Temat numeru
 
Rzeczy ostateczne

 Śmierć grzesznika

W dzisiejszych czasach grzesznicy nie wspominają ani nie rozważają spraw związanych ze śmiercią. Dlatego też szukają spokoju, chociaż nigdy go nie zaznają w grzesznym życiu, jakie prowadzą. Jednak, kiedy już się znajdą blisko śmierci, mając właśnie wkroczyć do wieczności, nie będą w stanie uciec od tortury ich grzesznej świadomości. „Będą szukać ratunku, a nie znajdą go" (Ez 7,26). Jakim spokojem będzie się cieszył grzesznik, kiedy spostrzeże, że za parę chwil będzie musiał pojawić się przed sędziowskim tronem Jezusa Chrystusa, którego przykazaniami i miłością aż do tej pory pogardzał?

Świadomość mającej nadejść śmierci, myśl o konieczności pozostawienia wszystkiego na tym świecie, wyrzuty sumienia, świadomość straconego czasu i pragnienie przedłużenia go dla uporządkowania wszelkich spraw, nieuchronność sądu Bożego, nieszczęśliwa wieczność czekająca zatwardziałych grzeszników - wszystkie te rzeczy tworzą straszną burzę, która zwodzi umysł i zwiększa jeszcze bardziej jego obawy.

Klęska za klęską spada" (Ez 7,26)

Jakie przerażenie i chaos ogarnie nieszczęśliwego chrześcijanina, który wiódł lekkomyślne życie, kiedy uzna się za pokonanego przez grzechy! Pojawią się straszliwe obawy związane z sądem ostatecznym, piekłem i wiecznością! Wielka będzie męka i cierpienie. W tym momencie demony będą wytężać wszelkie siły, aby zapewnić sobie potępienie duszy, która ma właśnie opuścić ten świat. Umierający człowiek będzie kuszony nie tylko przez jednego, ale niezliczoną liczbę czartów.

Jeden będzie mówił: „nie martw się, wyzdrowiejesz, nie umrzesz". Inny: „Przez tyle lat byłeś nieczuły na głos Boga i teraz spodziewasz się, że okaże ci On swoje miłosierdzie?" A jeszcze inny zapyta: „Czy nie widzisz, że twoje spowiedzi były nieważne, że były pozbawione skruchy i mocnego postanowienia poprawy? W jaki sposób teraz chcesz to naprawić?"

To cudownie, że Bóg nieustannie zagraża człowiekowi niespodziewaną śmiercią. Przyjdzie ten dzień, kiedy „będą Mnie prosić - lecz ja nie odpowiem" (Prz 1,28). Czy umierający będzie miał nadzieję, że Bóg usłyszy jego wołanie, kiedy dotknie go nieszczęście? (Hi 27,9).

Moja jest odpłata i kara, w dniu, gdy się noga ich potknie" (Pwt 32,35). Pan wypowiada te same groźby w tylu innych miejscach, a tymczasem grzesznicy wciąż żyją w spokoju, tak bezpiecznie, tak pewni, jakby Bóg im na pewno obiecał przebaczenie win i wstąpienie do raju w godzinie śmierci.

Prawdą jest, że w jakiejkolwiek godzinie grzesznik się nawróci, Bóg obiecuje, że mu wybaczy. Jednak Bóg nie obiecał, że grzesznicy będą nawróceni na łożu śmierci. Przeciwnie, On zapowiedział, że ci, którzy żyją w grzechu, umrą w nim. „W grzechu swoim pomrzecie" (J 8,21,24). Powiedział także, że ci, którzy będą Go szukać w godzinie śmierci, nie znajdą Go (zob. J 7,34). Dlatego musimy szukać Boga, kiedy może być znaleziony (zob. Iz 55,6), bo wtedy przyjdzie, kiedy już nie będziemy w stanie Go odnaleźć.

Św. Robert Bellarmin relacjonuje, że kiedy namawiał do skruchy pewnego mężczyznę, któremu posługiwał w godzinie śmierci, wówczas on odparł, że nie wie, co należy rozumieć przez skruchę. Święty kardynał usiłował mu to wytłumaczyć, ale on odrzekł: „Ojcze nie rozumiem ciebie ani nie pojmuję tych rzeczy, o których mówisz". I w takim stanie ów nieszczęśnik zmarł, pozostawiając, jak ten czcigodny kardynał napisał: „dostatecznie widoczne znaki swojego potępienia".

Drogi Czytelniku, to co zostało powiedziane do innych, odnosi się także do Ciebie. Powiedz mi, czy jeślibyś był na progu śmierci, poddając się zrozpaczony lekarzom, odchodząc od zmysłów w tej agonii, to z jaką żarliwością prosiłbyś Boga o jeszcze jeden miesiąc życia, albo chociaż tydzień, aby uporządkować sprawy sumienia! Bóg ten czas daje Ci teraz. Podziękuj Mu za to i bezzwłocznie zadośćuczyń za zło, które wyrządziłeś, wykorzystując wszystkie środki do tego, aby być w stanie łaski uświęcającej, kiedy nadejdzie śmierć; gdyż wtedy, kiedy ona nadejdzie, nie będzie już czasu na zyskanie przyjaźni Bożej.

Śmierć sprawiedliwego

Tertulian słusznie powiedział, że kiedy Bóg skraca życie, to skraca on też ból. Stąd chociaż człowiek jest skazany na śmierć, która jest karą za grzech, to wciąż cierpienia życia są tak wielkie, że według św. Ambrożego śmierć wydaje się być zadośćuczynieniem i ulgą raczej, aniżeli karą. Męki, które nękają grzeszników u progu śmierci, nie mącą spokoju świętych. „A dusze sprawiedliwe są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka" (Mdr 3,1).

Śmierć wyrządza gwałt naturze, dlatego że oddziela duszę od ciała. Stąd rzeczą normalną jest to, że osoba, nawet jeśli jest cnotliwa, odczuje ten straszny moment. Niemniej jednak, wierząc w Boga i pośrednictwo Najświętszej Maryi Panny, sprawiedliwi będą spokojni i nie przezwycięży ich strach. Święci nie niepokoili się z powodu śmierci i sprawiedliwy człowiek nie jest dręczony myślą, że jest zmuszony do opuszczenia dóbr ziemskich, dlatego, że jego serce zawsze pozostawało wolne od tego przywiązania.

„I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie" (Ap 21,4). W chwili śmierci Pan otrze wszelkie łzy z oczu swoich sług jakie uronili na tym świecie, gdzie żyli pośród przykrości, obaw, niebezpieczeństw i zmagali się z piekłem. Największe pocieszenie dla duszy w chwili śmierci, która kochała Boga, będzie pochodziło z myśli o tym, że wkrótce będzie oderwana od tak wielu niebezpieczeństw obrażania Go, na które jest narażona w tym życiu, od utrapień sumienia i od tak wielu pokus szatana. Życie jest wspaniałą rzeczą, która może nas dowieść do nieba, ale jest ono także nieustanną walką z piekłem, w której ciągle istnieje niebezpieczeństwo utraty naszych dusz i Boga, o ile nie będziemy kroczyć właściwą ścieżką.

Bóg okazuje wielką przychylność duszy, która jest w stanie łaski, kiedy zabiera ją z tego świata, aby nie odmieniła ona swojej woli i nie straciła przyjaźni Bożej (Mdr 4,11).

Wincenty Karafa, jezuicki generał, pocieszał się na łożu śmierci mówiąc: „Przez utratę życia zaprzestanę raz na zawsze obrażać Boga". A św. Ambroży powiedział: „Dlaczego tak bardzo pragniemy tego życia, w którym im dłużej żyjemy, tym bardziej przepełnieni jesteśmy grzechami?" Prawdą jest, że musimy pragnąć żyć tak długo, jak długo Bóg sobie życzy, po to, aby Go kochać i Mu służyć na ziemi i walczyć dla Niego, gdy zajdzie taka potrzeba, a nie dla przyjemności. Z tego powodu Dawid wykrzyknął: „Boże mój, nie zabieraj mnie w połowie moich dni" (P 101,25).

Św. Jan Chryzostom nawiązał do następującej analogii: wyobraź sobie króla, który przygotował pokoje w całym swoim pałacu dla jednego ze swoich podwładnych, ale obecnie każe mu mieszkać w namiocie. Jak żarliwie ten wasal będzie wypatrywał dnia, w którym będzie mógł opuścić namiot i wejść do pałacu! W tym życiu dusza będąc w ciele jest jakby zamknięta w więzieniu, które musi opuścić, aby wstąpić do niebiańskiego pałacu. Stąd Dawid modli się do Pana, aby uwolnił go z więzienia (zob. Ps 141,8).

Dla sprawiedliwych, śmierć jest jedynie przejściem do życia wiecznego", mówi św. Atanazy. Zatwardziały grzesznik ma powód, aby obawiać się śmierci, dlatego, że przejdzie od śmierci doczesnej do wiecznej. Ale ten, który jest w stanie łaski i ma nadzieję przejść z śmierci do życia, nie boi się śmierci. Szatan przyjdzie w godzinie śmierci, aby kusić i atakować każdego, nawet świętych. Jednak prawdą jest także to, że anioł stróż będzie przy nas, aby nas wzmocnić, że przybędą święci, aby nas chronić. Święty Michał Archanioł, któremu Bóg nakazał bronić jego wiernych sług w ostatniej walce z piekłem, także przyjdzie. Matka Najświętsza przyjdzie, aby uwolnić od pokus sprawiedliwą bądź skruszoną duszę, której wybawienie kosztowało tak wiele krwi Jej Boskiego Syna. A będzie Ona w sposób szczególny chroniła tych, którzy poświęcili się Jej i Jej ufali przez całe życie.

Bóg jest wspaniałomyślny. Nie pozwala nam być kuszonymi ponad nasze siły (zob. 1 Kor 10,13). Znanych jest kilka przykładów osób, które prowadząc święte życie umarły obawiając się o swoje wieczne zbawienie. Pan czasami dozwala, aby przez te obawy dusze zupełnie oczyściły się z wad w godzinie śmierci. Jednak zasadniczo słudzy Boży umierają z pogodnym wyrazem twarzy. W chwili śmierci sąd Boży wznieca lęk we wszystkich; ale jeśli grzesznicy przechodzą od przerażenia do rozpaczy, to święci przechodzą od lęku do zawierzenia.

Czy myśl o obrażaniu Boga, co czyniliśmy czasami w naszym życiu, powinna dręczyć nas w chwili śmierci? Pamiętajmy, że obiecał On zapomnieć niegodziwości wszystkich skruszonych grzeszników. „A jeśli występny porzuciłby wszystkie swoje grzechy,... nie będą mu poczytane wszystkie grzechy jakie popełnił" (Ez 18, 21, 22).

Jednak możesz zapytać, jak można być pewnym uzyskania przebaczenia? Św. Bazyli zadaje to samo pytanie: „Jak ktoś może być pewny, że Bóg przebaczy jego grzechy?" „On może być pewien przebaczenia - odpowiada święty - jeśli powie, że nienawidzi i czuje odrazę do niegodziwości". Ten, który nienawidzi grzechu, może być spokojny o uzyskanie przebaczenia. Serce człowieka nie może istnieć bez kochania pewnych przedmiotów; musi ono kochać stworzenia, czy też Boga.

Wszyscy ci, którzy kochają Boga, będą przestrzegać Jego przykazań (zob. J 14,21). Zatem ci, którzy umrą w poszanowaniu przykazań, umrą w miłości Bożej i ten, który kocha, nie musi się obawiać śmierci. Oczywiście, jak uczy Kościół Święty, ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci w czyśćcu oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba*.

Nieskończone miłosierdzie Boga

Pan Jezus w objawieniach skierowanych do siostry Józefy Menedez mówi do każdego z nas: Jeżeli ty jesteś przepaścią nędzy, to Ja jestem Przepaścią Dobroci i Miłosierdzia. Moje Serce jest twoją ucieczką. Przyjdź i znajdź w Nim wszystko, co potrzebujesz, nawet jeśli dotyczy to rzeczy, o które ciebie proszę. (.) Nie jestem zmęczony duszami, a Moje Serce zawsze czeka na nie, aby przyszły i znalazły w nim azyl, bez względu na to, jak byłyby nędzne! (.) Najmniejszy akt uczyniony z miłości może zdobyć wiele zasług i dać Mi wiele pociechy! Moje Serce nadaje Boską wartość nawet najmniejszym działaniom. To czego chcę, to jest miłość. Nie szukam niczego oprócz miłości. nie proszę o nic oprócz miłości.**

Wieczny ogień piekielny będzie zasłużoną zapłatą dla tych wszystkich, którzy gardzą i depczą nieskończoną miłość Boga.


Tłumaczenie i opracowanie
Agnieszka Stelmach
Na podstawie tekstu z „Crusade Magazine", lipiec-sierpień 1994.
Materiał do tego rozważania z pewnymi zmianami zaczerpnięty został z Przygotowania do śmierci św. Alfonsa de Liguori.


* Por. Katechizm Kościoła Katolickiego 1030
** Cyt. za List zza grobu, Kraków 2003 s. 30-31.

1 / 2 /


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina