócone zostały, tak iż bardzo słusznie wyrzec możemy, że Bogurodzica tarczą jest Królestwa Polskiego.

 

Zwycięska obrona Jasnej Góry zapoczątkowała odwrót fal niepowstrzymanego dotąd szwedzkiego potopu. Zjednoczeni Polacy pod wodzą króla Jana Kazimierza rozpoczęli oswabadzanie ziem, Karol Gustaw musiał porzucić marzenia o polskiej koronie. Przypieczętowaniem związku Polski z Jej królową stały się słynne śluby króla Jana Kazimierza, który złożył je za przyzwoleniem senatu w dniu 1 kwietnia 1656 roku, przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny w katedrze lwowskiej, w obecności dworu i całego ludu.

Wielka Boga - Człowieka Matko, o Przeczysta Panno! Ja, Jan Kazimierz, z łaski Twego Syna Króla Królów Pana mojego i z Twojej łaski król, u stóp Twoich najświętszych na kolana padając, obieram Cię dziś za patronkę moją i moich państw Królową i polecam Twojej szczególnej opiece a obronie siebie samego i moje Królestwo Polskie z księstwami: Litewskim, Ruskim, Pruskim, Mazowieckim, Żmudzkim, Inflanckim, Czernihowskim, jako też wojska obydwu narodów i wszystek mój lud. Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym królestwa mego stanie, Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom świętego rzymskiego Kościoła...

 

Opracowanie Sławomir Skiba
na podstawie zapisków ks. Augustyna Kordeckiego Pamiętnik Oblężenia Częstochowy 1655 r.*

 

* o. Augustyn Kordecki, Pamiętnik Oblężenia Częstochowy 1655 r., Dom Wydawniczy "Ostoja", Krzeszowice 2001. Tytuł łacińskiego oryginału: Nova Gigantomachia - 1655.
Większość cytatów zamieszczonych w powyższym tekście pochodzi z książki j.w.

1 / 2 /


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina